tad9 tad9
105
BLOG

gwałtowny zgon odrodzonego ducha ("Solidarności")

tad9 tad9 Polityka Obserwuj notkę 23
    W kopalni „Budryk” – strajk. Idzie o to, co zwykle, czyli o „godność”... Wróć! Oczywiście – pomyliłem się. W „obronie godności” strajkowało się za poprzedniego reżimu, za aktualnego strajkuje się dla pieniędzy. Od strony strajkujących – zasadniczo rzecz biorąc – wygląda to tak samo: strajkujący „w obronie godności” z reguły bowiem domagają się pieniędzy, a strajkujący w imię podwyżki z reguły sporo mówią o godności. Jak wobec tego odróżnić strajk prowadzony „w obronie godności” od strajku typu „dla pieniędzy”? To proste – strajki odróżniamy na podstawie reakcji lewoskrętnej elity intelektualnej. Gdy do strajkujących ciągnie z pielgrzymką – powiedzmy – Maria Janion (a niechby i Kazimiera Szczuka), a w „GW” strajkujący opiewani są jako szlachetni obrońcy wartości wyższych – znak to niechybny, że idzie o „godność”. A gdy strajkujących odwiedza – co najwyżej – policja, a w „GW” przedstawia się ich jako chciwy ludek gotów doprowadzić do upadku swoją firmę (albo i kraj) – możemy być pewni, że idzie o kasę. Dodajmy, że „w obronie godności” strajkuje się zwykle wtedy, gdy przy władzy jest akurat rząd, którego lewoskrętna elita nie znosi, gdy zaś rządzą krewni i znajomi lewej elity – klasa robotnicza popada w grzechy chciwości i nie umiarkowania... A nawet nie tyle „klasa robotnicza” co tylko jej drobna część, zdrowe jądro bowiem rozumie ograniczone możliwości władzy...

    Zważywszy na powyższe, w „Budryku” górnikom zachciało się strajkować w momencie doprawdy fatalnym – gdy trwa akurat ofensywa miłości prowadzona przez reżim, któremu lewoskrętna elita wdzięczna jest za ocalenie przed „kaczyzmem”. W tej sytuacji – rzecz prosta – na strajk „w obronie godności” nie ma szans. Do kopalni, zamiast Kazimierza Kutza (czy choćby Kazimiery Szczuki) machnęli się więc Aleksandra Klich i Józef Krzyk z „GW” i odmalowali strajkujących w taki sposób, że niech ręka boska broni... Dowiedzieliśmy się zatem, że strajkuje garstka, strajki krzywdzą Śląsk, a górników spychają do przemysłowego skansenu. Strajkujący to nie szlachetni robotnicy, ale „wysmarowani węglem mężczyźni”, którzy „nie pracują, tylko siedzą na podłodze zdewastowanego przez siebie korytarza dyrekcji kopalni” (a na ścianie wysmarowali brzydki napis z pewnym dyrektorem w roli głównej). Dalej. Ludność się od strajkujących odwraca. Pokazywane w TV scenki przedstawiające strajkujących spędzających święta z dala od rodziny „nie wzruszają już nawet mieszkańców Śląska, choć organizatorzy strajku bardzo by tego chcieli”. Internetowe fora kipią od złośliwych wpisów w rodzaju: „Ludzie, nie kompromitujcie się! Przyzwyczailiście się tam, na Śląsku do luksusów. Macie zapłaconą ciężką pracę, wczesną emeryturę, dlaczego chcecie kokosów? Czy choć raz nie moglibyście być solidarni z resztą Polski”? A jeśli nawet ktoś strajkujących żałuje, to dlatego, że dają się manipulować kopalnianym związkowcom. Firmujące strajk związki bowiem – „Kadra” i „Sierpień 80” – licytują się w radykalizmie i nie sposób się z nimi dogadać, choć przed taką postawą, jako populistyczną, jeszcze w roku 2003 przestrzegał sam biskup Zimoń. Prof. Szczepański zaś wskazuje, że są tacy, co z bycia syndykalistą zrobili sobie sposób na życie i, w związku z tym, interesuje ich wywoływaniem napięć w górnictwie. Strajkujący chcą pieniędzy już, a zyski tymczasem trzeba inwestować, a nie zjadać. Jakby tego było mało w głowach strajkujących pojawia się idea, by w kopalniany spór zaangażował się rząd. A to jest szantaż – związkowcy wiedzą, że od węgla zależne jest energetyczne bezpieczeństwo kraju. Ślązacy tymczasem nie potrzebują kolejnych ustępstw rządu w sprawach płacowych. Potrzebują pilnych decyzji określających co będzie dalej z ich regionem. (Aleksandra Klich, Józef Krzyk, Górnicy, odbierzcie władzę związkowcom, GW 5/6.01.2008)

    Streściłem dość obszernie tekst Klichowej i Krzyka, by możliwie wiernie oddać jego poetykę, a zrobiłem to dlatego, że paskudni związkowcy z Budryka to przecież niedawni jeszcze bohaterowie „społeczeństwa obywatelskiego”. Aktywiści „Sierpnia 80” (nawiasem mówiąc jawnie komunizujący, więc życzę im jak najgorzej) stawali w pierwszym szeregu bojowników z „kaczyzmem” za co lewa elita darzyła ich gorącym uczuciem. Pojawili się – na przykład – w słynnym „białym miasteczku” walczących „o godność” pielęgniarek. W „GW” fetowano to niezwykłe wydarzenie słowami: „białe miasteczko liczy już 110 namiotów (...). W sobotę solidarność z pielęgniarkami manifestowało 300 górników i hutników z Siepnia 80”. Za pomoc udzieloną pielęgniarkom sławiła górników Wanda Nowicka (w zbiorowym blogu frministek „Bez jaj”): „Od samego początku do końca górnicy z „Sierpnia 80” wspierali pielęgniarki poprzez zorganizowanie ochrony, która ochraniała pielęgniarki dzień i noc. W akcji wzięło udział ponad 100 górników (...). Do najgorliwszych należał Krzysztof Łabądź z kopalni „Budryk” (...). Akcję koordynował ze Śląska szef związku Bogusław Ziętek”. Wspomniany przez Nowicką pan Łabądź już wcześniej zresztą zasłynął jako bojownik o wolność i demokrację – dał o sobie znać przy okazji protestów młodych anarchistów z Inicjatywy Uczniowskiej przeciw ministrowi Giertychowi. W czerwcu 2006 w „GW” mogliśmy przeczytać w tekście pod wzniosłym tytułem "Górnicy przyjdą uczniom z odsieczą": "Górnik Krzysztof Łabądź z KPiORP rozdawał ulotki nawołujące do demonstracji w sobotę "O świecką szkołę, bezpłatne studia i socjalne państwo!". Do stolicy przyjechać ma 1,5 tysiąca osób. - Główną siłą napędową będą górnicy. Posyłają dzieci do szkół i nie chcą, by uczyły się w indoktrynowanych przez Romana Giertycha”.

    Przypominam – w związku z przywołanymi wyżej wydarzeniami (zwłaszcza w związku z pojawieniem się „białego miasteczka”) byli tacy, co mówili o odrodzeniu się „ducha Solidarności” (że niby intelektualiści znów zbratali się z klasą robotniczą). Tak to było, a tu proszę – nie minęło wiele czasu i związkowcy z „Sierpnia 80” w oczach lewoskrętnej elity zmienili status z obrońców demokracji i „godności” na nieodpowiedzialnych i chciwych syndykalistów manipulujących klasą robotniczą dla własnych korzyści (i ku szkodzie dla kraju). Z czego płynie wniosek – jak strajkować, to tylko za rządów prawicy... Ale nie to jest najbardziej interesujące. Najbardziej interesująca jest niesamowita zdolność lewoskrętnych elit do zmiany swoich nastawień. Idę o zakład, że wierni czytelnicy „GW” tak czują, jak im gazeta zagra... Pół roku temu Łabądzia kochali, dziś Łabądź to dla nich „populista”.... Zdumiewające....

PS

Mogę powiedzieć „ja wiedziałem, że tak będzie” – odsyłam do wpisu „Z ręką w nocniku ” pochodzącego z czasów, gdy „białe miasteczko” elektryzowało lewicujących intelektualistów... (tudzież do tekstu "Bohaterki jednego sezonu")

tad9
O mnie tad9

href="http://radiopl.pl">

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Polityka