Znajomy Józefa K. Znajomy Józefa K.
227
BLOG

Rzecz o feromonach

Znajomy Józefa K. Znajomy Józefa K. Społeczeństwo Obserwuj notkę 1

Feromony to podstępne, niewidzialne stworzenia o potężnej mocy. Czynią rzeczy i ludzi atrakcyjniejszymi niż są w rzeczywistości. O ich fenomenie zrobiło się głośno kilka lat temu, ale wychodzi na to, że już XIX-wieczni angielscy literaci orientowali się nieźle w temacie.

William Makepeace Thackeray, znany pisarz angielski, kojarzony przez publiczność głównie za sprawa głośnego „Targowiska próżności”, popełnił kiedyś dzieło o prototypach feromonów pod tytułem „Pierścień i róża”. Dwa magiczne te przedmioty sprawiają, że główni bohaterowie historii stają się niebywale atrakcyjni dla reszty świata. A skoro tak, to sukcesy, nie tylko towarzyskie, stają się ich udziałem – a kiedy człowiek odnosi sukcesy to życie nabiera barw, nieprawdaż?

Członkowie wyimaginowanych rodów królewskich w wyimaginowanej krainie przepędzają zatem czas na wzajemnym podkradaniu sobie pożądanych fantów. Pierścień i róża przechodzą z rąk do rąk sprawiając, że wątki zapętlają się odpowiednio, a akcja nabiera należytego rozmachu. Tak na marginesie należy dodać, że bohaterowie powieści spędzają też czas na walce o władzę (a jakże!) – która to walka nieczęsto bywa udziałem szeregowego obywatela, co ze smutkiem należy odnotować.

Ale za to taki feromon, jak najbardziej, otacza nas codziennie! Wieść gminna niesie bowiem, że pracownicy angielskich supermarketów spryskują specjalną i stężoną dawką feromonów w sprayu te produkty, które za nic w świecie nie chcą się sprzedawać. Można tego newsa potraktować jako zwykłą bujdę. Ale z drugiej strony, pomyślmy: czy nie zdarzyło nam się wyjść z supermarketu z deską do prasowania czy zestawem wędek, chociaż mamy w domu już cały potrzebny sprzęt prasujący i szczerze nie znosimy wędkarstwa?! Naprawdę, zagadnienie z zakresu magii. Podobnie jak paradoks matematyczny: wrzucamy do pralki sześć par skarpetek, a po godzinie nie jesteśmy w stanie doliczyć się połowy jednej pary. Jak to działa?!

Pogódźmy się z rzeczywistością – bo skoro faktycznie kupujemy pod wpływem feromonów, to najwidoczniej tak musi być, bo tak wygląda postęp światowy w dziedzinie handlu i kropka. Wypada jedynie pokłonić się  pracownikom supermarketów, za to, że w swojej mądrości detalicznej nie spryskują produktów, które same w sobie są już odpowiednio atrakcyjne dla nieszczęsnego klienta. Na przykład herbaty i herbatników, które bezapelacyjnie są esencją dnia dla Wyspiarzy i centralnym punktem doby w temacie „fajf oklok”. Gdyby bowiem tak było, to cały naród pogrążyłby się w herbacianym nałogu, a codzienny podwieczorek trwałby bez ustanku, podobnie jak ten, który trwał wiecznie w historyjce „Alicja w krainie czarów”. A stąd już tylko krok do ogólnonarodowego rozkładu i chaosu na kontynencie. Wielkie podziękowania dla sieci supermarketów za to, że tak rozsądnie i odpowiedzialnie dawkują nam codziennego feromona!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo