6 grudnia 2011 roku w Polityce ukazał się artykuł Jana Łukaszewicza pt.: „Zapuszczona puszcza”. Autor, dr inż Jan Łukaszewicz, wskazuje na błędy przy ochronie Puszczy Białowieskiej.
"Zapuszczona puszcza" w Polityce
Nie chcę streszczać całości (kto nie czytał ma szansę zobaczyć tekst w internecie), lecz w dwóch zdaniach informuję, że autor wskazuje na błędy przy ochronie Puszczy Białowieskiej oraz wskazuje na widoczne wyraźnie straty, jakie się dokonują na jej obszarze w wyniku presji tzw.: środowisk ekologicznych. Straty przede wszystkim w naturze. Lecz straty materialne są równie ogromne.
Choć wydawałoby się, że żyjemy w cywilizowanym świecie, w warunkach demokracji, to niektóre zachowania ludzi wykształconych - potocznie pojmowanych za elity nauki, treści narzucane przez opiniotwórcze media nie niosą w sobie żadnego wartościowego przesłania społecznego a tym bardziej gospodarczego i materialnego. Ich duch też jest najczęściej jałowy. Choć ich autorom nie przynoszą zaszczytów, to jednak stanowią wartościową informację dla uważnego czytelnika i obserwatora.
Nie zawsze autorzy i decydenci są świadomi powodowanej destrukcji. Czasami w zadufaniu uważają, że cel, który sobie wytyczyli wymaga działań za wszelką cenę. Niejednokrotnie chodzi o zwalczanie przeciwnika wszelkimi sposobami. A kiedy indziej o zwykłe środki do życia.
Czytelnicy W24 zdają sobie sprawę, że moja opinia nie raz powtarzana na stronach portalu na temat ekologistycznego zawłaszczania środowiska i coraz szerszych obszarów naszego życia jest zbieżna z uwagami dr Jana Łukaszewicza. Daję temu wyraz od początku mojej obecności na W24.
Komentarze
Artykuł Jerzego Łukaszewicza ukazał się w popularnym i opiniotwórczym tygodniku POLITYKA. Zaprezentował społeczeństwu odmienny, ale uzasadniony z punktu widzenia nauki i gospodarki, sposób postrzegania realnych działań w zakresie ochrony przyrody, które od lat są obecne w naszym kraju. Bogata dokumentacja prac naukowych, na której oparł się autor, pisząc swój artykuł do tygodnika, nie zwróciła uwagi komentujących.
Najczęściej komentarze odsądzają od czci i wiary zarówno samego autora jak i tygodnik, który ośmielił się opublikować taki tekst.
Ministerstwo Środowiska
Komentarze rozpoczyna opinia wysokiego urzędnika Ministerstwa Środowiska - Janusza Zaleskiego, który próbuje udowadniać - wbrew faktom, że czarne jest zielone lub, że białe jest czarne. Tekst Jana Łukaszewicza nie wskazuje generalnie na sytuację na terenie Parku Narodowego, lecz na terenie lasów puszczańskich będących w nadzorze nadleśnictw i przestrzega przed ich ostatecznym unicestwieniem (wskazując na sytuację w niektórych rezerwatach Parku). Wyjaśnienia podsekretarza stanu, który sam z zawodu jest leśnikiem, wprowadzają w błąd czytelnika, gdyż odnoszą się do praw obejmujących działania na obszarach Parków. Póki co, prawa istniejące na obszarach będących w zarządach nadleśnictw są inne. I są nagminnie łamane również przez urzędników Ministerstwa Środowiska. Wskazywane przez autora ograniczenie wycinki drzew powyżej 100 lat, wprowadzone oddzielnym pismem do Operatu Urządzania Lasu - swoistej biblii postępowania w lesie - jest niezgodne z wiedzą, nauką i przepisom o lesie, którym podlegają nadleśnictwa. Autorem takich działań był Minister Maciej Nowicki. Nie poniósł żadnych konsekwencji z tytułu łamania prawa. A naruszająca prawo ingerencja wciąż obowiązuje! Niezgodne z zasadami i istniejącą praktyką było utworzenie sieci rezerwatów przez innego ministra - Eugeniusza Tokarczuka, po tym jak został obrzucony jajami przez mieszkańców Białowieży. Nie można powołania tych rezerwatów traktować inaczej jak zemstę urzędnika. Minister Eugeniusz Tokarczuk pokazał mieszkańcom w jak głębokim poważaniu ma ich los i ich opinie na temat wieloletnich działań ekologistów, centralnych urzędów i gołosłownych obietnic.
Pokazał na czym w rzeczywistości polega jego dbałość o poprawienie stosunków z ludnością autochtoniczną, z naszymi polskimi Indianami - narażonymi od niemal ćwierćwiecza na imperialistyczne napaści rządu centralnego i bojówki terrorystów ekologistycznych. Wskazał przy tej okazji czyje „tak naprawdę są zabawki”. Społeczeństwu nic do tego!
Miłośnicy OTOP-u gorąco protestują
Dezaprobatę zgłosiło OTOP. Towarzystwo wskazując na "emocjonalne treści" Jana Łukaszewicza, nie chce wierzyć, że bogactwo flory i fauny to również bogactwo ptasiego raju. Tym samym OTOP objawia, że najistotniejsze dla tego Towarzystwa nie jest bogactwo samej przyrody i trwanie takiego bogactwa, lecz naturalna sukcesja, która dopiero w cyklach kilkusetletnich będzie w stanie prezentować nam i ptakom bogactwo maksymalnej różnorodności. Autor wskazuje bowiem na wyniki badań, niepodważalnych badań i niepodważalne wyniki, że nicnierobienie powoduje karlenie bioróżnorodności. Natomiast gospodarka człowieka, z wielu przyczyn ma na celu utrzymywanie stanu przyrody w permanentnej maksymalnej fazie rozwoju. Zdaje się, że ekologiści OTOP-u nie zrozumieli o co chodzi, lub też bogactwo ptasiego świata tak naprawdę jest im obce.
Oburzenie komentujących czy oburzające komentarze
Po tych dwóch większych opiniach do artykułu Jana Łukasiewicza znajdują się komentarze w zdecydowanie krótszej formie. Najczęściej mają charakter protestu.
Marta Cholewa z Uniwersytetu Wrocławskiego pisze: [i][b]"pragnę wyrazić swoją dezaprobatę oraz niepokój związany z ukazaniem się tak niezgodnych z prawdą informacji"[/b][/i].
Protest przeciwko zamieszczeniu artykułu wyraża Marcin Przepiórka, który twierdzi, że tekst "łamie elementarne zasady".
Stały czytelnik, Krzysztof Henel wyraża z kolei "swoje głębokie rozczarowanie i oburzenie z tendencyjności artykułu".
Pracownica Instytutu Ochrony Przyrody PAN Małgorzata Smólka (instytucja w poważnym stopniu odpowiedzialna za sposób, formę i rozmiar wprowadzenia w Polsce sieci Natura 2000) ma pretensje do redakcji za tekst "rażąco naruszający podstawowe prawidła prezentacji tekstów naukowych jako tekst mijający się z prawda naukową, prezentujący subiektywne spojrzenie na problem i przez to szkodzący wizerunkowi Polityki".
Również dr Anna Kujawa z Instytutu Środowiska Rolniczego i Leśnego PAN "ze zgrozą i smutkiem" przeczytała artykuł.
Dr hab. Jakub Dolatowski (botanik, dendrolog Wojnówka, na skraju Puszczy) twierdzi nawet, że opublikowanie tego tekstu to "ogromny wstyd".
A dr Marta Wrzosek z szacownego Polskiego Towarzystwa Mykologicznego wraziła ogromne "zaniepokojenie tezami, które wyraził dr Jan Łukaszewicz".
W dyskusji zabrała też głos Agata Kiałka - studentka biologii "zniesmaczona całym tym tworem", a Marta Maziarz z Pracowni Biologii Lasu Uniwersytetu Wrocławskiego twierdzi, że umieszczenie artykułu w Polityce to: "kompromitacja dla redakcji".
Pan dr Marcin Zych twierdzi natomiast, że tezy artykułu nie opierają się na "rzetelnych podstawach naukowych" - co wskazuje na jednostronność wiedzy pana doktora.
Grupa pracowników Instytutu Ekologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego (dr Krzysztof Pabis, dr hab. Michał Grabowski, dr Karolina Bącała-Spychalska, dr hab. Magdalena Błażewicz-Paszkowycz, dr Radomir Jaskuła, dr Anna Jażdżewska, mgr Tomasz Mamos, dr Piotr Jóźwiak, mgr Katarzyna Pawicka, dr Mateusz Płóciennik, mgr Anna Stępień, dr Grzegorz Tończyk) twierdzą stanowczo, że artykuł"ma bardzo niewiele wspólnego z wiedzą i jest tekstem momentami wręcz kuriozalnym".
Profesor dr hab. Kazimierz Rykowski stwierdza, że artykuł: "sprawił (artykuł), że jest mi wstyd. Wstyd tym bardziej, że pracownik tego samego instytutu prezentuje publicznie dowody ignorancji".
A jak jest naprawdę
Proste wyjaśnienie niemal jednoznacznie negatywnego odium w sprawie artykułu Jana Łukaszewicza daje jeden z ostatnich komentarzy, dodanych przez dr hab. Dorotę Dobrowolską, profesora Instytutu Badawczego Leśnictwa. Słowa swe kieruje wprost do profesora Tomasza Wesołowskiego, pisząc: "Panie Profesorze, szkalowanie ludzi jest niegodne nie tylko tytułu profesorskiego, ale przede wszystkim człowieka. Pana apel o zapychanie skrzynek dyrektorowi Instytutu, przypisywanie opinii pana dr inż. Jana Łukaszewicza wszystkim pracownikom Instytutu jest, co najmniej nietaktem".
Profesor T. Wesołowski, guru polskich ekologistów, nie jest przyzwyczajony do dialogu i naukowej polemiki. Zgodnie z zasadami wojującego ekoterroryzmu, profesor T. Wesołowski zna drogi na skróty przy rozwiązywaniu spraw problematycznych i niepokojących ekologistyczne środowiska, mogących podważyć zasadność dotychczasowych teorii. Tą drogą są: nagonka i budowanie ostracyzmu. W tym, jak widać, jest wprawiony. Czy profesorowi nie pomyliły się czasy świętej inkwizycji? Okazuje się, że natura i przyroda schodzą na plan dalszy, gdy trzeba dokopać odszczepieńcowi.
Znów „robią z nas wariaka”. Ale tym razem nie do końca jest zgoda.
tekst pierwotnie się ukazał na stronie W24
- Zapuszczona puszcza - tekst artykułu wraz z komentarzami -(http://www.polityka.pl/nauka/ekologia/1521697,1,klopoty-z-ratowaniem-puszczy-bialowieskiej.read).
- Czy rozdziobią nas kruki, wrony ( http://www.wiadomosci24.pl/artykul/czy_rozdziobia_nas_kruki_i_wrony_rzecz_nie_tylko_o_krakaniu_217287.html )
- Wajrak walczy z samorządem ( http://www.wiadomosci24.pl/artykul/wajrak_walczy_z_samorzadem_164560.html )
- Minister Środowiska i jego zasługi według Metra ( http://www.wiadomosci24.pl/artykul/minister_srodowiska_i_jego_zaslugi_wedlug_metra_118504.html )
Demokracja jak i natura polega na osobistym uczestnictwie i zaangażowaniu. Żadne administracyjne ograniczenia im nie służą. Jestem zwolennikiem pełnej tolerancji i pełnej odpowiedzialności. Uważam, że pozbawianie ludzi odpowiedzialności jest co najmniej naganne jeśli nie zbrodnicze. Może w efekcie skutkować destrukcją i anarchią.
Zapraszam na stronę: www.polskawlesie.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości