kelkeszos kelkeszos
1279
BLOG

Odyseja. O cywilizacji morskiej

kelkeszos kelkeszos Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 66

Łacińską perfekcję najlepiej chyba tłumaczy polska "skończoność". Perfectum to czas przeszły ( sam wyraz ma pewnie źródłosłów w facio, facere - czynię, czynić )  i w przypadku poematu Homera, to właśnie język Rzymian znajduje najlepsze określenie. Perfectum. Czas przeszły dokonany, skończona doskonałość zamykająca absolutne "pojęcia" naszej cywilizacji i związanego z nią losu człowieczego. Aż dziw bierze, że jedno z pierwszych znanych ludzkości dzieł literackich zaprowadziło myśl ludzką i umiejętność jej przekazania na takie wyżyny. Niewielu potem się zbliżyło.

Już sama kompozycja dzieła jest mistrzowska. Akcja dzieje się równolegle w trzech miejscach a jej głównymi uczestnikami jest trójka postaci związanych najmocniejszym węzłem - rodzinnym. To sam główny bohater Odys, król Itaki, jego żona Penelopa i ich syn Telemach. Pierwszy wraca do domu po dwudziestu latach nieobecności, a widzimy go jako nagiego i bezbronnego rozbitka, znalezionego na morskim brzegu przez Nauzykę córkę króla Feaków. Na Itace oczekuje go wierna żona Penelopa, z coraz większym trudem i tylko dzięki przebiegłości, opierająca się tłumowi pretendentów do ręki rzekomo owdowiałej królowej. Wyspę w poszukiwaniu zaginionego ojca opuszcza na trierze Telemach, zagrożony przez chcących się go pozbyć adoratorów matki, czyhających na dziedzictwo po Odysie. Te trzy wątki są prowadzone równolegle i zbiegają się w momencie "powrotu króla". Zanim ten nastąpi, musimy najpierw poznać historię Odysei - w tym wypadku wielkiej i niebezpiecznej wędrówki, przez ......? No właśnie. Tu możemy podstawić dowolną przestrzeń, bo taki charakter ma ta podróż. Cel jest znany, droga nie. Cel nie okazuje się kresem, a przy tym Itaka nie jest bezpieczną przystanią. Dopiero po jej osiągnięciu trzeba będzie stoczyć najbardziej nierówną z walk. 

W tych początkowych "śpiewach", którym Jacek Idzi Przybylski, pierwszy polski tłumacz poematu nadał podtytuł "Ulis w drodze" dostajemy od razu cywilizacyjny granit. Więź tej trójki jest nierozerwalna i stanowi najsilniejsze z zaprezentowanych uczuć. Mąż za wszelką cenę pragnący wrócić do rodziny, żona za nic nie chcąca porzucić nadziei na powrót męża i syn nie wierzący w śmierć ojca i przy pierwszej sposobności wyruszający w trudną i niebezpieczną podróż, aby odszukać jakikolwiek jego ślad. To absolutny fundament tego kim jesteśmy, bo to Grecy jako pierwsi oparli swój system prawa rodzinnego na monogamicznym małżeństwie. 

Spotkają się w końcu w  sytuacji, która jeszcze raz na próbę wystawi ich wzajemną miłość, a Penelopa dopiero wtedy pozwoli się poprowadzić do małżeńskiego łoża, gdy ponad wszelką wątpliwość ustali, że ten, który wrócił w odzieniu żebraka jest w istocie nie widzianym od dwudziestu lat mężem.

O tym co się działo wcześniej wiemy od głównego bohatera, będącego narratorem opowieści o podróży spod Troi. Homer zręcznie organizuje ucztę u króla Feaków , wydaną na cześć znalezionego na morskim brzegu rozbitka, aby fetowany Odys mógł opowiedzieć swoje dzieje. I dzięki temu dostajemy kolejny zasób, czyli relację o tym jak powstała nasza cywilizacja. Świadectwo złożone przez herosa, będącego wcieleniem jej pojęć. A to cywilizacja ludzi morza. Nieustannej wędrówki wbrew przeciwnościom piętrzonym przez nieprzyjazne żywioły. Te trzeba przemóc. Wszelkimi metodami - siłą, sprytem, odwagą, stanowczością. Odys przewodzi towarzyszom, których ostatecznie traci co do jednego, ale te nieszczęścia zawsze są skutkiem ich słabości. Lekkomyślności, zwątpienia, chciwości.

Grecy wyruszali w morze po wszystko czego człowiek pożąda, albo ze wszystkich znanych innych powodów. To naród urodzonych żeglarzy i dlatego tak wiele po sobie zostawili, bo ludzie w tej żegludze musieli wykształcić nie tylko specyficzne cechy, musieli też znaleźć to co w niej najważniejsze. Równowagę między "społem", a "samo", między spółdzielnością , a samodzielnością. Tylko wtedy byli w stanie podróżować i wracać z eskapad. Tylko tak umieli osiągać cel. Podział pracy i odpowiednia hierarchia umożliwiała przed - się - branie i odnajdywanie w nim powodzenia. 

Ta ruchliwość , nieustanność, skłonność do ryzyka, połączona z umiejętnością jego szacowania to kod cywilizacyjny , który w całości odziedziczyliśmy , zamieszkując skromny w sumie kawałek ziemi, ze wszystkich stron oblany morzem albo oceanem i w większości składający się z wysp i półwyspów, na dodatek poprzedzielanych wysokimi górami, a przy tym o surowym klimacie, potrafiącym zaskoczyć nagłą zmianą warunków, ale także wystawiać na próbę monotonią wielu miesięcy chłodu i ciemności. W takich realiach zbudowanie "pojęć", na których oparli się ludzie gotowi wypływać w nieznane na drewnianych łupinach, dało tak silny impuls cywilizacyjny, jakiego nigdzie indziej nie zaznano. Historia Europy jaką znamy zaczyna się od bitwy morskiej z azjatycką satrapią i od tego momentu żywioł wody i ci go przełamujący stanowią nasz filar. Nawet Wikingowie. I nie dziwi, że to Europejczycy mieli śmiałość wsiąść na drewniane pudełka z przypiętym płótnem i na takich urządzeniach przepłynąć oceany.

Odys szukał domu, którego wcale opuścić nie chciał. Wiemy z innych opowieści jak udawał niepoczytalnego, aby uniknąć rozłąki z młodą żoną i małym synkiem. Wiemy jak został zdemaskowany i jak okrutnie  i podle zemścił się na człowieku, który tego dokonał. Zapłacili za zbrodnię wracający spod Troi, padłszy ofiarą klątwy zamordowanego niewinnie Palamedesa , bo i takie historie zdarzały się ludziom morza. Nic co ludzkie nie było obce i historia nikczemnego spisku, którego Palamedes padł ofiarą pokazuje naszą ludzką naturę, będąca może najgorszym potworem jakiego trzeba pokonać i wyrzutem sumienia, z jakim musimy się mierzyć. Ale jest w tym też szczerość - Odys to w prostej linii potomek Hermesa, opiekuna kupców, ale i oszustów. Jego dziadek ze strony matki - Autolykos, był ich "królem", nieodrodnym synem przebiegłego boga, po którym odziedziczył talent do szalbierstw. To też my i tego się nie wyprzemy, ale też dzięki posiadaniu owego sprytu, mamy w repertuarze niezwykłą broń - zmyślność, pozwalającą na wyrwanie się z jaskini Polifema. Tacy też musimy być.

Pielgrzymujemy wiedząc, że jest dom, choć i w nim mogą czyhać niebezpieczeństwa. Zatrzymać się nie możemy, bo i Odys ponownie rusza w drogę, na ocean, a spokoju zazna dopiero, gdy spotka człowieka nie wiedzącego czym jest wiosło. Nasz los to nieustanność. Nie ma żadnych końców drogi, końców historii, ani końców myśli, osiąganych z chwilą gdy wszyscy się ze sobą zgodzą i będą czuć i mówić tak samo. A faszyści odwołujący się do więzi łączących Odysa, Penelopę i Telemacha wyginą.

A skoro końca nie ma, to zawsze w ruchu będzie jakiś galeon pod pełnymi żaglami, z dzielną załogą i świadomym celu kapitanem.

Póki jeszcze książka nie jest zakazana ( zdaje się bowiem, że to tylko kwestia czasu ), odwołajmy się do innej opowieści o ludziach morza, napisanej przez dziecko innego bezkresu - ukraińskiego stepu. "Murzyn z załogi Narcyza" to ciąg dalszy epopei Homera. To opowieść o jego uczniach. Ludziach dzielnych i gotowych do najwyższego poświęcenia. Także dla tego, który ich wyłącznie wykorzystuje. Narcyz też dopływa do portu, a Murzyn umiera. Według dzisiejszych kryteriów książka od razu na stos. Faszystowska.

Dlatego pojęcia narzucane przez współczesnych pieśniarzy nigdzie nas nie zawiodą, chyba, że w przepaść z burzą. Czytajmy Odyseję i inne klasyczne arcydzieła, a nie zabłądzimy. W żadnych przestworach oceanu, obojętnie czy suchych, czy mokrych.

kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura