Ku radości komentatorów pisma „Kommiersant”, Eryki Steinbach i – zapewne – pana Ryśka z Gdyni PiS przegrało wybory. Babcie, trochę, zawiodły (nie mam pretensji, było zimno i w ogóle..). Tak więc, po 2 latach popierania reżimu, przechodzę do opozycji. W sumie – same złe wiadomości dla Polski (wiadomość o moim przejściu do opozycji jest tu stosunkowo najmniej ważna). Niemniej będzie czymś niezmiernie interesującym obserwować zderzenie PO z tzw. realiami. Już pierwszy powyborczy dzień przyniósł ciekawostkę – oto pan Chlebowski oświadczył, że - gdy idzie o reformę finansów - PO chce wprowadzić tak głębokie zmiany, że najlepiej, by ministrem został ktoś spoza Platformy (zdumiewające ale, przed Chlebowskim, podobny pomysł przyszedł do głowy red. Pochanke z TVN). Na dobrą sprawę trudno podobne oświadczenie zrozumieć. Bo niby – dlaczego „spoza Platformy”? A jeśli już wprowadzać taką zasadę, to dlaczego tylko w odniesieniu do Ministerstwa Finansów? Weźmy – edukację. Czy „głębokie zmiany” w tej dziedzinie, a nie wątpię, że PO – jak każdy – zabierze się za dogłębną „reformę edukacji”, nie wymagają kogoś spoza Platformy? I można by to tak ciągnąć dalej – resort po resorcie, do stanowiska premiera włącznie (głębokie reformy, jakie chce przeprowadzić PO wymagają, by na czele rządu stał ktoś spoza Platformy...). Idiotyzm? Najwyraźniej nie dla pana Chlebowskiego...
A sprawa wydaje się prosta: jeśli PO ma jakiś pomysł na reformę finansów, a ze słów Chlebowskiego wynika, że ma, to dlaczego nie może go wcielić w życie – na przykład – sam pan Chlebowski, pierwszy spec od ekonomii w tej partii? Albo plan jest tak genialny, że jego wykonanie przerasta możliwości ludzi PO, albo Platforma udaje tylko, że ma jakiś plan i na gwałt szuka fachowca, któryby jej pomógł coś wymyślić, albo w grę wchodzą jakieś inne, tajemnicze rzeczy... Może kwestie wizerunkowe? Minister Finansów – jako kozioł ofiarny, na którym skupi się gniew ludu za bolesne posunięcia. Ale kto dałoby się na coś podobnego nabrać? Musi chodzić o coś poważniejszego... Zdaje się na to wskazywać ta okoliczność, że pan Chlebowski nie tylko naopowiadał o kimś spoza PO, ale nawet podał nazwisko takiego fachowca – mianowicie Mirosława Gronickiego. „Mirosław Gronicki – zachwala Chlebowski – był świetnym ministrem finansów w rządzie Belki”. Przyznaję, że nawet mnie zaskoczyło sięgnięcie przez PO do zasobu kadrowego Belki już w pierwszym dniu po wyborach. Zaskoczyło mnie tym bardziej, że Gronicki lansował u Belki projekt reformy finansów, który PO, a jakże, krytykowała... Chlebowski mówił wtedy, że PO ma własny pomysł na reformę, a projekty Gronickiego pokazuję teoretyczne możliwości oszczędności, ale nie pokazują „jakie reformy wprowadzić i jakie ustawy zmienić”.
Wygląda więc na to, że – jeśli chodzi o programy – Gronickiemu z PO nie było po drodze... Aż do dziś. Ale może to wcale nie jest zaskakujące? Gronicki, związany z balcerowiczowym CASE i kultowym dla uwłaszczonej nomenklatury Bankiem Millenium (BiG + Bank Gdański) bez wątpienia należy do kasty właścicieli RPRL. A to towarzystwo lepiej mieć po swojej stronie – jeśli chce się spokoju... Nie wiem, czy Gronicki zostanie ministrem – tak czy owak pojawienie się właśnie tego nazwiska określa pole wyborów PO. I – zdaje się – pokazują kto w tym układzie politycznym będzie, że tak powiem, „nosił spodnie”. Czy Tusk okaże się więc drugim Buzkiem, który – jak mówili złośliwcy – był dodatkiem do pani Kornasiewicz (dziś pracującej, ponoć, dla pana Krauze)? Tusk zresztą choćby chciał (raczej nie chce) nie może „wybić się na niepodległość” – trzy lata przed wyborami prezydenckimi zbyt mocno zależy mu na życzliwości różnych potęg i osłonie medialnej. Czeka nas więc prawdopodobnie buzkizacja - pewne reformy bez naruszania żywotnych interesów oligarchii. By żyło się lepiej. Wszystkim. Ale – niektórym dużo lepiej, niż innym...
A co do PiS... Jest taka anegdota o starym łajdaku Satrze... Gdy obwożono go po Związku Sowieckim przewodnicy pokazywali mu dokąd dotarła niemiecka ofensywa. Sartre patrzył i powtarzał „jacy oni byli wspaniali!”. Ktoś zapytał: „Rosjanie, bo się tak zaciekle bronili?”. A Sartre na to: „Niemcy, bo tak daleko zaszli...”. Obrońcy RPRL mieli rację – pod pewnymi względami PiS przypomina nazistów. Ale może lepiej skończy. Rozgrywka trwa...
Inne tematy w dziale Polityka