Staram się postępować wg zasad mojego wyznania i nie cenzuruję nie pasujących mi opinii. Sądzę że szkodzi to prawie do wolności innych osób. Nawet jeśli te są na tyle nieuprzejme, by nie przejmować się czyimś prawem do prywatności (bloga prowadzę pod nickiem, i szanuję prywatność innych bloggerów).
Panowie z Teologii Politycznej do sprawy wolności wypowiedzi podeszli w sposób bardziej totalny. Zapewne ich etyką jest nie ta judeochrześcijańska, lecz ta postchrześcijańska, jezuicka. Rozumiem ich szczytny cel walki o władzę, i odnoszę wrażenie że ów cel uświęca środki, takie jak skasowanie , czyli ocenzurowanie na ich blogu mojej odpowiedzi na list pani Ewy Stankiewicz, która w mojej ocenie zmanipulowała swój dokument „Solidarni 2010”, cenzurując krytyczne głosy.
Kosmiczne siły sprawiły że i mnie zagadnęła owa „dziennikarz” z „telewizji publicznej”. Przechodząc o 1:30 w nocy ta ulicą, udzieliłem długiej wypowiedzi do jej kamery. Wypominałem zmarłemu prezydentowi jego etatystyczny stosunek do gospodarki, w mojej ocenie szkodzący przedsiębiorcom i przez to ludności tego kraju. Wypominałem politykę zagraniczną, w mojej ocenie będącą histerycznym odreagowaniem kompleksów niskiej samooceny Polaka-patrioty z użyciem wojennej martyrologii.
Wypominałem w mojej wypowiedzi nawet to że ów prezydent wypominał zbrodnie historyczne innym, a samemu nie rozliczył się z historii własnego kraju, mającego polskie obozy koncentracyjne, jak ten, prawdziwie nasz, w Berezie Kartuskiej, zorganizowany przez zapatrzony w hitleryzm polski reżim. Owa „dziennikarz” po wysłuchaniu opinii udzieliła mi reprymendy, zarzucając myślozbrodnię. I jak czytam, zakwalifikowała mnie do pod-Polaków, Untermenschów, których opinie w ramach eugeniki poglądów można ocenzurować.
List otwarty pani Stankiewicz jest pełen, ironicznych zapewne, frazesów. Pani Stankiewicz moją wypowiedź dla jej filmu, wielowątkową i cytującą krytykę prezydenta z czasopisma „The Economist”, wycięła. A tymczasem pisze: „Nie chcę podsycać kłótni, chciałabym, żeby w Polsce było miejsce dla różnych poglądów, i żeby za wyrażanie uczuć, przekonań i systemu wartości nikt nie był narażony na inwektywy.” Owszem, po wysłuchaniu mojej wypowiedzi mi ich oszczędziła, twierdząc że nie chce mnie obrażać, mówiąc co myśli.
Pięknych zdań w jej liście jest więcej: „Znów: cały przekrój społeczny! Młodzi, starzy, wykształceni, artyści, rolnicy. Rzetelne media są gwarantem autentycznej demokracji, silnego i dobrego państwa. Jeśli ludzie czują dyskomfort w tak wielkiej skali – to zamiast się na nich obrażać, może warto zrewidować swoją postawę. I dostrzec wartość w odmiennym zdaniu, w braku cenzury, także tej mentalnej.”
W tym „całym przekroju społecznym” nie znalazło się miejsce dla Ras Fufu wracającego akurat z imprezy z zagranicznymi politykami. Fufu cytującego tej dla filmu dokumentalnego tej pani opinię najbardziej opiniotwórczego tygodnika na tej planecie. I mówiącego to, co wyczytał i wysłuchał od setek swoich znajomych, z którymi w tamtych dniach spędzał wieczory w klubach debatując o aktualnej sytuacji.
Pani Ewie Stankiewicz oraz panom z Teologii Politycznej życzę udanej wycieczki po władzę i dobra doczesne. Wczoraj grałem w taką grę- rzuca się na ziemię zmięty skrawek papieru i następnie walczy z przeciwnikiem o to, kto schwyci go ustami. Z moim kumplem walka mi nie wychodziła- pchaliśmy się po ziemi zamiast walczyć. W naszej walce wygrywała nie lepsza technika walki, ale siła. Grę szybko porzuciliśmy- była przewidywalna. Choć innym się udało mieć z tego przyjemność- grali bardziej wg zasad.
Panom z Teologii Politycznej nie idzie nawet o rząd dusz, co o władzę totalną. To taka Teologia Doczesna, z jakże doczesnymi, zasadami.
Inne tematy w dziale Polityka