26 kwietnia odbyła się trzecia odsłona Tour of Turkey2011. Wiodła zBodrum doMarmaris i liczyła 166 km. Przed samą metą były dwa podjazdy, na których można było spodziewać się ataków górali. Wszyscy czekali, i czekali, i czekali, aż się ten etap zakończył. Jego historia jest następująca.
Na około 30 km przed metą uciekała jeszcze trójka kolarzy: Bagot, Vichot i Laverde z przewagą ponad 3 minut. W peletonie do roboty wzięli się kolarze grupy Lampre. Dziwne to było, gdyż tylko zawodnicy tego teamu pracowali w utworzonym przez siebie „pociągu” (kilku kolarzy jeden za drugim, narzucający tempo jazdy pozostałym). I też powoli staje się tradycją, że Lampre likwiduje ucieczki, a na mecie zawodnicy innych ekip likwidują Lampre. Może tak się umówili?
Od wspomnianego 30 kilometra przewaga trzech muszkieterów systematycznie malała. Peleton podzielony na przedostatnim podjeździe na dwie grupy dopadł Bagota, Vichota i Laverde na11 km przed kreską. Grupa wchłonęła uciekinierów, a w relacji z helikoptera widać było, jak zmęczeni harcownicy jadą do tyłu względem kolarzy z grupy zasadniczej. O tym, że w Tour of Turkey2011 górale na razie śpią, świadczy fakt, że w czole „finiszował” sprinter Alessandro Petacchi (Lampre-ISD). Słowo „finiszował” użyte w cudzysłowie jest zasadne, gdyż Włoch nie miał już sił i „tak sobie jechał”.
Końcówka była ekscytująca. Jak z procy wyskoczył Manuel Belletti z Colnago-CSF. Wygrał od długość koła i połowę ramy przed Roberto Ferrarim (Androni Giocattoli). Trzeci był Australijczyk Wesley Sulzberger (FDJ).
Bardzo dobrze zaprezentowali się dwaj Polacy. Obaj przyjechali z grupą główną. Bartosz Huzarski z Team NetApp zajął 16 miejsce. Jarosław Marycz z Saxo Bank SunGard ulokował się na 47 pozycji.
W klasyfikacji generalnej zmiany. Liderem przed 4. etapem jest Manuel Belletti, drugi Roberto Ferrari, trzeci Wesley Sulzberger. Polacy aktualnie są sklasyfikowani na 15 (Bartosz Huzarski) i 34 (Jarosław Marycz) pozycji.
Inne tematy w dziale Rozmaitości
