Czyli dlaczego szacunki geologiczne nie są tak ważne,
jak sam rozwój sektora Exploration & Production w Polsce?
Co kilka miesięcy do polskiej opinii publicznej docierają coraz bardziej pesymistyczne wyniki nowych badań geologicznych. Redukują one przewidywaną zasobność polskich złóż węglowodorów do poziomów o rząd wielkości mniejszych niż uprzednio podawano. Publikacje te budzą rozczarowanie opinii publicznej i studzą entuzjazm napędzający boom łupkowy w Polsce.
Celem policy paper jest pokazanie, iż prawdziwe znaczenie dokonujących się inwestycji w sektorze Exploration and Production (E&P) w Polsce wymyka się powszechnym dyskusjom. Nie jest ono zależne wyłącznie od ilości gazu zawartego w skałach łupkowych i nie powinno być podminowywane przez szacunki geologiczne o wątpliwej wartości naukowej. Polska racja stanu wymaga przede wszystkim podtrzymywania przyjaznego klimatu do inwestowania w Polski sektor E&P.
Jak szacowano polskie łupki?
Polskie skały łupkowe są bardzo słabo zbadaną formacją geologiczną. Publicznie dostępne są dane z zaledwie kilkudziesięciu odwiertów, a sposób wierceń i czas ich wykonania (przed rokiem 1990) poddają w wątpliwość ich wartość naukową. Na żadnym z tych odwiertów nie wykonano zabiegu szczelinowania hydraulicznego, czyli jedynej znanej technologii pozwalającej na produkcję gazu ze skały łupkowej. Pomimo to dane te były wykorzystywane przez naukowców do szacowania ilości wydobywanych węglowodorów, które mogą się tam znajdować.
Raport niedokładny, ale dla Polski korzystny
Zainteresowanie szerokich kręgów opinii publicznej gazem łupkowym pobudzone zostało przez raport Energy Information Agency (EIA), amerykańskiej instytucji rządowej, który opierał się właśnie na tych przestarzałych badaniach. Powszechnie wiadomo, że nie był on wartościowy z naukowego, ani biznesowego punktu widzenia.
Po pierwsze, Polska była w nim tylko jednym z 14 opisywanych rejonów na całym świecie, co wymuszało jego pobieżność. Po drugie, raport nie opierał się na żadnych nowych badaniach czy metodach, analizując zaledwie kilkanaście odwiertów na obszarze całej Polski. W USA znacznie mniejszych powierzchniowo złóż nie uważa się za zbadane, jeśli nie wykonano na nim kilkuset odwiertów. Po trzecie, obliczeń dokonywano na zasadzie porównywania objętości formacji w USA i w Polsce, ignorując istotne różnice pomiędzy europejskimi i amerykańskimi złożami. Zatem racjonalny gracz biznesowy nie pozwoliłby sobie na inwestycje bazując wyłącznie na spekulacjach grupy analityków z EIA.
Raportu EIA nie powinniśmy jednak krytykować, gdyż szacował polskie zasoby aż na 5,3 bln m3 wydobywalnego gazu. Przysłużył się przez to spopularyzowaniu idei naszego kraju jako europejskiego pioniera E&P. Polska pojawiła się jako jaśniejszy punkt na radarach zarówno światowych gigantów energetycznych, jak i mniejszych inwestorów z USA czy Kanady. Do obecnych już firm dołączyły kolejne, przynosząc ze sobą inwestycje finansowe i technologiczne. Przykładem jest firma United Oilfield Services, która zgromadziła w Łowiczu flotę pomp szczelinujących o łącznej mocy 60 000 KM. Raport EIA mógł być jednym z czynników poprawiających ogólny klimat inwestycyjny w Polsce i skłaniających firmy takie jak UOS do inwestowania nad Wisłą.
Raporty niedokładne i niekorzystne dla Polski
Od czasu raportu EIA nie zostały upublicznione żadne nowe wyniki badań. Mimo to Państwowy Instytut Geologiczny (PIG) wydał w marcu 2012 r. własny raport, szacując zasoby wydobywalne gazu na 346 do 768 mld m3. To przeszło 4 500 mld m3 mniej niż w raporcie EIA (Technically recoverable resources= 5 300 mld m3).
W kręgach związanych z energetyką pojawiają się opinie, że PIG publikując raport postąpił wbrew interesom państwa. PIG jest instytutem badawczym, nad którym nadzór posiada Minister Środowiska i który w statucie ma zapisany obowiązek „prowadzenia badań (…) dla celów rozwoju gospodarki narodowej”. Upublicznienie marcowego raportu psuło klimat inwestycyjny i mogło skłonić inwestorów do przemyślenia swoich planów, hamując rozwój gałęzi polskiego przemysłu. Raport osłabiał wiarę inwestorów w możliwości komercyjnego wydobycia gazu łupkowego w Polsce oraz, co niezwykle istotne, spowalniał rozwój konkurencji w przemyśle E&P.
Konkurencja, ryzyko i rozwój przemysłu
Właśnie konkurencja była kluczem do rozwoju rynku wydobywczego formacji łupkowych w USA. Biznesmani tacy jak George Mitchell (uważany za twórcę wydobycia ze złoża Barnett) byli skłonni łamać obowiązujące konwenanse i próbować nowych, niekonwencjonalnych technologii. Możliwe to było dzięki splotowi pomyślnych okoliczności: wysokim cenom gazu, niskim podatkom, sprzyjającemu klimatowi inwestycyjnemu i przede wszystkim konkurencji między firmami serwisowymi (wiertniczymi, szczelinującymi), zbijającej ceny usług na rynku E&P.
Powyższe okoliczności występują w Polsce pomimo publikacji raportu PIG. Po pierwsze, rząd i społeczeństwo są przychylnie nastawieni do rozwoju przemysłu wydobywczego. Po drugie, wysokość opłaty górniczej i podatku CIT jest atrakcyjna. Po trzecie, wysokie ceny gazu dyktowane przez Gazprom są zachętą do zwiększania wydobycia. Po czwarte wreszcie, w mediach międzynarodowych istnieje przeświadczenie, że Polska jest kolejnym po Teksasie miejscem, gdzie sukces łupków można powtórzyć. Jest to nieuchwytna przewaga polskiego rynku, która wytworzona została m.in.. przez wpływowe raporty EIA. Sprzyja to rozwojowi przemysłu E&P i wzrostowi konkurencji na rynku usług. Pierwszym symptomem tego wzrostu jest wyścig o koncesje na poszukiwanie niekonwencjonalnych złóż węglowodorów. Skutkuje on zarówno szerokimi zobowiązaniami wiertniczymi koncesjonariuszy, jak i faktycznym wzrostem liczby odwiertów. Ministerstwo Ochrony Środowiska szacuje, iż na 110 koncesjach łupkowych zostanie wykonane 308 otworów wiertniczych, 41 do końca 2012 roku.
Zobowiązania koncesyjne świadczą o docenianiu przez inwestorów polskiego klimatu biznesowego i skłonności do ponoszenia przez nich kosztów i ryzyka. Według raportu Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych z lipca 2012, wysokość wymaganych inwestycji w E&P to około 6,5 mld złotych w okresie 2012-2018 (scenariusz umiarkowanego wzrostu). Przy braku wiarygodnych, aktualnych danych pozwalających oszacować gazonośność polskich łupków, inwestorzy nie wiedzą, czy te koszty kiedykolwiek się zwrócą. Jednak wspomniane już pozytywne czynniki skłaniają firmy do dalszego transferu kapitału i wiedzy do Polski. Raport PIG osłabia przekonanie o możliwości sukcesu w Polsce i może skłonić światowy biznes do realokacji inwestycji. Dla przykładu, firma Chevron posiada zdywersyfikowane portfolio koncesji łupkowych (6 złóż) na czterech kontynentach. Dzięki temu, że Polska postrzegana jest jako perspektywiczne miejsce do wydobywania, Chevron decyduje się na lokowanie kapitału właśnie tu, a nie na innym kontynencie.
Co zostanie po boomie: Polska centrum logistycznym E&P
Pesymistyczne raporty psują klimat wokół inwestycji podejmowanych przez firmy takie jak Chevron czy United Oilfield Services. A inwestycje te mogą być wielkim atutem Polski, nawet jeśli gaz łupkowy nie okaże się komercyjne wydobywalny. Gdyby polskie skały łupkowe nie były bogate w gaz ani ropę, lub inne czynniki uniemożliwiły ich komercyjne wydobywanie, część z inwestycji okaże się chybiona. Firmy zagraniczne zabezpieczone są od tego ryzyka poprzez wspomnianą już dywersyfikacje i skalę ich działania.
Jednak z perspektywy racji stanu komercyjne wydobywanie gazu naturalnego ze skał łupkowych nie powinno być głównym miernikiem sukcesu boomu łupkowego. Prawdziwe jego znaczenie zależy od skorzystania z transferu technologii, know-how i powstawania inwestycji strukturalno-sprzętowych w Polsce. Fakt ten wymyka się dyskusjom panującym w opinii publicznej, a uzasadniony jest dwoma argumentami.
Po pierwsze, inwestycje poczynione w infrastrukturę i transfer know how w wiertnictwie i szczelinowaniu pozostaną w Polsce. Na przykład bazy budowane przez firmę Halliburton w województwie lubelskim czy United Oilfield Services pod Łowiczem mogą uczynić z nas centrum logistyczno-inżynieryjne na całą Europę. To oznacza tysiące miejsc pracy i prężnie rozwijającą się gałąź przemysłu na lata.
Po drugie, istnieją inne sposoby zapewnienia Polsce bezpieczeństwa energetycznego. Skały łupkowe są tylko jedną z formacji geologicznych potencjalnie bogatych w węglowodory. Na przykład intensywne (choć nieudane) badania skał czerwonego spągowca w Wielkopolsce prowadziła firma FX Energy. I choć komercyjne wydobywanie gazu z polskich złóż tight gas'u czy deep gas'u to jeszcze pieśń przyszłości, w miarę wzrastających cen i postępu technologii ich eksploatacja jest coraz bardziej realna. Z krajowym taborem pomp szczelinowania i wiertni będziemy w stanie zapewnić sobie bezpieczeństwo energetyczne na wiele innych sposobów.
Rekomendacje
Zgodnie z polską racją stanu osoby odpowiedzialne za tworzenie i nadzór nad realizacją polityki dotyczącej gazu łupkowego powinny:
1. Wymusić na instytucjach państwowych prowadzenie odpowiedzialnej polityki informacyjnej, zgodnej z interesami narodowymi Polski. Nie istnieją obecnie wiarygodne dane pozwalające na precyzyjne oszacowanie zasobów gazu łupkowego w Polsce. Państwowe instytuty badawcze powinny wstrzymywać się z niekorzystnymi szacunkami do czasu upublicznienia danych z nowocześnie wykonanych odwiertów.
2.Pamiętać o najważniejszych korzyściach płynących z boomu łupkowego. Trwałe inwestycje w ludzi i infrastrukturę owocować mogą zwiększonym zatrudnieniem i wpływami do budżetu państwa nawet jeśli sam gaz łupkowy nie okaże się sukcesem. Przygotujmy polskie urzędy i uniwersytety na współpracę z firmami przynoszącymi nowe technologie. Budujmy w Polsce bazę infrastrukturalną, akademicką oraz inżynierską dla przemysłu E&P.
3. Umożliwić maksymalny transfer wiedzy i inwestycji między Polską i Stanami Zjednoczonymi. Ułatwiajmy firmom zagranicznym inwestowanie w infrastrukturę i kadry w Polsce. Zmiany prawne dotyczące przepisów budowlanych, drogowych czy górniczych powinny odpowiadać potrzebom niekonwencjolanego wydobywania węglowodorów. Dla przykładu uproszczenie pozwoleń dotyczących pojazdów ponadnormatywnych ułatwi transport wiertni.
4. Utrzymywać dobry klimat inwestycyjny w Polsce. Odwrócenie tendencji inwestowania w Polsce przez firmy zagraniczne będzie zmarnowaniem historycznej szansy na rozwój przemysłu E&P w Polsce. Rząd nie może pozwolić na psucie klimatu inwestycyjnego i musi zapewnić stabilne przepisy i wytwarzanie atmosfery sukcesu wokół polskiego E&P.
Nie wiadomo, czy akurat łupki będą formacją geologiczną, która zapewni nam niezależność energetyczną i astronomiczne wpływy do budżetu państwa. Ale „łupkowa gorączka” bez wątpienia przysłużyła się zwiększeniu inwestycji zagranicznych w sektor E&P w Polsce i jest kołem zamachowym rozwoju tej gałęzi przemysłu. Co najważniejsze, będąc pionierem w eksploracji łupków, będziemy mieli w rękach narzędzia do zapewnienia sobie bezpieczeństwa energetycznego i finansowego na wiele innych sposobów. Pamiętajmy, że boom łupkowy codziennie tworzy nowe miejsca pracy i zapewnia nieznany nam dotąd przepływ know how w dziedzinie E&P gazu i ropy. Zepsuć to możemy tylko na własne życzenie. Jeżeli władze zastosują się do wyżej wymienionych rekomendacji, możemy być pewni, że wykorzystaliśmy wszystkie możliwe szanse płynące z boomu łupkowego.
***
Opracował:Zespół ekspertów Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego
W celu kontaktu z autorami prosimy pisać na adres office@pulaski.pl
Fundacja imienia Kazimierza Pułaskiego jest niezależnym think - tankiem specjalizującym się w polityce zagranicznej i bezpieczeństwie. Fundacja Pułaskiego dostarcza strategiczne analizy i rozwiązania dla decydentów rządowych, sektora prywatnego i społeczeństwa obywatelskiego, które dają wgląd w przyszłość i przewidują nadchodzące zmiany. Fundacja w swoich badaniach i analizach koncentruje się głównie na dwóch wektorach geograficznych: transatlantyckim oraz Rosji i obszarze postsowieckim. Merytorycznie tematyka obejmuje analizę szans i zagrożeń dla bezpieczeństwa krajowego i międzynarodowego w sferach gospodarczej, militarnej, społeczno-politycznej oraz informacyjnej. Fundacja Pułaskiego skupia ponad 40 ekspertów. Fundacja jest wydawcą Komentarza Międzynarodowego Pułaskiego, Raportu Pułaskiego, Stanowiska Pułaskiego i Informatora Pułaskiego, które są analizami kwestii istotnych dla bezpieczeństwa Polski. Eksperci Fundacji regularnie współpracują z mediami. Fundacja przyznaje Nagrodę "Rycerz Wolności" dla wybitnych postaci, które przyczyniły się do promocji wartości przyświecających generałowi Kazimierzowi Pułaskiemu. Do dziś nagrodą uhonorowani zostali: profesor Władysław Bartoszewski, profesor Norman Davies, Aleksander Milinkiewicz, prezydent Lech Wałęsa, prezydent Aleksander Kwaśniewski, prezydent Valdas Adamkus, Javier Solana, Bernard Kouchner oraz senator Richard Lugar. Fundacja Pułaskiego posiada status organizacji partnerskiej Rady Europy. www.pulaski.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka