Nigdy nie byłem w tym mieszkaniu, ponieważ jednak jego lokator, w jednym ze swoich esejów zacytował wspominający o mieszkaniu policyjny raport wiem, że liczy sobie ono sto czternaście i pół meta kwadratowego powierzchni. Adres: Warszawa, Aleja Przyjaciół 9/13. Ów lokator to - oczywiście - Adam Michnik (gdy nie ma się pomysłu na co innego, zawsze można pisać o nim). W jaki sposób Adam Michnik stał się lokatorem mieszkania przy Alei Przyjaciół? Można chyba powiedzieć, że dzięki przyjaciołom - swoich rodziców. Przypuszczam, że było to tak: Niemcy, po zajęciu Warszawy potrzebowali mieszkań. Zasiedlali oczywiście to, co najlepsze nie troszcząc się zbytnio o los dotychczasowych właścicieli. W ten właśnie sposób "niemieckie" stały się mieszkania czy to przy Alei Przyjaciół, czy to przy Alei Róż (Kutschera mieszkał pod adresem: Aleja Róż 2. Nazywała się ona wtedy Rosenallee). Po wojnie łapy na tych "poniemieckich" mieszkaniach położyli komuniści. Mieszkania przydzielano najwierniejszym towarzyszom i najcenniejszym sługom (typu Antoni Słonimski). I na tej fali "awansu społecznego" mieszkanie przy Alei Przyjaciół zyskali państwo Osjasz Szechter i Helena Michnik. Państwo Grossowie zaś wylądowali w Alei Róż (a przynajmniej spotkałem się z taką informacją). W powojennej Warszawie mieć takie mieszkanie - był to luksus dziś już chyba nie do wyobrażenia (acz trudno mi powiedzieć w jakim stanie przetrwały wojnę te części Warszawy, zdaje się, że w stosunkowo niezłym, choć wiem, że Sowieci bombardowali Aleję Róż jako "dzielnicę niemiecką"). Przypuszczam, że powojenni lokatorzy pouwłaszczali się na mieszkaniach przy pierwszej nadarzającej się okazji...
Jeśli dobrze zrekonstruowałem wojenną i powojenną historię mieszkań przy alejach Przyjaciół i Róż - da się chyba powiedzieć, że obdarowane nimi komunistyczne rody skorzystały na okupacji niemieckiej i sowieckiej. W tym - na holokauście. Dajmy na to: kamienica przy Alei Róż 7 należąca przed wojną do Salomona (Szlomy?) Graffa, po wojnie, rzecz prosta zasiedlona została przez przedstawicieli komunistycznego establiszmentu. Warto pamiętać o takich rzeczach dziś, gdy panowie Michnik, Gross i reszta ich kółka moralizują na temat złych Polaków, którzy utuczyli się na zbrodniach (ze szczególnym wskazaniem na zbrodnie popełnione na tle antysemityzmu). W 2001 roku Jan Tomasz Gross opisał wzruszającą historię mieszkanki niemieckiego miasta Wittlich, która – jeszcze przed wojną – połaszczyła się na poduszkę męczonej przez nazistów pani Marks. Poduszkę tę wspomniana Niemka trzyma dziś „na dnie szafy, pełna wyrzutów, i nie wie, co ma z nią zrobić”. Pisał Gross: „Pół wieku po zakończeniu wojny przyszła już pora pozbyć się różnych uwierających nas przedmiotów, których właścicielami zostaliśmy za sprawą tragicznych okoliczności historycznych, często w sposób nie dający powodów do dumy”. W istocie panie Gross...
PS
Gdyby zaplątał się tu jakiś warsawianista, który mógłby coś sprostować, czy uzupełnić – byłoby miło
Wykorzystane mn.
P.Reszka, R.Kasparów, Wicek w Alei Róż, Rz. 19.04.2000
J.T. Gross, Poduszka pani Marks, TP 11.02.2001
Inne tematy w dziale Polityka