Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
1142
BLOG

Morderstwo urzędnicze i ostatnie sekundy Tu-154

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 15

Kończy się przeprowadzone przez internautów śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy prezydenckiego Tu-154. Na obecnym etapie wyklucza się usterkę techniczną samolotu. Bardziej pewne są: błąd systemu naprowadzania (także tego „ręcznego” w postaci kontrolera systemu naprowadzania na lotnisku) oraz błąd pilotów.

Na 15 do 12 sekund przed ostateczną katastrofą samolot znalazł się nagle 2-4 metry nad ziemią w odległości 1,5 kilometra od początku pasa startowego. Dlaczego? Wyjaśnienie tej kwestii pozwoli nam określić przyczyny katastrofy. Wiadomo, że była ciężka mgła i piloci lecieli „na ślepo”. Dopiero 30 metrów nad powierzchnią ziemi poprawiała się widoczność.

Możliwe że piloci wylecieli z mgły bezpośrednio nad ziemię i widząc grunt, nagle skręcili i cudem uniknęli katastrofy już w miejscu gdzie przycięli drzewa na wysokość 2- 4 metrów! Już od tego momentu pasażerowie byli w pełni świadomi grozy sytuacji, która tylko się pogarszała. Przez 10 kolejnych sekund ich samolot ścinał drzewa. Ostatnie kilka sekund lecieli w przechyle co najmniej 50- 60 stopni. Można to obejrzeć na drzewach tak dokładnie obfotografowanych przez Rosjanina Siergieja Amielina.

Ostatnie chwile lotu musiały być więc dla pasażerów bardzo traumatyczne. Z pewnością nie mogli nie usłyszeć jak samolot ścina drzewa kadłubem i skrzydłami, tracąc ich kawałki. Zderzenie z dużym drzewem przekrzywia samolot o 50-60 stopni. Nie wiadomo, czy mając urwane końcówki skrzydeł, a je same także mocno pogięte od drzew, samolot dawał się jeszcze sterować.

Na zdjęciach pana Amielina widać ukośnie ścięte drzewa. Spróbuję wrysować w to kadłub samolotu.

W sieci pojawiają się różne teorie spiskowe, m.in. na temat samolotu który miał rzekomo długo kołować nad lotniskiem i rozrzucać jodek sodu wywołujący deszcz. Nie wiem, czy to nie ten sam samolot który na chwilę przed przylotem prezydenckiego Tu-154 próbował podejść do lądowania i OMAL NIE ROZTRZASKAŁ SIĘ niemalże rysując jednym ze skrzydeł po pasie startowym smoleńskiego lotniska. Wspominają o tym dwa źródła, w tym opisujący to bliskie katastrofy zdarzenie polski dziennikarz. Nie wiadomo czy ten samolot wylądował. Najprawdopodobniej, jak wynika ze źródeł, po prawie-że-katastrofie nie podejmował dalszych prób i odleciał na inne lotnisko.

Na lotnisku bezpośrednio przed przylotem prezydenckiego Tu-154 miały miejsce wydarzenia niezaprzeczalnie bardzo dramatyczne. Wartoby przesłuchać pilota samolotu który próbował wylądować nieomalże roztrzaskując się. Wartoby zadać pytanie, jak to możliwe że po takiej niemal-katastrofie owe lotnisko i jego kontrolerzy nie podjęli decyzji o zamknięciu go dla ruchu. Strona rosyjska twierdzi że kontrolerzy nakazywali pilotom lecieć na inne lotnisko. Możliwe, że z powodu nieposłuszeństwa polskich pilotów byli dla nich mało uprzejmi (bo byli na nich wściekli) i stąd owe trudności komunikacyjne i nie podawanie przez polskich pilotów ich wysokości operatorowi systemu naprowadzania, co okazało się mieć fatalne skutki.

Cała sprawa ujawnia totalny kryzys państwa polskiego. Samolot premiera Putina lądował z przenośnym systemem podejścia precyzyjnego, a pilot polskiego samolotu wiozącego premiera Tuska nawet nie widział że takie urządzenia są tam dostępne. To, do czego doszło, nigdy nie byłoby możliwe w żadnych liniach komercyjnych, bo polisy ubezpieczeniowe zabraniają lądowania przy takiej widoczności, i przy braku systemu lądowania instrumentalnego. Trzeba nie byle jakiej niechlujności, ogromnego tumiwisizmu, totalnego braku wyobraźni by wysłać samolot z dowódcami wojsk, o prezydencie nie wspominając, na lotnisko bez systemu podejścia instrumentalnego w takich warunkach, przecież przewidywalnych.

Kim są ci ludzie, którzy decydują o tych rzeczach? Kim są ci, którzy prosili się o katastrofę i z poprzedniej katastrofy swoich dowódców, równo 26 miesięcy wcześniej, nie wyciągnęli konsekwencji? Ja, Ras Fufu, nigdy bym się nie wybrał samolotem o którym wiedziałbym że zamierza lądować bez instrumentalnego systemu lądowania w złej pogodzie. W Polsce jest jedna linia która tak lata: Jetair, która obsługuje połączenia Zielona Góra- Warszawa i Zielona Góra- Drezno. Mimo że systemy ILS zalegają w magazynach państwowej firmy Polskie Porty Lotnicze, od lat nie można się doprosić zainstalowania takiego systemu na położonym nad jeziorem lotnisku międzynarodowym Zielona Góra, przez nią zarządzanym. Przez długi czas nie było także systemu ILS na międzynarodowym lotnisku Katowice- Pyrzowice.

Samolot wiozący prezydenta był wyposażony także w komputer pokładowy systemu zarządzania lotem (FMS) amerykańskiej firmy Universal Avionics Systems a także system ostrzegania przed przeszkodami terenowymi TAWS (Terrain Awareness and Warning System). Gdyby te urządzenia działały poprawnie, oraz miały załadowane na dyski odpowiednie mapy, w tym mapę geodezyjną okolic Smoleńska. Jak znam życie, przypuszczalnie tej mapy nie załadowano, mimo że prawdopodobnie posiada ją NATO, bo komercyjnie nie można jej kupić. Nawet gdyby to wszystko nie działało, to i tak komputer powinien wyświetlać na monitorze wielkie komunikaty „Pull up! Pull up! (wznieś się!)”, oraz ostrzegać literami wołami „Terrain! Terrain!”. Zarys terenu, zaznaczonego na czerwono na kontrastowym tle, powinien się pojawić na monitorach.

Co się stało, że urządzenia te zawiodły, a samolot znalazł się nie tam gdzie powinien? Nie ulega wątpliwości, że ludzie ci prosili się o katastrofę i ją dostali. Ciekawe, czy i w Polsce coś się zmieniło? Czy już włączono, w czasie katastrofy niesprawny, system ILS na lotnisku w Mirosławcu? Czy zrobi się coś z lotniskiem w Zielonej Górze?

Zajmuję się nieco nauką, jestem ekonomistą. Mniej więcej raz na rok uczestniczę w konferencjach, gdzie wygłaszam prelekcje o ekonomice bezpieczeństwa lotniczego (ostatnio już mnie nie zapraszają). Podejście decydentów jest tak zlewające, że dosłownie opada szczęka i ręce. Ongiś postulowałem wprowadzenie w Polsce amerykańskiego systemu WAAS / SBAS (Wide Area Augmentation System/ Satellite Based Augmentation System), który kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych, a nie 4 mln złotych, jak system ILS, i mógłby być wyposażeniem ponad setki mniejszych portów lotniczych w Polsce, do których dziś lata się tak jak do portu w Smoleńsku.

Wystarczy jedna decyzja niektórych panów i system WAAS/SBAS jest wprowadzony w całej Polsce, w rozmaitych Koszalinach, Krosnach i Lubinach, kosztem kilku mln PLN dla np. 100 lotnisk. Ale parcie na ten temat jest takie że nawet nie miałem gdzie opublikować artykułu na ten temat i zasechł on w mojej szufladzie. Decydenci mnie zlali i nawet o tym dyskutować nie chcieli. Pięknie i wspaniale. Przecież będą kolejne katastrofy, a ci ludzie popełniają przestępstwo morderstwa urzędniczego.

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Polityka