Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
90
BLOG

Czy niepodległość jest tylko od święta?

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Polityka Obserwuj notkę 1

Andrzej Owsiński

Czy niepodległość jest tylko od święta?

W świętowaniu dnia niepodległości, lub jak kto woli „obchodzeniu Święta Niepodległości” obecna władza w Polsce bije na głowę, a nawet na wiele głów, wszystkie dotychczas rządzące ugrupowania od samego początku zmian ustrojowych, czyli od roku 1989.

Ktoś jednak złośliwie napisał przy tej okazji że „im więcej świętowania tym mniej niepodległości”. Mam do tej opinii zasadnicze uwagi, a właściwie to jedną lecz w moim przekonaniu decydującą, a mianowicie przekonanie, że z niepodległością jest jak z cnotą: albo się ją ma albo nie. Jeżeli cokolwiek robię z obcego polecenia pod przymusem, to znaczy, że niepodległości nie mam i reszta dyskusji jest zbędna.

Wstępując do UE zdawaliśmy sobie sprawę, że przynależność do tej organizacji pociąga za sobą konieczność przestrzegania reguł w niej obowiązujących, podobnie jak w każdej organizacji. Nie oznaczało to jednak pozbycia się naszej niepodległości, a jedynie dokonywanie świadczeń na rzecz tej organizacji w zamian za określone korzyści.

W praktyce okazało się, że „świadczenia” rosną, a korzyści kurczą się, ponadto postępowanie administracji unijnej, która powinna służyć zjednoczonym państwom, coraz bardziej nabiera charakteru władztwa wykraczającego poza zakres uprawnień traktatowych. Dotyczy to jednak wyłącznie krajów z dawnego sowieckiego obozu. Cel dla którego zostały one włączone do UE ujawnił w swoim czasie prezydent Francji Chirac, nakazując im „siedzieć cicho”.

Nie mamy zatem do czynienia ze wspólnotą państw, dbającą o harmonijny rozwój wszystkich jej członków, ale z unią „dwóch prędkości” jak eufemicznie została nazwana oczywista dyskryminacja i bezprawna interwencja w wewnętrzne sprawy państw. Klasycznym przykładem w tej mierze jest sprawa „praworządności”, czyli swobodna ocena ze strony unijnych władz wykonawczych podporządkowania wybranym ich poleceniom. Nie ma to nic wspólnego z prawdziwą praworządnością, polegającą na przestrzegania obowiązującego prawa.

Taką wiążącą ocenę, czyli orzeczenie może wydać jedynie sąd na podstawie rozpatrzenia konkretnych przypadków z zachowaniem sądowego trybu postępowania. Działania KE w tym względzie stanowią naruszenie prawa i powinny być zaskarżone do sądu, a winni podlegać karze.

Jak dotąd nikt nie zdobył się na skierowanie sprawy na drogę sądową.

Ewentualne uchwały Rady Europejskiej w tym przedmiocie nie mają mocy prawnej i mogą być traktowane jedynie jako nieobowiązujące poglądy. Oczywiste naruszenie prawa oznacza, że UE przestała być instytucją prawną na rzecz satrapii wykorzystującej przewagę siły. W tym przypadku dotyczy to możliwości dysponowania pieniędzmi.

Państwa podporządkowujące się takim działaniom KE w tym momencie tracą suwerenność, będącą podstawowym warunkiem niepodległości, a sprawcy [powinni być] imiennie oskarżeni o zdradę.

Wszystko to jest aktualne pod warunkiem że państwo reprezentujące Polskę, tzw. „III Rzeczpospolita” jest państwem niepodległym.

Z okoliczności jego powołania i z treści stosowanej w nim konstytucji wynika, że nie jest to twór niepodległy. Stanowi bowiem kontynuację PRL, sowieckiego nadania, w sposób oczywisty pozbawionej niepodległości, a wprost zapisanej podległości Sowietom. Ażeby ten fakt podkreślić wprowadzono zapis konstytucyjny o bezpośrednim obowiązywaniu prawa zewnętrznego w rozdziale o źródłach prawa, a szczególnie w art. 90. To co się mieni „walką o utrzymanie niepodległości” jest w istocie fragmentem walki o jej odzyskanie. Niestety nie ma możliwości jej odzyskania bez zasadniczej zmiany konstytucji.

Formalnie, z racji braku jej umocowania prawnego, nie wymaga to zapisanej w niej kwalifikowanej większości w sejmie, wystarczy orzeczenie Sądu Najwyższego o rzeczywistym stanie prawnym.

Z racji braku przekazania ciągłości władzy prezydenckiej, wymagającej przekazania oryginału konstytucji i zaprzysiężenia jej wg. obowiązującej roty, państwo stworzone zapisem noszącym nazwę „Konstytucji RP” z 2 kwietnia 1997 roku nie stanowi kontynuacji niepodległego państwa polskiego, a jedynie jest swego rodzaju „transformacją” PRL, czyli „PRL bis” jak mawiał Wałęsa.

Szczególnie dramatyczna jest walka braci Kaczyńskich o nadanie charakteru państwa niepodległego obecnej formie polskiej państwowości. Natrafili bowiem na opór ze strony wszystkich sił, którym ta forma odpowiada, tj. przede wszystkim Niemiec, Rosji i władz unijnych, a szczególnie ze strony obecnej opozycji w Polsce, sprawującej przez przeszło dwadzieścia lat władzę jako kontynuację PRL.

W tą walkę wpisana jest tragedia smoleńska, która ujawniła też prawdziwe oblicze walczących stron.

Można wyrazić daleko idące obawy, że bez zmiany konstytucji i definitywnego zerwania łączności z PRL, wymagającej zresztą jej osądzenia i przedstawienia odpowiednich oskarżeń, a także związanych z nimi roszczeń w stosunku do Rosji jako prawnej spadkobierczyni ZSSR – nie da się ostatecznie przywrócić Polsce stanu niepodległości.

Bieg historycznych zdarzeń wymaga jednak działań zdecydowanych, zmierzających do zmiany stanowiska w skali światowej w celu wyeliminowania świadomie fałszywej, zakłamanej oceny postawy niektórych państw z Rosją na czele. Bez tego nie można oczekiwać wprowadzenia pokojowej i wolnej współpracy narodów.

Można zarzucić takim dążeniom cechę utopijności, co nie zmienia jednak konieczności prowadzenia o nie walki. Ludzie powszechnie powinni mieć przynajmniej świadomość prawdziwego oblicza świata.

Toczona obecnie walka na polskim, oficjalnym forum politycznym odbywa się na warunkach dyktowanych przez przeciwników rządu, co niesłychanie utrudnia możliwość odniesienia sukcesu w postaci odzyskania atrybutów niepodległości.

Słabością strony rządowej jest przyjęcie konwencji licytacji z opozycją w zakresie: „kto da więcej”. Opozycja ma w tym względzie oczywistą przewagę, gdyż nie musi niczego z obiecanek realizować, natomiast rząd musi się wykazać wykonaniem obietnic.

Ten sposób walki prowadzi nieuchronnie do pogorszenia sytuacji gospodarczej państwa. Wprawdzie nie wiemy jaki udział w obecnej inflacji mają rządowe wsparcia dla ludności, lecz nie ulega wątpliwości fakt pojawienia się na rynku konsumpcyjnym dodatkowej, wielomiliardowej sumy pieniędzy. Jednakże bodajże gorsze skutki wynikają z wyrabiania postawy roszczeniowej bez zachęty do aktywnego uczestnictwa w procesie twórczym. Jest to zresztą powszechna choroba naszej cywilizacji, niosąca groźbę nieuchronnej jej likwidacji.

Znacznie lepiej było by tworzyć zachętę do podejmowania na szerszą skalę produkcji i usług wypierając obecne zawłaszczenie rynku przez produkty obce. Nie jest to łatwe, ale całkiem możliwe, mając szczególnie na względzie wyśrubowaną propozycję cenową ze strony produktów zachodnich i niską jakość wschodnich.

Ze strony rządu wymagane jest w pierwszej kolejności uczestnictwo w przełamaniu wpływów lobby importowego i zachęta do współdziałania i jednoczenia wysiłków w kierunku tworzenia silnych, autentycznie polskich przedsiębiorstw.

Posiadanie autonomicznej gospodarki jest też elementem niepodległości, podobnie jak i odpowiednie warunki obronne, żeby na nasze ziemie nie spadały bezkarnie obce rakiety.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka