wikicommon
wikicommon
Olaw3 Olaw3
910
BLOG

Inżynier nuklearny na wysokim obcasie. Transwestyta Bidena zwolniony za kradzież

Olaw3 Olaw3 Społeczeństwo Obserwuj notkę 2

Niecałe pół roku wytrwał w Departamencie Energii USA 35-letni Sam Brinton – jeden z najbardziej skandalicznych urzędników w administracji Bidena. Jest mało prawdopodobne, aby zastępca asystenta sekretarza w departamencie energii jądrowej wzbudził tak duże zainteresowanie, gdyby nie wizerunek transwestyty, którym epatował. Inżynier nuklearny, który nosi damskie sukienki i kobiecy makijaż, został okrzyknięty pierwszą „osobą niebinarną”, która weszła do rządu federalnego USA. Jednak w grudniu ministerstwo zdecydowało o zwolnieniu Brintona podejrzanego o seryjne kradzieże walizek z amerykańskich lotnisk. Jak i dlaczego „nuklearny transwestyta” uzyskał dostęp do tajemnic państwowych Ameryki?

- Nie mogę się oprzeć odzieży guwernantek – mawiał. Inżynier nuklearny nosił te same damskie ciuchy w biurach rządowych, co na imprezach towarzyskich. Jako miłośnik przebierania się w stroje przeciwnej płci został „pierwszą osobą niebinarną” w amerykańskiej administracji i posiadł tajemnice nuklearne największego mocarstwa.

- „Niebinarny nuklearny guru Bidena został wyrzucony z zespołu z powodu kradzieży” - donosiły w rok po jego nominacji brukowce. Ekspert od zużytego paliwa jądrowego i utylizacji odpadów okazał się kleptomanem. Dwukrotnie odbierał cudze walizki z taśmy bagażowej – najpierw na Międzynarodowym Lotnisku im. Harry'ego Reida w Las Vegas, a następnie na lotnisku w Minneapolis. Do pierwszego incydentu doszło 6 lipca. Wtedy jeden z pasażerów zgubił skrzynkę „luksusowej marki” wypchaną biżuterią, odzieżą damską i kosmetykami na łączną kwotę około 3700 dolarów. Z kamer monitoringu nie udało się jednak zidentyfikować mężczyzny, który ukradł czyjś bagaż. Tyle że miał na sobie koszulkę z nietypowymi - "tęczowo-nuklearnymi" - symbolami. Nikomu nie przyszło do głowy podejrzewać pracownika Departamentu Energii, zwłaszcza że Brinton w czasie zdarzenia nie był ubrany w sukienkę, nie miał makijażu i nie poruszał się na obcasach, nie zwracał więc na siebie uwagi.

Urzędnik został zdemaskowany podczas drugiej kradzieży we wrześniu. Policja podejrzewała, że coś jest nie tak, gdy pasażer wyleciał z Waszyngtonu bez bagażu, a po wylądowaniu opuścił terminal z drogą walizką. Brinton ubrał się zresztą w tę samą „tęczową” koszulkę co poprzednim razem. Czujny policjant z lotniska w Las Vegas zapoznał się z wiadomościami kryminalnymi z Minneapolis i połączył fakty. Brinton został aresztowany, a jego proces ma się odbyć 19 grudnia. Kariera działacza, który aktywnie promował agendę LGBT w ministerstwie federalnym pod rządami Bidena, niechlubnie się zakończyła.

Z zewnątrz wydaje się dziwne, że amerykańskie media odnoszą się do Brintona nie zaimkiem he („on”), ale they („oni”). Nie ma tu jednak pomyłki. Sam genderowy bohater prosił o komunikowanie się z nim w liczbie mnogiej, nazywając siebie „osobą o zmiennej płci” lub „osobowością niebinarną”. Aktywnie promował ten wizerunek publicznie – szpilki i sukienki zakładał nie tylko w nocnych klubach, ale chodził w nich do biura i pojawiał się w nich na oficjalnych przyjęciach branżowych.

Brinton lubił opowiadać dziennikarzom o trudnym dzieciństwie. Miał dorastać w prowincjonalnym miasteczku kolejowym w Perry (Iowa) w rodzinie baptystów. Konserwatywni rodzice nie zaakceptowali osobliwości syna, wysyłając go na „terapię konwersyjną”. Tak nazywają się stare metody mające na celu „przekształcenie orientacji seksualnej”. To, co opisywał barwnie Brinton, przypominało sadystyczne doświadczenia w dawnych gabinetach lekarskich grozy. Ale nawet obrońcy praw człowieka, którzy piszą o społeczności LGBT, kwestionują te wynurzenia. W najbardziej konserwatywnych stanach Ameryki do lat 90. XX wieku nie używano już paralizatorów, wody z lodem i tym podobnych. Dziennikarze śledczy nie znaleźli żadnego śladu „gejowskich uzdrowicieli”, a sam Brinton nie pamięta ich nazwisk. Nie przeszkodziło mu to w zabraniu głosu z trybuny ONZ, skąd opowiedział swoją historię i pouczał zacofany trzeci świat.

Republikanie nie omieszkali wykorzystać afery, podając w wątpliwość kompetencje transwestyty jako inżyniera nuklearnego. Senator Troy Nels z Teksasu wezwał Brintona do „natychmiastowego zwolnienia i do odmowy mu dostępu do informacji niejawnych”. - Ta osoba jest całkowicie nieodpowiednia do swojej wysokiej roli w bezpieczeństwie narodowym , powiedział inny republikanin, senator z Arkansas, Tom Cotton.

Inna grupa kongresmanów wysłała petycję do Departamentu Energii, domagając się „zaprzestania angażowania się w małomiasteczkowy populizm i wyznaczenia tylko najbardziej wykwalifikowanych ludzi, którzy mogą wpłynąć na sektor energetyczny w Ameryce”. W rzeczywistości Sam Brinton jest certyfikowanym inżynierem jądrowym, studiował na Kansas State University oraz w Massachusetts Institute of Technology. Pracował jako starszy analityk w Center for Bipartisan Politics , waszyngtońskim think tanku, który lobbuje na rzecz technologii wykorzystania odpadów nuklearnych w reaktorach nowej generacji. Brinton zasiadał również w radzie dyrektorów kalifornijskiej firmy zajmującej się składowaniem i usuwaniem wypalonego paliwa jądrowego. Jednak nuklearny transwestyta dostał się na sam szczyt dopiero wraz z pojawieniem się w Białym Domu Demokratów, którzy zmierzali do odejścia od „retrogradacji” Trumpa.

Prezydent  Biden uroczyście podpisał ustawę o "szacunku dla małżeństwa", która definiuje związki osób tej samej płci. Do Gabinetu Owalnego zaproszono aktora-transwestytę, który "gra dla dzieci w celach edukacyjnych". Waszyngton dąży do „różnorodności płciowej” za wszelką cenę. Nominacja Brintona wpisuje się w politykę personalną już nie równościową, ale różnorodnościową. W 2024 roku kiedy Biden będzie kandydował na drugą kadencję okaże się na ile  nowy lewicowy kurs jest trwały.

Coś poszło  nie tak. Biały Dom odmówił komentarza w sprawie skandalu z Brintonem w roli głównej, twierdząc, że nie jest to kwestia polityczna. - Departament Energii również próbował uchronić Bidena przed kompromitacją - zauważa Daily Mail. Czy nie chodziło bardziej o przykrycie porażek trzeciej fali gender, która ma znieść podział na płeć? Sondaż czerwcowego Pew Research wykazał, że 60% Amerykanów nie wierzy w „ludzi niebinarnych” i wyznaje staroświecki podział na mężczyzn i kobiety. Płeć jest według nich określana przy urodzeniu i nie może się zmienić. W tym scenariuszu Brinton, miłośnik kobiecych strojów, ma niewielkie szanse stać się symbolem uciskanej mniejszości w Ameryce. Co więcej, wszystkie wzmianki o nim nagle zniknęły ze strony internetowej Departamentu Energii USA. Jakby pracownika na szpilkach, upstrzonego czerwoną szminką nigdy tam nie było.


Olaw3
O mnie Olaw3

Fan przyrody

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo