Wydaje się, że powstanie UE było nieuniknione: próżnia po rozpacie ZSRR i globalizacja sprawiały, że musiała powstać instytucja nadnarodowa na tym obszarze. Obecnie równie nieunikniony wydaje się rozpad Unii. Niemcy nie sprawdziły się w przywódczej roli gdyż pomyliły interes unii ze swoim własnym. Nie ma innego lidera, a różnice polityczne między poszczególnymi krajami są zbyt duże.
Na ten scenariusz powinniśmy więc być przygotowani, by, gdy on nastąpi, natychmiast przejść do działania.
Ostatni rok pokazał, że wschodnia część unii wciąż różni się od zachodniej. Jednocześnie między krajami europy wschodniej istnieje duża zbierzność interesów.
Myślę, że to jest moment, w którym ta część unii powinna wyciągnąć wnioski. Sam pomysł Unii Europejskiej nie jest przecież zły, a takie jego elementy jak swobony przepływ (osób, towarów, usług) jest ewidentnym dobrodziejstwem. To biurokratyzacja unii i brak wspólnych wartości legły u podstaw coraz bardziej nieuchronnego niepowodzenia.
Słabnący Zachód i Wschód (Rosja w kryzysie demograficznym i ekonomicznym) będzie tworzył próżnię, którą trzeba zagospodarować. Tym bardziej, że rozczarowany zachód sam odwróci się do nas plecami, by zająć się swoimi własnymi problemami.
To będzie dobry czas i dobre miejsce, by stworzyć Unię Wschodnioeuropejską. Z starej Unii należy wziąć to, co najlepsze: swobodny przepływ osób, dóbr i usług.
Najważniejsze jednak, by była to instytucja partnerska. Do tej pory celowo unikałem wymieniania koncepcji "międzymorza", a to z tego powodu, że kojarzy on się nam z czasami Jagiellońskimi i naszą dominacją.
Tymczasem jedną z wartości, które łączy kraje Europy Środkowo-Wschodniej jest silna tożsamość narodowa. Kraje te mogą się zjednoczyć na zasadach partnerskich, nie zaakceptują za to przywódctwa na przykład Polski na kształt Niemiec.
Uczestnicząc w takiej uniii na zasadach partnerskich i tak byśmy zyskali. Przede wszystkim tworzylibyśmy wspólny rynek o rozmiarze ponad 100 mln klientów na równych zasadach z innymi podmiotami. Nasze firmy wobec firm z UE miały do tej pory zdecydowanie mniejsze szanse w konkurencji na skutek braku akumulacji kapitału, wrogich przejęć i zapóźnień technologicznych. W tych obszarach poziom rozwoju w całym regionie jest dosyć wyrównany, zatem i pozycja polskich firm byłaby lepsza niż obecnie.
Projekt partnerski miałby ten plus, że chętni mogliby i chcieliby się do niego dołączać. Zamiast skomplikowanych negocjacji można od razu uruchomić prostą (jak na międzynarodowe warunki) instytucję, do której dołączaliby się kolejni chętni. Ma to ten plus, że o ile Litwa jest zantagonizowana wobec Polski, Słowacja wobec Węgier, Węgry wobec Rumunii, to na zasadzie dobrowolnego przyłączenia antagonizmy te sprowadzane są do prostego rachunku korzyści i strat i zapisywane są po stronie strat.
Ważnym czynnikiem jest stabilność regionu. O ile do tej pory nasza afiliacja z krajami rozwijającymi się była obciążeniem (irracjonalne osłabianie kursu naszej waluty w przypadku problemów wewnętrznych strefy euro), to stworzenie makroregionu cechującego się stabilnością może zmienić postrzeganie całego regionu na korzystne. W przyszłości, gdy nie wykluczone że zachodnia część Unii Europejskiej będzie dalej słabnąć pogrążając się w stagnacji a być może nawet w chaosie, będziemy mogli wraz z naszymi partnerami stawać się korzystną alternatywą z uwagi na stabilność i rozmiar wspólnego rynku.
Partnerski, woluntarystyczny model (który w odróżnieniu od UE w związku z tym od początku powinien posiadać również przejrzystą procedurę wyjścia) jest potrzebny również, a może przede wszystkim, patrząc z długiej perspektywy.
Może się bowiem zdarzyć, że w ramach słabnącej pozycji i presji ze strony Chin oraz terroryzmu islamskiego, Rosja wraz ze swoją całą strefą wpływów zechce do takiej Unii Wschodnioeuropejskiej dołączyć. Będzie to jednak miało sens zarówno dla Rosji jak i dla pozostałych krajów, jeżeli unia ta będzie pozbawiona scentralizowanego ośrodka władzy, a bardziej będzie tym, czym UE była na początku: paktem gospodarczym. Byłby to oczywiście najlepszy scenariusz dla Ukrainy, gdyż swobodny przepływ osłabiłby naprężenia polityczne w tym kraju.
Choć zbliżają się trudne czasy, to być może, jak pod koniec I WŚ, będą to dobre czasy dla naszego regionu. Wobec rosnącej wielobiegunowości świata, stajemy wobec szansy, by jeden z tych biegunów był w naszym regionie. By tego dokonać, należy się jednak wyzbyć wszelkiego rewanżyzmu i zawstydzić starą unię umiejętnością współpracy.
Gdy Unia Europejska będzie ulegać demontażowi, powinien istnieć już gotowy projekt Unii Wschodnioeuropejskiej najpierw jeszcze w ramach UE, a później już być może poza nią.
Inne tematy w dziale Polityka