Koszmarna, skandaliczna i bulwersująca wiadomość obiegła wczoraj świat! Pisowski minister kultury, tudzież innych takich, porównał wczoraj ciężką dolę uciskanych przez zaprzyjaźnione media członków partii rządzącej z losem niemieckich Żydów przed wybuchem wojny. Miano ich piszę literą jak najsłuszniej wielką, gdyż chodzi nie o religię, a grupę społeczną rozumianą zgodnie z duchem ustaw norymberskich. Porównał Żydów zaszczutych propagandą dra Goebbelsa do pisowskiego ludu oraz pisowskich elit...
To jakże haniebne zachowanie spotkało się z jedynie słuszną reakcją Forum Żydów Polskich - też chyba się postrzegają zgodnie z ustawami? - w ramach której niezastąpiony Paweł Andrzejewski wytknął nieubłaganym palcem błędy wszetecznika.
Od fal Bałtyku po Giewont rozległo się głośne aj waj! Dzisiaj powtarza je echo w mediach całego globu, tym bardziej że złowrogi browarnik Jakubiak także miał się dopuścić podobnej myślozbrodni.
Zastanówmy się chwilkę, co w tym takiego strasznego i oburzającego ludzi dobrej woli. Rozumiem, że porównanie sytuacji współczesnych Pisiewiczów do gehenny niemieckich Żydów z lat 30. to bardzo gruba przesada, niesmaczna hiperbola. Co więcej, zupełny absurd!
Bo przecież zaszczuwani przez Goebbelsa drobni sklepikarze, w przeciwieństwie do członków i sympatyków partii będącej przy władzy, byli w naprawdę ciężkim, groźnym położeniu. Porównania użyte przez obu panów są zwyczajnie nietrafione i można je podać za przykład zepsucia języka debaty politycznej we współczesnej Polsce.
To wszystko nie usprawiedliwia jednak ogromu oburzenia i wściekłego klangoru podniesionego przez oficjalnych Żydów i pozostałych piewców politpoprawności. Mało to różnych głupot mówią politycy?
Całość przypomina mi inną dętą aferę, nakręconą w mediach po tym jak jakiś komentator sportowy odnosząc się do wypowiedzi nt. obozu szkoleniowego jednej z drużyn, śmiał uciąć dyskusję zdaniem: obozy to byly w Auschwitz. O ile dobrze pamiętam, ten człowiek został zaszczuty przez radio i telewizję, jak nie przymierzając wiadomo kto w przedwojennej Rzeszy. Wszystkie media wmawiały ludziom, że oto dziennikarz na wizji wulgarnie żartował z holokaustu...
A przecież on nie powiedział nic niestosownego!
Czy w Auschwitz były obozy? No przecież nie żaden Disneyland! Czy samo stwierdzenie, że były, to jakiś wulgarny dowcip? W żadnym wypadku, to jasne! Znam trochę wulgarnych dowcipów, więc mogę o tym zaświadczyć. Nieprzemyślana riposta, drobna niezręczność w dyskusji - to wszystko co zrobił ten człowiek. Co było jego zbrodnią?
Otóż odważył się on użyć świętego wyrazu "Auschwitz" w nieodpowiednim kontekście. Tak samo jak Marek Jakubiak i pożal się Boże Gliński, którzy śmieli porównać jakichś tam gojów do Żydów.
Właściwym celem medialnego linczu na tych wszystkich panach jest tresura Polaków w "należnym" poczuciu szacunku. Goj ma się zastanowić parędziesiąt razy, zanim publicznie wypowie słowa objęte tabu. Wszyscy ludzie są równi, ale niektórzy równiejsi, i każdy to musi zrozumieć. Co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie, bo nie dla psa jest kiełbasa.
Nie można ot tak po prostu mówić o żydach i Auschwitz! Jeśli już musisz pokalać świętości swym brudnym językiem, to najpierw - goju! - uklęknij...