Pan Stefan Melak zorganizował protest-konferencję w imieniu "rodzin smoleńskich" niezaproszonych na spotkanie z Barrackiem Obamą. Do głębi oburzony stwierdził w imieniu innych równie oburzonych rodzin że "prości ludzie, posłowie, kapłani i ich rodziny" zasługują na to, by "ich głos był słyszalny", także przez prezydenta najpotężniejszego państwa na świecie.
Pan Melak, jak wszyscy bliscy tragicznie zmarłych w kraksie TU-154, osobiście otrzymał za śmierć brata 250 tyś. zł od rządu polskiego. Niektóre z "rodzin smoleńskich" jak np. rodzina Putrów, otrzymały w ten sposób w sumie 2 mln zł. W porównaniu z setkami tysięcy polskich rodzin, które doznały tragicznej śmierci bliskich, "rodziny smoleńskie" są w sytuacji wyjątkowej.
Dlatego widząc wspomnianą konferencję mogę jedynie trochę niegrzecznie zapytać członków protestujących "rodzin smoleńskich":
Czy państwo rżną głupa?!??
Czy państwo naprawdę szczerze pytają czy w Polsce są rodziny lepsze i gorsze?
Ja również straciłem członka rodziny, co prawda już parę ładnych lat temu - ale wchodziła w grę tragiczna śmierć, pogięte blachy i żar płonącego paliwa. Zupełnie jak w katastrofie TU-154. Na wypadek gdyby państwa zdolności kojarzeniowe były istotnie grubo poniżej normy, oto moja odpowiedź:
W imieniu setek tysięcy rodzin, które straciły bliskich w gwałtownych i tragicznych okolicznościach - ale nigdy nie otrzymały z tego tytułu równowartości "6" w totolotka odpowiadam:
TAK, PANIE MELAK, SĄ "RODZINY LEPSZE I GORSZE". WSZYSTKIE "RODZINY SMOLEŃSKIE" SĄ ZDECYDOWANIE Z GRUPY TYCH UPRZYWILEJOWANYCH.
Mam wrażenie, że dziś powstał nowy rozdział w Wielkiej Polskiej Księdze Pieniactwa i Roszczeniowości. Śmierć bliskiego to rzecz tragiczna, ale nie nadzwyczajna. Jeżeli ktoś żąda z tego powodu traktowania na równi z głowami państw to...
Swoją straszliwą krzywdą z powodu niezaproszenia na kurtuazyjny bankiet z najpotężniejszym człowiekiem świata radzę się podzielić z rodzinami ofiar słynnego wypadku busu z robotnikami sezonowymi, jaki miał miejsce w zeszłym roku pod Nowym Miastem nad Pilicą. Z tymi "prostymi ludźmi" (słowa pana Melaka) którzy ledwie wiążą koniec z końcem.
Ich tragedia nastąpiła wkrótce po waszej więc jesteście w podobnej sytuacji, względnie świeżo po utracie.
Ciekaw jestem, jak oni skomentują tę krzywdę, niesprawiedliwość i zniewagę jakiej wkrótce doznacie, kiedy niektórzy "smoleńscy" będą mogli zobaczyć Obamę z odległości 20 metrów sącząc przy tym martini, a wy nie.