Ołówek Ołówek
525
BLOG

Władimir Bieszanow "Obrona Leningradu"

Ołówek Ołówek Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Władimir Bieszanow "Obrona Leningradu. Historia bez retuszu", Bellona 2009
320 stron, trzy mapy, Spis treści

Ocena ksiązki w skali 1-6:
Merytorycznie: bardzo mocna czwórka - byłaby piątka gdyby nie niezwykle mało map o średniej jakości.
Jakość tłumaczenia: zero
Jakość redakcji merytorycznej: zero

Ksiązka Bieszanowa to opis trzyletnich walk wokół Leningradu. Od czerwca 1941 (kierunek bałtycki, Tallin, Finlandia, walki na morzu), do stycznia 1944r. Dokładnie opisywana jest tylko strona sowiecka, chociaż o Niemcach też trochę jest. Zrozumienie tekstu utrudnia mała ilość średniej jakości map - można sie posiłkowac innymi publikacjami ale nie o to przeciez chodzi.
Bieszanow jest niezwykle krytyczny dla sowickich dowódców nie szanujących w ogóle zycia swoich żołnierzy - przerażające cytaty, opisy i statystyki. Wszystko to niby wiadomo ale tutaj jest to zebrane w jednym miejscu. Przerażająca lektura. Ton Bieszanowa jest momentami cynicznie złośliwy w stosunku do bandy barbarzyńców rządzących wtedy Rosją, nigdy taki nie jest w stosunku do żołnierzy oddając cześć ich pamięci i bohaterstwu - wcale jednak nie kryjąc przypadków tchórzostwa czy cwaniactwa.
Książka jest oparta wyłącznie na źródłach wtórnych wydanych w ZSRS i Rosji (również najnowsze publikacje) - są oczywiście Dzienniki Haldera, czy wspomnienia Mansteina ale to margines. Nie jest to w sumie takie złe - bo sensownych opracowań o Wehrmachcie w sumie już trochę jest, a o Armii Sowieckiej niestety nie.

W sumie mocna czwórka, warto mieć - jednak jeśli ktoś posługuje się jezykiem rosyjskim to lepiej kupić oryginał!!!!!!!

Wzięty pewnie z ulicy tłumacz Witold Stefanowicz (zapamiętajmy to nazwisko gdyż stanie się pewnie synonimem słabych tłumaczeń z rosyjskiego literatury historyczno-wojskowej) dał popis jakich mało. Abstrahując od niuansowej jakości tłumaczenia z języka rosyjskiego na polski, w zakresie gramatycznym i stylistycznym, które jest moim zdaniem słabe (tłumaczenie wprost, zachowanie formy zdania rosyjskiego w polskim tłumaczeniu co brzmi dziwnie i stucznie itp.) - to w zakresie słownictwa wojskowego Stefanowicz całkowicie poległ na całej linii. 

Mi osobiście strasznie cięzko się czytało tę ksiązkę (choć było warto), własnie ze względu na tłumaczenie. Że nie wspomnę że czerwiec tłumaczowi pomylił się z lipcem (podobne nazwy w rosyjskim, tak jak w angielskim). Jeśli takie tłumaczeni przeszło przez ręce redaktor merytorycznej Janiny Snitko-Rzeszut to jest ona osobą na nie swoim miejscu i powinna zostać zwolniona w trybie natychmiastowym z pracy - bo się do niej nie nadaje. Nie każdy musi być redaktorem w wydawnictwie zajmującym się historią wojskowości - ziemniaki też ktoś musi sprzedawać.

Podsumowując, gdyby nie błędy tłumacza i redaktora merytorycznego mielibyśmy solidną pozycję dotyczącą frontu wschodniego, gdyby jeszcze dodać parę dobrych map - to byłaby to bardzo dobra ksiązka. A tak, mamy co mamy - w sumie polecam ale ze zbolałym sercem :roll:

Ołówek
O mnie Ołówek

Wydawnictwo Tetragon www.tetragon.com.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura