Harcownik Harcownik
297
BLOG

Czy Konfederacja jest unią polityki realnej, czy nierealnej?

Harcownik Harcownik Polityka Obserwuj notkę 40


Zadałem pewnemu blogerowi podającemu się za Konfederatę pytanie: Co czyni Konfederację ruchem wyjątkowym? Odpowiedzi nie uzyskałem. Przecież Konfederaci nie mają monopolu na głoszenie liberalnych haseł. Jak pokazuje praktyka, partię antysystemową lub liberalną może założyć każdy, nawet osoba bez talentu, nieuczestnicząca wcześniej w polityce a znana z tego, że była jedynie prowadzącym program Mam Talent. Przed każdymi wyborami powstaje taka partia.

Wydawało mi się, że jednym z tych wartościowych elementów, jest możliwość przezwyciężenia własnych doktrynalnych poglądów na rzecz dobra wspólnego. Czego efektem było połączenie wody z ogniem, czyli Korwinistów z Narodowcami. Tak mi się jednak zdawało.
Dzisiaj zastanawiam się, czy dla Korwinistów państwo, naród ma jakąkolwiek wartość? Czy sojusz z Narodowcami nie jest jedynie sojuszem taktycznym, płynącym nie z serca, lecz z wyrachowania.  Czasem wydaje mi się, że Korwinistom bliżej jest ideowo do anarchistów.
Bo gdzież są cienie Juljuszów Simonów, którzy w zaraniu liberalizmu głosili, że państwo powinno pracować nad tym, by stać się zbytecznym i by przygotować swą dymisję? Mac Cullochów, którzy w drugiej połowie zeszłego wieku twierdzili, że państwo powinno wstrzymywać się od nadmiernego rządzenia? I co powiedziałby wobec ciągłych wymaganych, nieuniknionych interwencji państwa w przełomach ekonomicznych Anglik Bentham, wedle którego przemysł powinien był żądać od państwa li tylko tego, by go zostawiono w spokoju, albo Niemiec Humboldt, którego zdaniem państwo „bezczynne” należy uważać za najlepsze?
No właśnie, jaką wartość dla Korwinistów ma państwo?
Czy traktują państwo wyłącznie, jako zło konieczne?

Bawią mnie kalkulacje Korwinistów, którzy myślą, że poprzez poparcie kandydatury Trzaskowskiego mogą na tym tylko zyskać, jako partia. Że dzięki temu zostaną trzecią siła w parlamencie, lub że niezadowolony elektorat przepłynie do Konfederacji. Doprawdy? Cztery razy tak kombinowali i za każdym razem powstawała partia medialna jednorazowego użytku, która uzyskiwała poparcie, co najmniej dwukrotnie większe niż obecnie wynosi poparcie dla Konfederacji. No, ale można ciągle naiwnie liczyć, że za piątym razem, to się już na pewno uda.
Poparcie udzielone Trzaskowskiemu ma rzekomo utorować drogę Konfederacji, ma pozyskać dla Konfederacji nowych wyborców. Działacze Konfederacji zakładają, że to zmusi PiS do podjęcia rozmów koalicyjnych lub przynajmniej pozwoli na realizację niektórych postulatów Konfederacji. Doprawdy? W jaki sposób? Skoro Trzaskowski będzie blokował taką koalicję wetując wszystkie ustawy? Dodając 11 Konfederatów do 235 posłów PiS to wciąż jeszcze za mało, aby odrzucić weto Prezydenta z PO (potrzeba do tego 276 głosów). To może rozwiązaniem będzie koalicja z przeciwnikami PiS? Sumując głosy wszystkich totalnych opozycjonistów i Konfederatów wciąż mamy mniejszość parlamentarną, a PiS samotnie wciąż stanowi większość. No to może wcześniejsze wybory? A skąd pewność, że osoby, które głosowały na PiS tym razem udzielą poparcia ugrupowaniu, które przyczyniło się do zwycięstwa Trzaskowskiego i wcześniejszych wyborów? Co za naiwność? Jednak na taki przepływ elektoratu liczą działacze z Konfederacji. No i cały czas mielibyśmy nierozwiązany problem wetującego ustawy prezydenta z PO.

Pewnie nie tylko ja tak myślę. Nie widzę żadnego sensu w popieraniu takiej unii polityki nierealnej.

To już bardziej realistyczne jest poparcie Dudy, które to niechybnie skutkować będzie podważeniem ważności i prawidłowości wyborów. Co doktrynalnie zapowiadał już Roman Giertych.

W internecie pojawiła się masa wypowiedzi napuszonych Korwinistów. Pan Sośnierz, wobec jasnej deklaracji o poparciu Dudy złożonej przez Stowarzyszenie Marsz Niepodległości, powiedział, że to jest niezależne środowisko i nie do końca jest to część składowa Konfederacji. Albo taki Dziambor stwierdził, że Korwiniści są bardzo ukontentowani i wręcz rozbawieni zabiegami o poparcie dla kandydatów kontynuujących rywalizację wyborczą w drugiej turze. Bosak nawet na dwa tygodnie zarezerwował sobie czas, przeznaczony dla udzielania wywiadów, w których sens polega wyłącznie na unikaniu udzielenia odpowiedzi, na kogo zagłosuje w drugiej turze.

Coś się chyba Konfederatom w głowach poprzewracało. To nie PiS-owi powinno zależeć na pozyskaniu parcia Korwinistów, lecz to Korwinistom powinno zależeć na zdobyciu i przekonaniu do siebie nowych wyborców z PiS-u, na poszerzeniu własnego, nader skromnego zaplecza. Obserwuje natomiast coś zupełnie odwrotnego. Dostrzegam także tę dziką satysfakcję Konfederatów czerpaną z chęci pognębienia kandydata PiS, które to działanie przypomina mi znane słowa z książki Sienkiewicza:
— Jest, panie kawalerze, zwyczaj w tym kraju, iż gdy kto kona, to mu krewni w ostatniej chwili poduszkę spod głowy wyszarpują, ażeby się zaś dłużej nie męczył. Ja i książę wojewoda wileński postanowiliśmy tę właśnie przysługę oddać Rzeczypospolitej. Ale że siła drapieżników czyha na spadek i wszystkiego zagarnąć nie zdołamy, przeto chcemy, aby choć część, i to nie lada jaka, dla nas przypadła.

Na początku wspomniałem o moim pozytywnym zaskoczeniu, że Korwiniści wznieśli się ponad podziałami i zawarli porozumienie z Narodowcami. To rodziło moją nadzieję na nadchodzącą normalność. Zastanawiam się, dlaczego Konfederaci nie mogą zrobić tego samego wobec PiS. Ułożyć sobie poprawnie relacji. Nie zauważam najmniejszych działań zmierzających w tym kierunku lub w kierunku pozyskania zwolenników pośród wyborców PiS. Są tylko dąsy, obrażone gesty i zawziętość, prowadząca do tak zabawnych sytuacji, jak wciągnięcie przez Brauna na listę asystentów ludzi o nieustalonej płci. Nie ma prób poszukiwania porozumienia, wzniesienia się ponad własne poczucie krzywdy, przebaczenia. Oglądam w internecie zadowolonych działaczy partii Korwin rozwalonych w wygodnych domowych lub redakcyjnych fotelach, którzy opowiadają o tym, jak ciągle czekają na intratne propozycję.
Powtarzam: Jeżeli rozczarujecie wyborców PiS, umożliwiając wygraną wiceprzewodniczącego PO - pana Trzaskowskiego z jego zausznikiem Nitrasem, to takie działanie lub zaniechanie będzie Korwinistom bardzo długo wypominane i będzie skutecznie powstrzymywać wyborców PiS przed przerzuceniem swojego poparcia na Konfederację.
Zatem, czy alternatywą dla Konfederacji będzie postawienie na współpracę z elektoratem Komorowskiego, Tuska a obecnie totalnej opozycji z PO-KO?
Publicysta Krytyki Politycznej przekonuje: "Choć sam byłbym zwolennikiem delegalizacji Konfederacji, to czasem wróg wymaga zawarcia przymierza z kanibalami. Chwilowe poczucie ważności Bosaka jest mniej niebezpieczne, niż druga kadencja Dudy".
Bez komentarza.

Ostatnie badania pokazują, że sam Bosak zdobył więcej głosów niż cała Konfederacja w poprzednich wyborach, co słusznie może być interpretowane, jako poszerzenie elektoratu. Sam zagłosowałbym na Bosaka, gdybym nie uznał, że dla Polski lepiej będzie, kiedy już w pierwszej turze dojdzie do zablokowania kandydata PO-KO, bo w drugiej turze będzie to zadanie trudniejsze. Szanse na to były daleko większe, niż dostanie się Bosaka do drugiej tury. Gdyby jednak, za sprawą wyboru lub tylko bierności Korwinistów, prezydentem został Trzaskowski, to zamiast oczekiwanego przez Korwinistów przypływu zwolenników, może nastąpić odpływ osób przychylnych Konfederacji.
Nie wiem, jak wtedy zachowają się Narodowcy lub inne organizacje, które traktowane były, jako zaplecze Konfederacji, chodzi tu o różne ugrupowania i stowarzyszenia, jak przykładowo organizatorzy Marszu Niepodległości, osoby skupione wokół Kaji Godek itd. Czy będąc pod ciągłą presją i atakami lewactwa, przełkną tę gorzką pigułkę i mimo wszystko pozostaną w koalicji z Korwinistami?


"Trzecia siła", która osiągnęła czwarty wynik, ma jedenastu posłów i poparcie społeczne na poziomie jednocyfrowym.
Takie są realia.

Harcownik
O mnie Harcownik

Grafika z akcji #GermanDeathCamps. fot. Tomasz Przechlewski / CC 2.0 Akcja SEAWOLF - konkretny wymiar pamięci.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka