Po...między Po...między
96
BLOG

O debacie owocnej słów kilka

Po...między Po...między Polityka Obserwuj notkę 2

Czymś naiwnym, a w sumie to śmiesznym, byłoby sądzić, że krótki tekst wstawiony tutaj może mieć znaczący wpływ na debatę publiczną. Natomiast nadzieja na jakąkolwiek zmianę, nie wydaje mi się ani naiwna ani śmieszna. Ktoś to zapewne przeczyta. Pomyślałem więc, że warto napisać coś o tekście Romana W. Ingardena  pt. O dyskusji owocnej słów kilka. Przedstawić go tym, którzy go nie znają, przypomnieć tym, którzy znają. Wydaje mi się, że perspektywa Ingardena świetnie nadaje się do tego, aby za jej pomocą spojrzeć na wybory, kampanie, debaty itp.

O czym pisze Ingarden? Jak wskazuje na to już sam tytuł, pisze on o owocnej dyskusji. Czym się ona charakteryzuje? Ingarden rozpoczyna swoje rozważania od kwestii wolności, jak stwierdza bowiem, swoboda to „warunek wszelkiego postępu w nauce i czynnik równie istotny dla wszelakiego rozwoju kulturalnego i społecznego". Punktem wyjścia jest tutaj rozróżnienie swobodny zewnętrznej i swobodny wewnętrznej. Pierwsza dotyczy zewnętrznych ograniczeń, a więc wolności słowa. Druga odnosi się do ograniczeń wewnętrznych, do czegoś co można inaczej ująć jako wolność myśli. Pierwsza sama z siebie nie da dyskusji owocnej. Wolność słowa potrzebuje jeszcze wolności myśli.

Czym charakteryzuje się wolność myśli?

Ta wewnętrzna swoboda rodzi się z absolutnej rzetelności myślenia,

ze szczerości wobec samego siebie i z nieustraszonego żadnymi

okolicznościami dążenia do uzyskania wyjaśnienia spraw nie wyjaśnionych,

a nieraz dogmatycznie i na wiarę czy w oparciu o autorytet przyjmowanych.

Rodzi się ona z potrzeby skontrolowania przyjmowanych twierdzeń czy

żywionych przeświadczeń, w krytycznym, a zarazem nieuprzedzonym dociekaniu


O wolności myśli  (swobodzie wewnętrznej) można więc mówić wtedy, kiedy myśl jest rzetelna, kiedy jest wszechstronna, kiedy możliwe staje się przełamanie własnych poglądów, przekonań itp. Innymi słowy, myśl wolna, swobodna, to myśl nieskrępowana, co oczywiście nie oznacza swawoli, ponieważ wolność łączy się tu z odpowiedzialnością. Jest to wprawdzie efekt wolnej woli, ale woli która ma określony cel, a cel ten nie jest dowolny, jest nim wyjaśnienie spraw, nie jest nim np. wygranie debaty, przeforsowanie własnego stanowiska itp. Wszechstronność oznacza tu, że rzetelność myśli kieruje się nie tylko wobec cudzych, ale także wobec własnych poglądów, przekonań itp.

Jeżeli jesteśmy istotnie swobodni wewnętrznie, gotowi jesteśmy zawsze - i udaje się

nam to mniej lub więcej sprawnie - zawiesić nasze własne przeświadczenia, twierdzenia,

a nawet umiłowania, by móc przestąpić do dyskusji z całą gotowością do uznania cudzego

poglądu, a nie tylko w tendencji do przeforsowania własnej opinii. Gdzie brak tej gotowości

do odstąpienia od własnych twierdzeń i do przyjęcia stanowiska naszego oponenta - dyskusja

jest od pierwszej chwili skrępowana i przeprowadzana raczej dla pozoru czy dla zaspokojenia

własnej ambicji, a nie w tendencji dojścia wspólnie z przeciwnikiem teoretycznym prawdy.


Za najważniejszą kwestię Ingarden uznaje zatem gotowość do zawieszenia oceny nt. stanowiska czy poglądów oponenta, ponieważ jeśli się tego nie zrobi, trudno jest go wysłuchać i zrozumieć. Człowiek prowadzi wówczas spór a nie dyskusję. Ogólnie rzecz biorąc, bez zawieszenia wspomnianej oceny, nie ma dyskusji: „trafne i wierne zrozumienie cudzej myśli, zanim się dojdzie do ewentualnego jej odrzucenia lub uznania, jest pierwszym warunkiem dyskusji rzetelnej i naprawdę wolnej".


Póki co, wiadomo, że dyskusja musi opierać się na wolności słowa oraz wolności myśli, a także na myśli rzetelnej, możliwe bezstronnej, życzliwej, uważnej. Ingarden zwraca uwagę, że istotną rolę w rzetelności, bezstronności, odgrywa język tzn. należy uważać na własne przyzwyczajenia intelektualne i pojęciowe, bowiem, można rzecz, stanowią one nierzadko fortece dla naszych poglądów i myśl wolną czynią myślą ograniczoną. Nie dość jednak jest uważnie posługiwać się językiem, należy jeszcze podjąć wysiłek zrozumienia języka i pojęć oponenta.

Toteż trzymanie się z uporem własnego języka, własnego sposobu rozumienia,

własnego wartościowania - to właśnie ów brak swobody wewnętrznej, który iluzoryczną

czyni wszelką próbę dyskusji między ludźmi.


Warunkiem swobodnej dyskusji jest w związku z tym zrozumienie oponenta. Jeśli dwójka rozmawiających ludzi, czy też większa grupa, próbują zrozumieć siebie nawzajem - pojęcia, stanowiska i wartości - wówczas możliwa jest między nimi swobodna dyskusja, a ta jest z kolei warunkiem dyskusji owocnej.

Dopóki [...] nie ma woli współpracy - na równych prawach i przy równym wysiłku i równej rzetelności - przy

zdobywaniu wiedzy czy przy wyzwalaniu się od błędów własnych, dopóty nie ma mowy o zrealizowaniu

dyskusji naprawdę wolnej i dopóty wszelka dyskusja nie jest właściwie potrzebna, bo jest tylko pozorna.

Gdy wszystkie strony gotowe są wspólnie rozważać same nieosobiste twierdzenia, gdy nie odgrywa

w dyskusji żadnej roli, kto i kiedy je wykrył lub reprezentuje, gdy więc jesteśmy wszyscy wolni wobec

twierdzeń dyskutowanych czy ideałów rozważanych, dopiero wtedy jest sens przystępować do dyskusji.


W ostatnim akapicie Ingarden stwierdza, że funkcją dyskusji jest w istocie przezwyciężanie ograniczeń jednostki ludzkiej, możliwości poznawczych pojedynczego człowieka, nierzadkiej i poniekąd naturalnej jednostronności i stronniczości. Dyskusja w pełni swobodna, rzetelna, życzliwa jest według Ingardena sposobem na to, aby jej wyniki pomogły ludzkości się rozwijać.


Czy jednak tak wyglądają dyskusje polityków, a szczególnie te prowadzone w okresie wyborczym? Czy tak wyglądają dyskusje wyborców przed wyborami? Nie chcę powiedzieć, że nie, ale trudno też jest mi uznać, ze tak. Wyborcom, zdaje mi się, przychodzi to nieco łatwiej. Politycy natomiast, a przynajmniej ich większość, nieszczególnie dbają o owocność dyskusji. Różnica wydaje mi się wynikać z tego, że wyborcy dają się emocjom ponieść, a politycy na emocjach grają. Nie świadczy to dobrze ani o pierwszych ani o drugich. Niemniej jednak o tych drugich świadczy to zdecydowanie gorzej.


Jeśli więc politykom nie zależy na dyskusji owocnej, to na jakiej? Odpowiednim wydaje się zwrot użyty przez Ingardena - „dyskusja pozorna".


Celem tego wpisu jest w zasadzie skłonienie czytelnika do przemyślenia problemu oraz rozwiązania zaproponowanego przez Ingardena. Należy jednak podkreślić, że jeśli po tym wpisie ktoś odnosi wrażenie, że „Ci to rzetelnej dyskusji nie prowadzą", to najprawdopodobniej źle zrozumiał moje intencje. Najpierw warto zastanowić się, czy my taką dyskusję umiemy prowadzić, potem kto takie dyskusje w polityce prowadzi, a następnie kto tych zasad nie przestrzega


Jeśli coś jest trudne, patrz na Początek

Po(...)między

Swobodnie myślący człowiek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka