Zdjęcie ilustracyjne: ludzie różnych ras w XVIII wiecznym Meksyku, Muzeum Etnograficzne w Wiedniu - 2018 r., zdjęcie własne
Zdjęcie ilustracyjne: ludzie różnych ras w XVIII wiecznym Meksyku, Muzeum Etnograficzne w Wiedniu - 2018 r., zdjęcie własne
Aleksandra Aleksandra
4328
BLOG

Arielka, Yennefer i czarni Rzymianie czyli rasa, film i historia

Aleksandra Aleksandra Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 66

Tym razem obiecany „lżejszy” temat, choć od polityki całkiem nie uciekniemy. I (stety-niestety) wpis będzie długi, choć podzielony na rozdziały. Głównym tematem będzie coś co być może nie istnieje, bo rasa. Pojęcie rasy biologicznej, już 20 lat temu odrzucało 69% amerykańskich antropologów fizycznych i 80% antropologów kulturowych. W naszym kraju jednak wciąż 75% antropologów pojęcie rasy uznaje, przynajmniej uznawało w 2001 r. (https://pl.wikipedia.org/wiki/Rasa_cz%C5%82owieka). Będę więc go używać, zwłaszcza, że w rozumieniu konstruktu społecznego nie jest kwestionowane, bo inaczej nie byłoby wytłumaczenia dla akcji afirmatywnych opartych na rasie (choć moim zdaniem i tak nie ma, ale to nieco inny temat).  

"Mała Syrenka" 

Do dzisiejszego tematu zainspirowała mnie „burza w szklance wody”, która wybuchła na początku lipca 2019 r. w związku z projektem ekranizacji filmu o Małej Syrence Ariel, na podstawie filmu animowanego „Mała Syrenka”, na motywach baśni Hansa Christiana Andersena pod tym samym tytułem. Chodzi o to, że do głównej roli wybrano Halle Bailey, która jest czarna, podczas, gdy zarówno literacki oryginał, jak i kreskówka przedstawia niewątpliwie dziewczynę białej rasy (https://natemat.pl/278053,kim-jest-halle-bailey-czarnoskora-aktorka-wcieli-sie-w-mala-syrenke ).

Wybór aktorki spotkał się z protestami i to nie tylko białych. Czarnoskóry blogger o pseudonimie The Amazing Lucas również krytycznie wypowiedział się o pomyśle obsadzenia w tej roli czarnej aktorki, twierdząc, że to tak jakby biały aktor zagrał Człowieka-Meteora - https://www.youtube.com/watch?v=dPc4lPmGgOg&t=319s. Mnie osobiście czarna (a dokładniej w kolorze kawy z mlekiem) Arielka nie przeszkadza, gdyż syrena jest postacią baśniową i jako taka może przypominać osobę dowolnej rasy. Nie jest przecież człowiekiem. Jeśli chodzi o podobieństwo do postaci z filmu animowanego, to wbrew pozorom jest ono dość duże. Obie mają szeroko rozstawione oczy i duże usta. Przy odpowiedniej charakteryzacji Halle Bailey może stać się podobna do rysunkowej Ariel bardziej niż się nam wydaje. Dla zainteresowanych podam parę linków, gdzie można znaleźć różne argumenty za i przeciw takiemu wyborowi:

https://www.npr.org/2019/07/09/739950750/disney-cable-channel-defends-casting-black-actress-as-new-little-mermaid

https://www.insider.com/little-memaid-ariel-black-disney-freeform-responds-2019-7

https://www.nst.com.my/lifestyle/groove/2019/07/501974/outrage-delight-black-actor-cast-ariel-little-mermaid-remake

https://www.hulldailymail.co.uk/news/uk-world-news/little-mermaid-cant-ariel-black-3073358

"Wiedźmin"

Nie przebrzmiała jeszcze burza wokół Ariel, a już wybuchła nowa, związana z obsadą w serialu o Wiedźminie (na podstawie serii opowiadań i powieści Andrzeja Sapkowskiego). Najpierw były sugestie, że Ciri ma być czarna, co jednak się nie sprawdziło, później mówiono o czarnej Yennefer, ostatecznie postać tę zagra aktorka pochodzenia hinduskiego Anya Chalotra, natomiast czarna aktorka (właściwie Mulatka – córka białej Brytyjki i czarnego Zimbabweńczyka) – Mimi Ndiweni ma zagrać Fringillę Vigo – czarodziejkę z Nilfgaardu. Nilfgaard leży na południu, więc osobiście nie widzę powodu, dla którego Fringilla nie mogłaby być czarna. Czarna Ciri istotnie by mi przeszkadzała, bo zbytnio odbiegałaby od opisu z utworów Sapkowskiego. Nie znam opinii autora na temat obsady, z tego co wiem, sprzedając prawa do adaptacji jego utworów pozbawił się wpływu na kształt tych dzieł. Aktorów grających w „Wiedźminie” możemy zobaczyć np. tutaj. Autor tego tekstu występuje wybitnie z pozycji polityczno-poprawnościowych, ale co do meritum trudno się go przyczepić.

Swoją drogą świat byłby bardzo szczęśliwy, gdyby główne problemy ludzkości sprowadzały się do tego jakiej rasy mają być Mała Syrenka, Yennefer czy Fringilla.

Jednakże dyskusja w związku rolą syrenki zachęciła mnie do przyjrzenia się innym przykładom obsadzania aktorów zgodnie lub niezgodnie ze swoją rasą. Będzie to spojrzenie z perspektywy historycznej, ale nie jakiś systematyczny przegląd (nie jestem krytykiem filmowym ani historykiem filmu). Po prostu wybrałam co ciekawsze czy bardziej symptomatyczne przykłady z czasów dawniejszych oraz współczesnych.

Whitewashing

Do lat 60-ty XX wieku w filmie dominowali biali aktorzy. Scenariusze nie przewidywały zbyt wielu ról dla postaci nie-białych, a przynajmniej ról głównych. Jeśli jednak w roli głównej miała być postać nie należąca do rasy białej i tak często grała ją osoba biała, tyle tylko, że bardziej lub mniej udolnie ucharakteryzowana. Jeśli postać miała być pochodzenia afrykańskiego – przyciemniano jej skórę, jeśli miał to być Azjata – „robiono” skośne oczy, a jeśli Indianin to czasem twarz malowano w „barwy wojenne, a często jedynie zakładano czarną perukę, opaskę na czoło oraz ozdoby z piór. Poniższy link podaje przykłady obsadzania białych aktorów w rolach postaci nie-białych: https://www.youtube.com/watch?v=9NCIGC537kE oraz https://film.wp.pl/whitewashing-czyli-wybielanie-na-ekranie-te-role-na-przestrzeni-dekad-wywolywaly-skrajne-emocje-6103427433235585a. Mogę dorzucić to jeszcze dwa przykłady bliskie nam geograficznie: seria filmów o Winnetou z lat 60-tych XX wieku. Filmy robione były wg powieści Karla Maya (kilka powieści). Większość filmów powstawała w koprodukcji wschodnioniemiecko-jugosłowiańskiej, czasem z udziałem też innych krajów. Rolę Winnetou grał francuski aktor Pierre Brice. Inne postacie Indian też grane były przez białych aktorów. Inny przykład to polski serial z lat 80-tych „Alternatywy 4”, gdzie w rolę czarnego stypendysty Abrahama Lincolna wcielił się Ryszard Raduszewski. Przyczyną takiego stanu rzeczy był zapewne brak aktorów odpowiedniej rasy, a przynajmniej aktorów będących w stanie zagrać zgodnie z oczekiwaniami reżysera. W przypadku serialu „Alternatywy 4” zapewne chodziło też o efekt komediowy.

Nie znaczy to oczywiście, że egzotyczni aktorzy nie występowali w ogóle. W dawnych filmach amerykańskich postacie czarnoskórych najczęściej grali czarni aktorzy, choć zazwyczaj i tak były to role epizodyczne. W polskim filmie z 1934 r. („Czarna Perła” https://www.filmweb.pl/film/Czarna+per%C5%82a-1934-94458 ) polinezyjską kobietę zagrała Tahitanka Anne Chevalier, znana pod pseudonimem Reri.

Cultural appropriation

W latach 80-tych XX wieku pojawił się nowy termin – cultural appropriation https://en.wikipedia.org/wiki/Cultural_appropriation . Po polsku można to tłumaczyć, jako „zawłaszczenie kulturowe”, choć termin „appropriation” pochodzi od słowa „appropriate” – właściwy, stosowny, więc oznacza dostosowanie, ale to co się pod tym terminem rozumie, to raczej zawłaszczenie. Termin ma więc znaczenie pejoratywne. Jak odróżnić zawłaszczenie kulturowe od przenikania się kultur? W tym właśnie cały problem. Poprawność polityczna zaczyna coraz więcej zachowań uznawać za „zawłaszczenie kulturowe”. Problemem np. zaczyna być przebranie się za postacie z innych kultur. Dochodziło już do takich absurdów, że problemy zaczął mieć człowiek, który przebrał się za stereotypowego Meksykanina, a później okazało się, że miał meksykańskie korzenie https://www.tmz.com/2018/10/18/bebe-rexha-defends-friend-sombrero-poncho-mexican-halloween-costume/ . Jeszcze gorzej przedstawia się sprawa z przyswajaniem kultury czarnych. Popularni w XIX w i na początku XX wieku minstrele – biali odtwarzające postacie czarnych (z pomalowanymi twarzami i ustami pomalowanymi tak by wydawały się większe). W II połowie XX wieku takie minstrel shows uznano za rasistowskie (część z nich istotnie była). Przy okazji za rasistowskie uznano przyciemnianie twarzy. Przekonały się o tym dwie białe studentki z Uniwersytetu w Stellenbosch (Prowincja Przylądkowa Zachodnia, RPA). Przyszły one na studencką zabawę przebrane za kosmitów. Jednym z elementów przebrania było pomalowanie twarzy na fioletowo. Studentki postanowiły „uwiecznić” swój „kosmiczny” wygląd, zrobiły więc zdjęcie i posłały je na jeden z profili społecznościowych. Na zdjęciu jednak fiolet wyglądał jak czarny, więc rozpętała się burza. Dziewczyny zawieszono w prawach studenta, rozpoczęto dochodzenie, które choć zakończyło się przywróceniem ich praw nie u wszystkich rozwiało wątpliwości https://www.thesouthafrican.com/news/open-stellenbosch-retracts-apology-to-purple-face-students-say-it-was-still-black-face/ .

Innym przykładem absurdalnych oskarżeń są komentarze, jakie pojawiły się po śmierci Jonny’ego Clegga - białego artysty odtwarzającego muzykę Zulusów. Artysta nie charakteryzował się na osobę czarnoskórą, jednak i tak nie wszystkim podobało się, że odtwarzał muzykę, do której ich zdaniem, nie miał prawa. Zainteresowanych szczegółami odsyłam do filmu youtubera o pseudonimie Starbird, który punkt po punkcie pokazuje bezpodstawność wszelkich zarzutów wobec artysty: https://www.youtube.com/watch?v=8f0uwCbVomM.

Blackwashing 

A jak wygląda „cultural appropration” w drugą stronę?. Czy obsadzenie Afroamerykanki w roli Małej Syrenki, więc postaci pochodzącej z kultury na wskroś europejskiej jest zawłaszczeniem kulturowym? Próżno tu szukać symetrii. O ile „whitewashing” (obsadzanie białych aktorów w rolach nie-białych) jest coraz rzadszy, to „blackwashing” pojawia się coraz częściej. Czarnoskórzy aktorzy wcielają się w postacie z europejskich mitów i legend (Achilles , Lancelot, Brat Tuck ), a nawet postacie historyczne, co do których wiadomo, że żadnych afrykańskich przodków nie miały. Przykładem tych ostatnich może być obsadzenie Sophie Okonedo (urodzonej w Londynie córki polsko-rosyjskiej Żydówki i Nigeryjczyka) w roli królowej Małgorzaty Andegaweńskiej, żony króla Anglii Henryka VI. Sophie Okonedo istotnie jest świetną aktorką, grała zarówno w filmie, jak i w teatrze, gdzie niejako „specjalizowała się” w rolach szekspirowskich (teatr rządzie się trochę innymi regułami niż film, tam dozwolona jest większa umowność, więc zagadnieniem teatralnego black- czy whitewashingu nie będę się zajmować). Przeciwnicy wyboru zwracali jednak uwagę na fakt, że to tak jakby biały aktor miał zagrać Martina Luthera Kinga lub Nelsona Mandelę. Oto różne głosy na ten temat: https://www.thestudentroom.co.uk/showthread.php?t=4036997 

https://www.express.co.uk/showbiz/tv-radio/667894/Sophie-Okonedo-Undercover-The-Hollow-Crown-Benedict-Cumberbatch-Dominic-Cooke

https://www.quora.com/Why-did-The-Hollow-Crown-portray-Margaret-of-Anjou-as-being-black-Was-she-dark-skinned-or-was-she-white-and-they-just-portrayed-her-that-way

https://www.theanswerbank.co.uk/News/Question1591946.html   

Do pewnego stopnia można jednak zrozumieć obsadzanie nie-białych aktorów w rolach białych. Dobrych aktorów rasy innej niż biała jest coraz więcej, podczas gdy scenariuszy dla nich, owszem przybywa, ale nie w takim tempie „Czarna Pantera” https://www.filmweb.pl/film/Czarna+Pantera-2018-594358 , gdzie główne role odgrywają czarnoskórzy aktorzy, a większość akcji toczy się w Afryce jest raczej wyjątkiem niż regułą. Ponadto wielu ciemnoskórych aktorów bardziej z kulturą europejską niż kulturą swych afrykańskich przodków. Bardziej subtelną formą „blackwashingu” jest włączanie czarnoskórych aktorów do filmów historycznych, gdzie występują w sytuacjach zasadniczo możliwych, aczkolwiek mało prawdopodobnych. Przykładem może tu być scena z filmu „Czas mroku” https://www.filmweb.pl/film/Czas+mroku-2017-782092  , w której to premier Winston Churchill szukając argumentów na rzecz kontynuowania wojny z Hitlerem udaje się na przejażdżkę metrem i pyta „zwykłych ludzi” o zdanie. Jednym z pasażerów jest czarnoskóry mężczyzna, znawca literatury angielskiej https://variety.com/2017/film/columns/darkest-hour-underground-scene-gary-oldman-1202622763/ .  

Kontrowersyjna kreskówka

O ile w przypadku filmów z aktorami zarówno „whitewashing” jak i blackwashing można wyjaśnić dostępnością aktorów o określonym kolorze skóry i umiejętnościach, to trudno jest wytłumaczyć obecność dużej liczby czarnoskórych Rzymian w kreskówce. Chodzi o wyprodukowany przez BBC serial „The Story of Britain” https://www.bbc.co.uk/programmes/p01z2nn3/clips. Podaję link do oficjalnej strony, niestety klipy są niedostępne dla widzów poza UK, dostępne są natomiast na YT, linków z uwagi na prawa autorskie nie podaję. Autorzy reklamują serial, jako przeznaczony dla dzieci 7-11 lat. W 11 odcinkach przedstawiona jest historia Wielkiej Brytanii od epoki kamienia do podpisania Magna Carta (1215 r.), widziana oczami zwykłej rodziny. Najbardziej kontrowersyjny odcinek to „Roman Britain”, gdzie pokazana jest „typowa rodzina” składająca się z ciemnoskórego dostojnika rzymskiego, jego brytyjskiej (białej) żony i dwójki dzieci o skórze w kolorze kawy z mlekiem – wojowniczo nastawionej dziewczynki i pacyfistycznie nastawionego chłopca. Schemat wojowniczych dziewczynek i nieskorych do walki chłopców przewija się przez cały serial, ale to osobna sprawa, choć też prawdopodobnie związana z chęcią „poprawiania” historii tak by pasowała do współczesnych ideałów wychowawczych. Czarnoskóre postacie pojawiają się już we wcześniejszym odcinku „Roman Invasion”, gdzie zastępca dowódcy ma cechy wyglądu mieszkańca Afryki Subsaharyjskiej. Ciemną skórę ma też dość dużo rzymskich żołnierzy, ale też jeden z wojowników brytyjskich. Ciemnoskóre postacie pojawiają się też w odcinku o epoce żelaza (kowal) oraz wczesnym średniowieczu (mnich). Również wśród baronów negocjujących z Janem bez Ziemi jest jeden czarnoskóry i jeden Azjata. Krytyczną analizę serialu przedstawili youtuberzy o pseudonimie Cassius https://www.youtube.com/watch?v=zpDnTYYXXAY oraz Metatron https://www.youtube.com/watch?v=OZH35n7SxW8. Tymczasem w obronie serialu wystąpili niektórzy naukowcy, zwłaszcza profesor Cambridge Mary Beard, która stwierdziła, że serial jest „całkiem dokładny” (pretty accurate), bo starożytny Rzym, a tym samym okupowana przez Rzymian Brytania był etnicznie zróżnicowane https://www.classics.cam.ac.uk/news/roman-britain. Profesor renomowanej uczelni? To chyba powinno zamknąć sprawę, zwłaszcza, macierzysty wydział ją broni https://www.classics.cam.ac.uk/news/roman-britain? Otóż niezupełnie. Pani Beard jest specjalistką od literatury klasycznej, a nie antropologii fizycznej, a nawet historii. Powołuje się na fakt, że Imperium Rzymskie było zróżnicowane etnicznie oraz, że obejmowało również Afrykę. To wszystko prawda, tyle tylko, że mieszkańcy północnej Afryki mają skórę może nieco ciemniejszą niż rodowici Anglicy, ale nie brunatną. Mogli trafić się w armii rzymskiej jacyś Etiopczycy (ci faktycznie byliby ciemni o europejskich rysach twarzy), ale nie byłoby ich tak wielu jak pokazuje kreskówka. W stanowisku Wydziału Klasycznego, broniącego swojej pracownicy też nie znajdziemy słów potwierdzających tezę, że w okupowanej przez Rzymian Brytanii odsetek ludności nie-białej był podobny do tego, co widzimy dzisiaj. Czytamy natomiast:


Na Wydziale mile widziane jest zainteresowanie szerokiej publiczności oraz debata na temat świata antycznego, do której zachęcamy, i do której zawsze zachęcała Profesor Beard. Faktycznie mamy przytłaczające dowody, że Brytania pod panowaniem Rzymian stanowiła społeczeństwo wieloetniczne. Oczywiście nie było to równomiernie rozprzestrzenione w całej prowincji, a - jak można przypuszczać – było znacznie bardziej zauważalne w miastach lub obozach wojskowych niż na wsi. Jednakże mamy braki w rozumieniu. Nowe naukowe dowody (w tym, choć nie wyłącznie - dane genetyczne) oferują ekscytujący postęp, ale winny być starannie interpretowane.


Trzeba przyznać, że wypowiedź bardzo dyplomatyczna. Przetłumaczyłam ją z angielskiego, a teraz ten przetłumaczony tekst „przełożę” na język mniej dyplomatyczny. Brzmiałoby to tak:


Wiemy, nasza Pani Profesor nieco „odleciała”, ale lubimy jak ktoś zasieje jakiś ferment. Społeczeństwo brytyjskie w czasach rzymskich było zróżnicowane i tego się trzymajmy. Czy byli jacyś czarni, czy też nie – dyskutujcie sobie, ale „wicie-rozumicie” – nie możemy głośno krytykować serialu za to, że propaguje wielokulturowość.


Ja osobiście nic przeciw wielokulturowości nie mam. Nie uważam jednak za dobry pomysł propagowanie jej przy pomocy fałszowania historii. Kiedyś naukowcy i popularyzatorzy nauki próbowali udowodnić wyższość białej rasy, podporządkowując się wymaganiom polityków.

Czyżby dalej panowała podobna zasada, tyle tylko, że teza do udowodnienia się zmieniła? Nawet jeśli zgadzamy się z tym, że teza o tolerancji i konieczności akceptacji różnych ras i kultur wokół nas jest bardziej społecznie pożądana i mająca więcej podstaw naukowych niż teza o supremacji białej rasy, nie powinno się jej propagować fałszując historię. Historia daje sporo możliwości propagowania idei zbliżenia ras i kultur, tak że nie musimy uciekać się do kreowania sytuacji nieprawdziwych.


Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura