oranje oranje
266
BLOG

WTC czyli o rozstawie szyn kolejowych

oranje oranje Polityka Obserwuj notkę 5

Kładący się na skrzydło F-16 na tle mapy Afganistanu z napisem czerwonymi wersalikami: „Now it's our turn” - taki nadruk miała koszula, którą wtedy dostałem z NYC i która niedawno dopiero poszła w szmaty. Ameryka miała dobrze – już pierwszego dnia po zamachu drukowała te koszule, bo wiedziała, kto i po co ją zaatakował. Atakujący wróg to przecież figura komiksowa, czarno-biała, wyczerpująca na starcie wysiłek myślenia o sprawcach.

Cały świat zastanawiał się nad tym amerykańskim: „Teraz nasza kolej” i gdyby wtedy jakiś bukmacher przyjmował zakłady, to żywy bin Laden w roku 2010 szacowany byłby w stosunku 1/1000000 dolarów. Tak czy siak te F-16 rzeczywiście poleciały nad Afganistan, trochę tam popukały i w ramach krucjaty z czasem zorganizowano też europejski kontyngent do Afganistanu.

(W roli smrodu za wojskiem zakontraktowano też polską armię, która to zadawała szyku na miejscu w butach i kamizelkach kuloodpornych zakupionych za własne pieniądze żołnierza oraz w jakichś tam rosomakach czy innych wozach bez pancerza. Że wypowiadam się bez szacunku dla munduru polskiego żołnierza? Dla munduru akurat mam, ale dla żołnierza – po 10 Kwietnia - już mniejszy. Armia, która znosi bez słowa sprzeciwu nieuzasadnione obelgi kierowane przez polityków w stronę poległych w Smoleńsku własnych dowódców nie zasługuje na szacunek).

No, ale życie toczy się własnym torem, a w świecie anno 2010 tor ten coraz powszechniej ma szerokość 1524 cm, co implikuje różne rzeczy. Oto Ameryka otorbiła sobie tragedię WTC, gruzy uprzątnęła, w przestrzeń pop wygenerowała kilka nowych ikon, a w promocji zafundowała sobie prezydenta ponad podziałami. Rosja zaś oczywiście „boleśnie dotknięta i solidaryzująca się z narodem amerykańskim” przygląda się od lat działaniom w Afganistanie z życzliwą uwagą.

Czas wojowania Ameryki i Europy w górach Kaukazu, czas związania budżetów wydatkami w wojnach zamorskich, czas postępującego rozpadu kulturowego Zachodu, czas nieokiełznanej kredytowej konsumpcji i wynikającego stąd kryzysu jest czasem darowanym Moskwie i – z pewnością – rekonwalescentnym. Czas brukselskiego rozprężenia, obowiązującej mitomanii o „Europie bez wojen”, wolności bez granic, nieprzydatności Kościoła i tak dalej to kojący balsam dla Kremla.

Myślę, że destabilizacja Europy posuwać się będzie nadal torem o rozstawie szyn 1524. I choć anachroniczne w XXI wieku mogą wydawać się teorie o zmianach granic (po co komu krwawa zmiana granic, jeśli mieszkańców „w granicach” można zniewolić kredytem w zagranicznym banku?) to nie zapominam, że Rosja jednak może mieć w tym względzie swoją odrębną „przyzwyczajkę” i optykę zgoła inną niż ta, która wydaje się naszym politologom i publicystom - jedynie logiczną.

Myślę też, że niebawem Europa doświadczy wzmożonej aktywności ruchów separatystycznych oraz ulicznych wystąpień mniejszości narodowych i religijnych. Szansę na trwanie mają kraje z rządami czytającymi przeszłość i antycypującymi nadchodzące wydarzenia. I to nie w perspektywie 10-20 lat. W tym scenariuszu widzę już napisy końcowe tego filmu: „W życiu w Europie udział wzięli: Polska, Ukraina, Słowacja, Rumunia, Bułgaria, Austria, Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia...”.

Bo teraz jest ich kolej. A Ameryka będzie zdziwiona.

 

oranje
O mnie oranje

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś. Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka