Mgle, w której samolot Prezydenta zderzył się z ziemią smoleńską, wychynęła naprzeciw mgła, która Głowom państw Zachodu nie pozwoliła oddać ostatniej posługi Głowie naszej Rzeczypospolitej. Z materialnymi realiami mgieł obydwu kojarzą się realia polityczne, w symbolice zdumiewająco zgodnej. W symbolice szkód wyrządzonych realnie.
Szkodę stanowi niedojście do gestu, co miał zapowiedzieć pojednanie w prawdzie. Tym większa zaś to szkoda, im bardziej byłby to gest wiarygodny – bo ze strony męża stanu nie tylko umocowanego przez Naród bezpośrednio, ale i uosabiającego wielki ból i sprawiedliwy gniew Polski. Nie byłby to – w wykonaniu Lecha Kaczyńskiego – akt ze strony bólu małego i nikłej potrzeby sprawiedliwości. Miałby więc wartość rzeczywistą.
Szkodę stanowi również niedojście do gestu, który tak wielu przywódców zapowiedziało w pierwszym odruchu w jakim drgnął Zachód autentyczny. Nie jest to szkoda tylko Polaków, przez mgłę popiołu pozbawionych gestu solidarności. Omal zupełna absencja przywódców Zachodu, zwolniła media z obowiązku transmisji obrazu szczegółowego, jaki – przy ich solidarnej obecności w Krakowie – transmitowany byłby na pewno. Obraz taki – na Zachodzie całym – krzepiłby zaś wiarę w Zachód. Obywatele państw położonych po obu stronach Atlantyku, za pośrednictwem tv obcując z widokiem jaki 18 kwietnia ożywił serca Polek i Polaków, mogliby zintegrować się wówczas w doświadczeniu szczególnym. Uwalniałoby ono myśl od zmór, co głoszą, że są już nieaktualne owe z rodu europejskie zasady życia zbiorowego, wyłącznie którym wierność upoważnia do uznania go za europejskie autentycznie. Że więc zasadami już nieaktualnymi są prawda, wolność, sprawiedliwość i miłość do Ojczyzny własnej, a życzliwość dla cudzych. Uroczystość krakowska pokazała, jak bardzo są one jednak wciąż żywe i atrakcyjne, i, że tym bardziej warto się do nich przebić, im gęstsza mgła od nich odgradza. Jednak ze strony zachodniej geograficznie, tylko w przypadku szlachetnej Monarchii Maroka, opór mgły nie był oporem ponad siły rządów, co do których chęci udziału mamy zresztą pewność zupełną.
Tymczasem obie mgły – z przeciwnych stron mieszając się nad Warszawą i Krakowem – nie są wcale zjawiskiem nowym i niespodziewanym. Nie pierwszy też raz zjawiają się przy wydarzeniu, którego areną jest naturalny zwornik konstrukcji Kontynentu – łączący jego dzielnicę Środkową i Wschodnią, znany zaś pod nazwą Wrót Smoleńskich. I nie pierwszy, ani też drugi raz, to właśnie tu krzyżują się losy Polski, obu Jej największych Sąsiadek i całej Europy. Krzyżują się one zaś zawsze z dramaturgią zbliżoną.
Dramat komponują – w Europie Środkowej – wybory dokonywane przez każdą z trzech protagonistek, z których każda staje wobec alternatywy dyktującej wybór jednej z dwóch dróg, zawsze tych samych. I bowiem w Polsce, i w Rosji, i w Niemczech, pierwsza z nich wiedzie ku wielkości zwykle odległej, gdy drugą zwykle rychło spowija nikczemność. Otóż gdy wszystkie one wybierają drogę pierwszą, to ich wzajemny konflikt staje się, paradoksalnie, wręcz niemożliwy. Gdy zaś wchodzą na drugą, to w każdym ich wzajemnym skonfigurowaniu, ich konflikt bywa nieunikniony. Ta dramaturgia komponuje również obraz w planie Kontynentu. Oto bowiem jeśli tylko sytuację środkowoeuropejską wyważa harmonia, to każda tendencja do hegemonii nad Kontynentem – okazuje się bezskuteczna, niezależnie od tego, skąd ona pochodzi. Im głębszy zaś jest konflikt w jakim trwają trzy protagonistki – niezależnie od tego, która z którą sprzymierza się przeciw której – to wzrasta na Kontynencie komfort hegemonii, nigdy zresztą nie sprawowanej przez którąś z nich.
Obecność takiej właśnie dramaturgii ma w doświadczeniu historii dowód dostateczny. Rzecz prosta mamy na myśli doświadczenie faktów – nie zaś mitów, które i w Niemczech, i w Rosji, i w Polsce, nadają autorytet stereotypom, a nawet „doktrynom” , zakładającym jakoby „historyczną” naturalność tych wszystkich wyborów i decyzji, których rezultatem obiektywnym zawsze pozostaje środkowoeuropejski klincz.
Świadomość występowania dramaturgii właśnie takiej, rozprasza mgłę stereotypów i mitów, jakie dokładają się do mgieł dzisiejszych. Dzięki temu wyraźniejszymi stają się tu uczynki i zaniedbania, widoczne na każdej z trzech dróg ku wielkości, jak też i te, które widać na każdej z trzech dróg zdradliwych.
I oto widzimy Niemcy z Prezydentem Koehlerem, który – nim poprzez mgłę na drodze do Krakowa przebił się bez wahania – na watykańsko-niemieckim szczycie zapewnił Benedykta XVI o swej wiedzy, iż ‘to z woli Boga sąsiadami są Niemcy i Polska’. I widać drogę wiodącą z Niemiec na wschód – starym i dobrze wydeptanym śladem podejrzanych interesów, na jaką wszedł Gerhard Schroeder. Widzimy też znaczny dystans geograficzny, jaki – dzieląc Lizbonę od Berlina – dał okazję popisu ambiwalencji Pani Kanclerz Merkel, jakby pragnącej kroczyć obiema drogami naraz.
Po stronie przeciwległej widać Rosję, którą zwykły brak względu na Jej bezpieczeństwo, maskowany orgią imperialnych guseł, wyprowadza na odwieczne manowce, dziś identyfikujące się z Gazpromem. Widać też i tę Rosję, której duchem wstrząsnęły obie ostatnie tragedie z Wrót Smoleńskich i która przez to ku drodze wiodącej do wielkości realnej zwróciła się odruchowo. To wyłącznie ta i taka Rosja dowieść może swej obecności i swej woli gestem, jaki by ów gest – którym była tragicznie nie dokończona misja, również pojednawcza, Lecha Kaczyńskiego – odwzajemnił proporcjonalnie. Takiego gestu mógł dostarczyć choćby widok trybuny honorowej w Moskwie, w czasie bliskich obchodów 9 Maja. Trudno przeczyć, że czwarte w porządku honorowym miejsce na tej trybunie – wynosząc portret poległego Prezydenta Rzeczypospolitej – wyraziłoby dobitnie wolę dania świadectwa prawdzie. Prawdzie skali udziału Sił Zbrojnych Polski w zwycięstwie nad nazizmem. Oraz prawdzie zwróconej Ofiarom mordu i kłamstwa, tak bardzo należnej nieżyjącym i żywym. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że zapowiedzi podobnego gestu ze strony Rosji – po geście jakim był przyjazd Prezydenta Miedwiediewa do Krakowa – spodziewać się raczej nie można. Stąd pytanie o sytuację na drogach ukrytych w zwyczajowej mgle wschodu. Na tej, co wiedzie Rosję ku odrodzeniu w wielkości realnej, bo w prawdzie, która wyzwala, jak i na tej, na której złudzenia imperialne pozwalają trwać w bolesnej codzienności wewnętrznej.
Odpowiedź na to pytanie jest ważna dla Polski, która stoi pośrodku, między Niemcami i Rosją. I która – chcąc nie chcąc – stoi przed wyborem odwiecznie tym samym. Czy ma wybrać drogę trudniejszą i wielkość, czy łatwiejszą i samobójstwo? Czy więc opowiedzieć się za prawdą, sprawiedliwością i miłością Ojczyzny, czy też ulec tyranii kłamstwa i krótkowzroczności, jaka Majestat Rzeczypospolitej ignoruje, ufając złudzeniom, w których widzi syntezę politycznego realizmu? Wypada zauważyć, że odpowiedzi na pytanie – zdawałoby się oczywistej – nie ułatwia mgła lokalna, chyba najniebezpieczniejsza.
To tylko w tej mgle, można za gest pojednania brać gest namaszczenia, jakim w istocie był słabo uzasadniony protokołem nietakt dyplomatyczny – bo ingerujący w wewnętrzne sprawy Rzeczypospolitej – mianowicie zaproszenie jednego z kandydatów do prezydentury na obchody 9 Maja, gdy do tej posługi, w warunkach interregnum, Premier dysponowany jest w zupełności. To mgła, która osłania pustkę, z jakiej wyłaniają się gesty rzeczników jednania się z Rosją jakąkolwiek i za każdą cenę. Stąd nie troszczących się, jakiej to Rosji potrzebne jest pojednanie tak mało rzeczywiste.
Jednak miejscowa mgła szkodę zasadniczą powoduje w sferze bardziej węgielnej. Zakłóca bowiem obraz realiów odsłoniętych pod rozsłonecznionym niebem Krakowa, w pamiętną niedzielę żałobną. Obraz więc obywatelskiej integracji przy Rzeczypospolitej, jaki z całą pewnością Jej autorytet międzynarodowy podniósł ponad pojęcia lokalne i wbrew oporowi mgieł sponad Kontynentu.
Janusz Ekes
Wydawca Pressji
Strona Pressji
www.pressje.org.pl
Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka