A więc jednak… Zmęczenie przedłużającym się „okresem refleksji” nad nurtującym wszystkich kryzysem, ambicje niemieckiej i portugalskiej prezydencji oraz zmodyfikowana metoda negocjacji przyniosły wymierny efekt w postaci szybkiego uzgodnienia wyniku szczytu w Lizbonie. Z resztą prawie wszystko było wiadomo wcześniej dzięki ogromnej pracy służ prawnych państw UE – w Lizbonie porozumiewano się tylko w najbardziej palących kwestiach.
Polskie osiągnięcia nie są złe: Ioannina nie została wpisana do Traktatu, ale z tego powodu nie należy się szczególnie martwić, gdyż mechanizm ten ma podwójne ostrze, natomiast do deklaracji dołączono protokół, który co prawda nie wyjaśnia nic w kwestii funkcjonowania tego mechanizmu (najistotniejszą rozbieżnością będzie teraz dookreślenie „rozsądnego czasu” przekładania decyzji), ale powoduje, że klauzula stała się bardziej widoczna. Z polskiego Rzecznika Generalnego można się cieszyć, gdyż systemy prawne państw członkowskich różnią się między sobą, a polski, szczególnie w drażliwych konstytucyjnych kwestiach o zabarwieniu moralnym, posiada wyraźnie odmienną charakterystykę. Nieudane przyłączenie się do Włoch w celu zwiększenia swojego stanu posiadania w Parlamencie Europejskim mogło nie mieć samo w sobie większego sensu, lecz być może zwiększyło siłę przetargową w rozmowach nad innymi postulatami. Ważne jest również, że Polska, dzięki pójściu na kompromis, ma szanse zrzucić z siebie opinię pierwszego hamulcowego Europy.
Inna rzecz budzi jednak ogromne zaniepokojenie. Ostanie wydarzenia w Unii wskazują na groźbę przewartościowania zasad integracji europejskiej. Z jednej strony Barroso, popierając zasadnicze zmiany wprowadzane w Traktacie mówi, że wspólny rynek 27 państw wymaga sprawnych i silnych instytucji politycznych. Towarzyszy temu mówienie o wspólnych wartościach utożsamianych rzekomo przez Kartę Praw Podstawowych. Z drugiej strony coraz częstsze są przypadki rozluźniania dotychczasowej podstawy integracji, czyli wspólnego rynku oraz wspólnej polityki handlowej, widoczne np. w niechętnej reakcji Komisji na rosyjskie embargo na polskie mięso. Zastanawiają także liczne opt-outs z działań w obszarze spraw wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości, będących prawdziwym sprawdzianem solidarności państw w działaniu na rzecz wspólnego dobra ich obywateli.
Na szczycie w Lizbonie doszło do jeszcze jednej istotnej, kuriozalnej decyzji; zdecydowano o zawieszeniu postępowania wobec Austrii, która dyskryminuje niemieckich studentów. W ten sposób nie tylko w jeszcze większym stopniu podkopano fundamenty wspólnego rynku, dodatkowo Komisja Europejska, europejski „strażnik traktatów”, stała się narzędziem ambicji państwa pragnącego uznać się za zbawiciela Europy, a fakt, że Barroso to Portugalczyk, raczej trudno uznać za przypadek. Z resztą daje o sobie znać ogólny trend osłabienia zasady europejskiej widoczny np. w zdecydowanej niechęci wobec pierwiastkowego systemu głosowania, przy jednoczesnym zwiększaniu roli najsilniejszych państw członkowskich. Czy zatem zmierzamy w kierunku bardziej protekcjonistycznego związku legitymowanego mitem wspólnych wartości (mitem, bo wartości, na których wyrosła europejska tradycja są systematycznie rugowane z przestrzeni publicznej), zamiast wspólnych osiągnięć? Wolałbym w to nie wierzyć, ale jakoś mi trudno…
Maciej Brachowicz
Katedra Unii Europejskiej
Klub Jagielloński
Wydawca Pressji
Strona Pressji
www.pressje.org.pl
Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka