Paweł Pomianek Paweł Pomianek
70
BLOG

W Rzeszowie zaszumiała Sosenka, zadzwoniła Łyżeczka. Relacja

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Rozmaitości Obserwuj notkę 5

Pierwsza! – mogłaby krzyknąć Sosenka, gdy w piątek, pewnie krótko po powrocie do domu napisała swoją relację z Rzeszowa. Druga! – mogłaby zawołać Panie Łyżeczka, gdy w sobotnie późne popołudnie dodała swoją notatkę. A ja, że się prawie tydzień ociągałem – to zostałem na koniec.
 
Właściwie to pisanie relacji o czymś po tygodniu w internecie, to pisanie o sto lat za późno. Zwłaszcza, że w międzyczasie zdarzyło się nawet w samym Rzeszowie wiele ważnych rzeczy. Gdy wejść na lokalne portale, dziś, wczoraj (i pewnie i jutro) mówi się niemal wyłącznie o skali powodzi w naszym województwie. Jako że mieszkam jednak w domu położonym na górze – o czym wspomniały w swoich relacjach Sosenka i Pani Łyżeczka – to jestem z tych problemów nieco wyłączony. A piszę dlatego, ze dla osób, o których się pisze i dla ich najbliższych, nie ma tak wielkiego znaczenia, kiedy napiszę. Taki tekst czyta się zawsze jako coś ważnego i cennego. Tak w każdym razie czytałem teksty Sosenki i Łyżeczki.
 
Jako że piszę ostatni, pozostaje jeszcze jeden problem: konwencja wpisu. Sosenka wybrała konwencję półżartem (tradycyjnie). Łyżeczka konwencję artystyczną (też tradycyjnie). Mnie w zasadzie została konwencja relacji (choć często zwłaszcza do konwencji Sosenkowej będę się odwoływał). I druga kwestia, którą determinuje to, że piszę ostatni jest również to, że wiem, co już zostało napisane. Napiszę więc z jednej strony o tym, co jeszcze napisane nie zostało, a z drugiej o swoich odczuciach, o tym, co dla mnie ważne. Miałem nadzieję, że wniosę coś nowego, publikując kilka zdjęć ze spotkania autorskiego, ale trochę z Noblogą pokpiliśmy sprawę ze zdjęciami. One wprawdzie pewnie będą, ale jeszcze nie teraz.
 
Po tym przydługim – zaporowym dla niezainteresowanych – wstępie przechodzę do konkretów.
 
**************
 
Co do tytułu. Zastanawiałem się, jaka jest główna cecha łyżeczki i stwierdziłem, że jest nią mieszanie. Ale gdybym napisał „zamieszała Łyżeczka” to brzmiałoby to raz że głupio, dwa że miałoby inne znaczenie niż w założeniu. Zdecydowałem się więc na „zadzwoniła Łyżeczka”, bo gdy Pani Łyżeczka opowiada o tym, jak wybrała sobie nick, to jakoś zawsze mam przed oczami łyżeczkę uderzającą w szklankę.
 
**************
 
Sosenka zaczęła relację od lumpexu. Pani Łyżeczka cofnęła się nieco wcześniej, do momentu przyjazdu Sosenki. Ja pozwolę sobie zacząć od początku, czyli od przyjazdu Łyżeczki. I – jako że do tej pory tego nie opisano, a np. Sosenka na pewno chętnie przeczyta o tym, czego nie wie, bo jej nie było – trochę miejsca poświęcę właśnie tej części.
 
Około 13.3o odbieram telefon od Noblogi. Okazuje się, że Łyżeczka już jest w Rzeszowie, a ja pomyliłem godzinę przyjazdu pociągu z godziną odjazdu w dalszą drogę. Na szczęście jestem już przed stacją. Do przyjazdu Sosenki jest planowo 25 min. Idziemy na kawę, by na chwilę przysiąść a potem ruszyć po Sosenkę. Ta jednak uporczywie nie kontaktuje się z nami i nie odbiera telefonów Łyżeczki i Noblogi. – Pewnie ma jeszcze daleko… i śpi – konstatuje Pani Łyżeczka. Widać zna koleżankę na wylot. Po drodze powoli się poznajemy… Właściwie ja poznaję Dziewczyny, a one mnie, bo Łyżeczka i Noblog znają się od dawna. Siadamy w kawiarnio-lodziarni przy ul. Kanałowej. Noblog funduje duże lody. I zaczynają się dyskusję. Skupiam się raczej na słuchaniu – jestem trochę młodszy, a Dziewczyny, choć wciąż tak młode, mają już wielkie doświadczenie życiowe i wiele mądrych słów do powiedzenia. Z uwagą wsłuchuję się zwłaszcza w to, co mówi Nobloga, o swojej historii, świetlanej przeszłości swojej rodziny, bieżących wydarzeniach politycznych, pogrzebie Pary Prezydenckiej, swoich dzieciach; ze znawstwem opowiada o poszczególnych blogerach Salonu24. Łyżeczka orientuje się we wszystkim. Dla mnie część nicków brzmi zupełnie jakbym słyszał je pierwszy raz w życiu. Tym bardziej chłonę.
 
Cieszę się, że w moim życiu jest często tak, że dane jest mi przebywać z tak mądrymi osobami, które nie tracą słów na puste gadanie, ale potrafią rozmawiać o tym, co naprawdę ważne. Taka jest Nobloga, taka jest Pani Łyżeczka, taka okaże się nieco później Sosenka. Takie są i inne „Damy/Panie/Baby Kameralne”.
 
Dochodzi 15. Sosenka miała dotrzeć koło 14. Wreszcie komunikuje swoje położenie, a my po wypiciu białej kawy (tym razem ja stawiam) ruszmy pod pomnik, pod którym – jak ktoś słusznie zauważył – mogłyby się odbywać Dni Cipki (to nie żart, takie dni naprawdę zostały zorganizowane, pisał o tym m.in. Łukasz Warzecha), ale na razie jedynie 1 maja europoseł Tomasz Kamiński et consortes czczą radzieckich „wyzwolicieli” naszego narodu. Plus pomnika jest tylko taki, że Sosenka nie pomyli miejsca, gdzie ma opuścić samochód Rodziców. O rozmowach pod pomnikiem i nagłym zjawieniu się oczekiwanej Sosenki pisała Pani Łyżeczka. Jest spóźniona (Sosenka rzecz jasna) o ponad półtorej godziny. Dlaczego? Oczywiście korki – do Bochni wszystko szło planowo, a potem co chwila roboty drogowe.
 
W ostatnich minutach przed przyjazdem Sosenki opracowujemy nowy plan działania, wszelkie nasze dotychczasowe zamierzenia są już nieaktualne. Chwilę później siedzimy w samochodzie Noblogi a nieco później wiozę Panią Łyżeczkę i Sosenkę do mnie. Po drodze zakupy, lumpex, pizza na wynos.
 
O wizycie u nas wspominała Sosenka, Pani Łyżeczka a i ja we wpisie rocznicowym o Juleczce. Dodam tylko od siebie, że była to dla nas niezwykła przyjemność gościć tak znane osobistości S-24. Zwłaszcza, że okazały się (co można było podejrzewać po wcześniejszych kontaktach) fantastycznymi, zwykłymi, ciepłymi dziewczynami. Potwierdzają to moja Żona, Mama i Brat.
 
Przy okazji chciałbym zwrócić na bardzo ciekawą różnicę między Sosenką a Łyżeczką, która jest zauważalna zarówno w książce, jak i niemal we wszystkim co robią. Łyżeczka przyjeżdża o czasie, Sosenka wbiega na nas niespodziewanie trochę później niż planowała. Łyżeczka przygotowana do wieczorku pod każdym względem, Sosenka – jak sama pisała – przypomina sobie na miejscu, że w sumie to nie ma się w co ubrać. Łyżeczka poukładana – gdy tylko przybywamy do nas do domu pożycza od Ani żelazko, by przeprasować przygotowane stroje, kilkanaście minut poświęca też na przystrojenie się do wieczoru autorskiego. Szczęśliwie Sosenka tak nie musi – większość czasu spędzamy więc razem z nią na beztroskich rozmowach, a i Julka zdecydowanie polubiła Ciocię Sosenkę, o czym już pisano. Gdy mamy wychodzić, Sosenka nagle przypomina sobie, że przecież trzeba by się trochę ogarnąć. Przed samym wyjazdem zaczepia jeszcze naszego psa, no bo przecież mamy czas. Przybywamy 25 minut później od umówionej z Noblogą godziny – na szczęście o wszystko już zadbała. Pani Łyżeczka ustawia przygotowane wcześniej rzeczy na stole, dba o kompozycję. Sosenka po dziesięciu minutach trwania wieczorku przypomina sobie: przecież ja mam dyktafon.
 
Co do wieczorku dodam tylko, że prowadzenie było dla mnie niesamowitą frajdą. Dziękuję też za wszystkie ciepłe słowa pod adresem stylu mojego prowadzenia. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie okazja. A propos, może uda nam się jakieś fragmenty naszej dyskusji spisać z nagrania i opublikować. Zwłaszcza, że Sosenka i Łyżeczka mówiły naprawdę ciekawe rzeczy, zwłaszcza dla osób, które znają książkę. Dodać należy, że aż 67% gości wieczoru nabyło książkę, tak więc to, co Dziewczyny mówiły – pociągało.
 
Po 22. odwożę Sosenkę, Łyżeczkę i Noblogę pod dom tej ostatniej. I tak dla mnie kończy się ten wieczór. Wracam do domu i jeszcze przez chwilę rozmawiam z Żoną o wspólnych wrażeniach. Z obu stron są bardzo pozytywne. Miejmy nadzieję, że uda nam się jeszcze spotkać nawet w nieco szerszym kameralnym gronie. Zwłaszcza, że już się coś kroi.

 

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Rozmaitości