Obejrzałem z ciekawości lekcje, które TVP przygotowała dla najmłodszych.
No cóż, już teraz wiem skąd się biorą pomysły, aby znieść maturę z matematyki. Skąd tyle zwolenników totalnej opozycji, skąd tyle księżycowych ekonomistów.
Nie chcę się znęcać nad prowadzącymi, ale pani uczycielka, nie potrafi odróżnić obwodu koła od jego średnicy, a kolejne dwie panie uczycielki mówiące o liczbach parzystych chyba są lesbijkami, bo na tym zdaje się polega kojarzenie w pary.
Nic z tego nie zrozumiałem i szybko wyłączyłem film, aby nie runęły fundamenty matematyki, które wpajano mi przez lata nauki.
No cóż, z takim nauczaniem matematyki Polska nie ma najmniejszych szans stać się państwem nowoczesnym i innowacyjnym, Czarno widzę naszą przyszłość. Jeżeli nie poprawimy jakości nauczania, to niebawem zaleje nas masa roszczeniowego prekariatu w socjalistycznym państwie opiekuńczym - to najlepsze co może nas spotkać.
Żądanie podwyżek i nadzwyczajnych przywilejów oraz gwarancji zatrudnienia dla takich nauczycieli to jakaś drwina z podatników.
Jak powinna wyglądać lekcja matematyki?
Dobra lekcja, powinna przekazywać uczniom wiedzę i umiejętności praktyczne. Takie umiejętności, które później wykorzystają, lub dzięki którym przyswoją kolejne poziomy wiedzy. Bo w matematyce jest tak, że jeżeli ktoś nie posiada podstaw, to nie zrozumie innych poważniejszych zadań.
Poniżej przykład takiej lekcji. Co prawda dotyczy ona starszej młodzieży, już nie małych dzieci, ale nie o wiek tu chodzi, lecz o podejście do problemu. Dzięki takiej lekcji uczniowie w bardzo szybki sposób nauczą się w praktyce przekształcać liczby dziesiętne w binarne i odwrotnie. A na końcu można im pokazać encyklopedyczny wzór, rozpisując na tzw. piechotę poszczególne działania.
Jestem pewien, że gdyby lekcje przeprowadzić od końca (tak jak to jest zalecane programowo) to większość dzieci nic nie zrozumie i w praktyce nie będzie potrafiła dokonać konwersji liczb.
