PiS - powrót kampanii szeryfów

Wczorajsza "bomba" (niewypał raczej) CBA zacząła ostatnią fazę kampanii.
Wraca styl dyktowany przez  PiS, w którym to aktualnej władzy jest jak rybie
w wodzie. Z wizją państwa, gdzie jak w piosence, chodzi o to by "na jednego 
mieszkańca jeden szeryf przypadał", gdzie rozbudowa aparatu policyjnego 
i koncentracja władzy w nieskorumpowanym ręku stanowi metodę walki z wszelakim złem.

Jest to kampania obliczona, z całym właściwym ugrupowaniu temu
cynizmem, na to, że "ciemny lud to kupi". I kupuje. Podnieca się nawet, bo przecież nic ważniejszego niż ściganie korupcji nie ma. Poparte jest to przekonanie
wszczepioną ludziom przez politykierów rozmaitych wiarą, że jest oto siła
polityczna, która od korupcji wszelakiej jest wolna, co ją do rządów w sposób
naturalny predestynuje.

Otóż nie ma. Tam, gdzie władza, tam też znajdą się ludzie chcący na tej władzy skorzystać, że tak powiem, prywatnie. I po usunięciu jednych, pojawią się 
następni. I każdego ugupowania to dotyczy, a sądzić, że jest inaczej, to naiwność. Rzecz w tym, że, jak wynika ze znanej prawdy, iż "władza korumpuje, a absolutna korumpuje absolutnie", to nie rozbudowa trzymającego nad nami pieczę z natury
nieskorumpowanego państwa jest remedium na zło, ale właśnie roli tego państwa
ograniczanie tam, gdzie tylko się da. "Walka z korupcją", to nie taśmy CBA i kolejne konferencje Chłopaków Bardzo Ambitnych, ale decentralizacja władzy.

PiS znowu zwyczajnie wciska łatwy, populistyczny kit. Żenujący jest powrót, wobec dwukrotnej kompromitacji Kaczyńskiego w dyskusjach z przeciwnikami, do stylu z początku kampanii. Ale przecież, jak to mówą, "tonący brzydko się chwyta".