Paweł Pomianek Paweł Pomianek
506
BLOG

Refleksje po lekturze książki Pani Łyżeczki

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Rozmaitości Obserwuj notkę 7

Głęboka, mądra i w dodatku napisana pięknym, artystycznym stylem; pamiętnik w formie prozy poetyckiej – tak najkrócej określiłbym książkę Pani Łyżeczki Gdy dom jest światem.

Niniejszy wpis, chciałbym napisać trochę „Okiem filologa polskiego”, bo i takie wykształcenie obok teologicznego posiadam, a trochę „Okiem człowieka wrażliwego”. No i jeszcze trochę pewnie „Okiem młodego ojca”. Nie ukrywam, że świat Pani Łyżeczki jest dla mnie ciepły, piękny i bliski.
 
Książka zaskoczyła mnie już na samym początku, a konkretnie w doskonałej Przedmowie Panike Ziołowej Nostalgii. Otóż ku mojemu zdziwieniu – a o czym Czytelnik dowie się za chwilę, z wpisami Łyżeczki nie miałem do czynienia – Autorka przedmowy pisze: „Blog Pani Łyżeczki to kawał dobrej literatury”, po czym umieszcza Łyżeczkę wśród tak cenionych polskich autorek, jak Konopnicka, Orzeszkowa czy Dąbrowska. Co więcej, stawia ją wyżej od nich, przynajmniej pod względem prezentacji prawdziwego obrazu kobiety i jej codziennego życia i sposobu myślenia.
 
Powiem szczerze, że ta Przedmowaukierunkowała moje spojrzenie na książkę Łyżeczki, a raczej wyczuliła mnie na ten literacki aspekt książki. Spodziewałem się opisu domowego życia, znalazłem tego sporo, ale otrzymałem też coś więcej – „kawał dobrej literatury”. W Starożytności z literaturą czy teatrem odbiorca stykał się po to, by doprowadziła go ona do swoistego katharsis – oczyszczenia. Sądzę, że Pani Łyżeczka niekoniecznie stawiała przed sobą takie zadanie. A jednak, czytając jej wpisy, człowiek staje się jakiś taki spokojniejszy, radośniejszy, bardziej pozytywnie patrzy na swoje miejsce w świecie i w życiu i bardziej kocha swoje dziecko. Zdaje się, że człowiek po prostu zwyczajnie staje się lepszy…
 
Co znajdziemy w książce? Dużo liryki przeplatanej epiką. Liryki: opisów duchowych i psychicznych stanów, przeżyć, a przede wszystkim miejsc, które ewokują skojarzenia, przeżycia, obrazy. Obrazy zatrzymane, jakbyśmy oglądali stare fotografie, które jednak pod piórem Pani Łyżeczki zdają się nagle poruszać, nabierać życia, oddychać. Czasem oglądamy kilka takich pozornie oderwanych od siebie obrazów, które w zadziwiający sposób zaczynają się układać w jedną spójną kompozycję.
 
Epiki. Bo przeczytamy w książce wiele historii z życia wziętych. Wiele rozmów z dziećmi, które czasami są trudne, ale najczęściej ogromnie cieszą Serce Mamy. Przeczytamy też o wielu wspomnieniach z górskich wycieczek. Wszystko pełne nastroju refleksji, ale nie zabraknie też radosnego przymrużenia oka, przede wszystkim wobec własnej osoby.
 
Kim więc jest Pani Łyżeczka? Jest małą dziewczynką płatającą figle w domu dziadków, dzieckiem które cieszy się z górskich wycieczek; jest młodą kobietą, która buduje swój dom, szuka swojego miejsca, która potrafi cieszyć się życiem; jest wreszcie matką, która nie stara się zamęczyć swoich dzieci swoimi mądrościami, ale stara się przede wszystkim swoje dzieci czytać. Każde traktować w taki sposób, jaki jest dla niego najbardziej korzystny.
 
Tutaj konieczna jest osobista dygresja. To, co mnie w Łyżeczce urzeka to fakt, że nie stara się ona tresować swoich dzieci, jak robi to większość rodziców. Za to przede wszystkim stara się je poznawać. Cały czas widzi w nich odrębne jednostki, z różnymi pragnieniami, z różnymi potrzebami, różnymi problemami. Tych problemów nigdy nie lekceważy. Potrafi pochylać się nad problemem każdego z dzieci, jakby od tego zależał cały świat. Bo wie, że w oczach dziecka tak właśnie jest. Tym przypomina mi moją Mamę. Moja Mama zawsze ze mną rozmawiała, potrafiła mnie słuchać, rozumiała moje potrzeby, towarzyszyła mi w trudnościach. Nigdy nie ośmieszała moich dziecięcych problemów. Potrafiła przeżywać je razem ze mną, choć na pewno sama doskonale rozumiała, jakże są niewielkie. Każde z dzieci traktowała inaczej – choć kochała tak samo – wychodząc naprzeciw potrzebom każdego z nas. Jako najstarszy syn mogłem się temu przyglądać już w dzieciństwie, dziś oglądam replay, patrząc jak moja Mama traktuje naszą Juleczkę. Cieszę się, że są rodzice o podobnym modelu wychowawczym. To właśnie takich rodziców naprawdę się kocha. Przez całe życie.
 
Jest jeszcze jedna rzecz, o której chcę wspomnieć, a która wydaje się istotna dla budowania tak pozytywnego odbioru książki. Otóż Pani Łyżeczka kocha swoje życie. Nie, to nie znaczy, że jest super lekkie i w ogóle luz. Jest czasami trudne, ale… może oddajmy głos samej… a no właśnie ten kolaż różnych stylów każe w tym momencie zapytać, czy powinienem napisać Autorce, bohaterce, narratorowi czy może podmiotowi lirycznemu. Może jednak akurat w tym miejscu nie będzie faux pas jeśli napiszę Autorce: Znalazł się ktoś, kto mnie nauczył, że Historię ma się tylko jedną. I trzeba ją poznawać i szanować. Z czasem można też polubić.
 
**************
 
Były zachwyty, a teraz o tym, co mi się nie podobało… Tak, tak i na to znajdzie się jeszcze miejsce. Pierwsza rzecz to może zbyt mała obecność w książce Pana Łyżeczki. Niby był, odczuwało się jego milczącą obecność, ale jakby cały czas w cieniu. O ile, czytając, zdążyłem zaprzyjaźnić się z Panią Łyżeczką, z Panną T., Panną Ł., a nawet pouśmiechać się trochę do Chłopczyka S., o tyle Pan Łyżeczka pozostał postacią nieco tajemniczą. Choć z drugiej strony. Mało mówi, ale czuje się, że jest ważny. Gdyby poczytać Ewangelię… To trochę taki Święty Józef, więc może właśnie wszystko jest w porządku.
 
Druga rzecz natomiast wyraźnie mi przeszkadzała. Ja wszystko rozumiem, styl etc., ale mimo wszystko to były wpisy z bloga. I bardzo, bardzo zabrakło mi datacji i podawania godzin poszczególnych wpisów. Denerwowało mnie np., że nie wiem, o ile ten tekst, który czytam jest młodszy od wcześniejszego, do którego nawiązuje. Przeszkadzało mi też to, że we wpisie było napisane, że jest noc itp., ale nie znałem godziny publikacji. W jednym z wpisów znalazło się też stwierdzenie: „dawno nie pisałam o starym dworku”. A dawno, to znaczy ile? Dawno to może być tydzień, miesiąc, trzy miesiące. Dla mnie to dawno nie było, bo o dworku miałem dziesięć stron wcześniej – czyli przed chwilą. Datacja tego typu problemy by rozwiązała. Można też oczywiście było inaczej rozmieścić wpisy, mianowicie pogrupować je tematycznie (zdaje się, że tak rozwiązała to Sosenka), wtedy podawanie dat byłoby zbędne, choć nie wiem czy czytałoby się równie przyjemnie.
 
Ale nie będę się nad tym rozwodził, bo jeszcze ktoś pomyśli, że było to jakoś szczególnie uciążliwe. Nie, tylko czasami. A sam pomysł wydania tego w formie książkowej genialny!
 
**************
 
W drugiej połowie października przeczytałem na stronie Frondy artykuł o Pani Łyżeczce i Sosence. Była to dla mnie wielka frajda poczytać na portalu, na który zaglądam najczęściej o osobach, które znam z komentarzy na moim blogu. Pani Łyżeczka komentowała u mnie sporo w zeszłym roku, Sosenka natomiast była jedną z tych, która wprowadzała mnie do tajemniczej krainy Salonu24 – dzięki niej i jej podobnym już od samego początku czułem się dobrze, wiedziałem, że obok lewaków-pieniaczy mogę znaleźć ludzi ciepłych, życzliwych, którzy dzielą ze mną przynajmniej dużą część moich poglądów.
 
Tak, naprawdę Sosenkę i Łyżeczkę znałem właśnie głównie z mojego bloga. Pani Łyżeczki nie czytałem bodaj nigdy (lub nie pamiętam, że czytałem). A Sosenkę raptem kilka razy i to już dawno. Z ekranu takie rzeczy czyta mi się źle. (A przynajmniej z czcionek arialopodobnych.) Trudno mi się w ogóle na tym skupić. Trudno odnaleźć sens wpisu… Jako polonista wiedziałem jednak, że takie rzeczy doskonale czyta się, gdy można nad tym spokojnie przysiąść, odpocząć. A w dodatku część artykułu na Frondzie o Pani Łyżeczce tak mnie zachwyciła, że powiedziałem do Żony: Kup mi tę książkę na mikołaja. Na mikołaja się nie udało, bo jako że mamy możliwości tańszego nabywania książek z wydawnictw lub od hurtowni, nie zdecydowaliśmy się na zakup bezpośrednio przez Sklep Emmanuela. Jednak koło 5 grudnia otrzymaliśmy sygnał: książka jest już dostępna w hurtowniach. I może to przesunięcie było nawet lepsze, bo oto książkę Pani Łyżeczki i Sosenki znalazłem pod choinką… A bo Święta to idealny czas, by odpłynąć do Łyżeczkowa – przynajmniej na kilka chwil (i tak po kilka razy dziennie).
 
**************
 
Książkę sobie dawkowałem. Gdy dom jest światemnie wciąga jak powieść czy nawet dobra książka o tematyce, która nas interesuje. Nie znajdziemy tu wartkiej akcji, nie budzi grozy rodem z thrillera. Jej specyfika jest nieco inna. To jest taka książka do odpoczywania. Książka, którą najlepiej spożywa się po kawałeczku, w wolnej chwili, a następnie spokojnie, spokojnie się ją trawi. A potem znowu, i znowu, i dalej, i dalej zagłębiamy się w cudowny świat Pani Łyżeczki. A pory roku ni to szybko, ni to powoli mijają, odpływają… lato-jesień-zima-wiosna-lato-jesień-zima-wiosna i nagle z zaskoczeniem stwierdzamy: o jej… już koniec.
 
Zachęcam do przeczytania. Ja będę polecał tę książkę swoim bliskim: Żonie (zresztą Ania już czytała fragmenty i powiedziała: te wpisy są takie ciepłe!), Mamie… Ale także tym, którzy lubią czytać literaturę piękną, którzy kochają poezję. Nie dość, że piękne i uczy życia, to jeszcze dobrze napisane…
 
Czy więc zobaczymy kiedyś książkę Łyżeczki w kanonie lektur szkolnych? Wątpię, najlepsza literatura raczej jest zawsze poza mainstreamem. Choć życzę tego Autorce, ale i uczniom. Bo ta książka uczy pisać, uczy myśleć, uczy szanować każdego człowieka, uczy co jest w życiu najważniejsze, uczy wiary…
 
**************
 
Teraz przede mną Sosenka. I zapewne znowu zostawię ślad na blogu.

 

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości