Dowody? Znaleźć dowody!!!

Co mogą dać, jakie mogą przynieść dowody w sprawie przecieku, podkreślam słowo: przecieku -  rewizje w mieszkaniach i GABINETACH trzech notabli obecnej władzy, których właśnie Jarosław Kaczyński odwołał z funkcji? 

Jak brzmi dyspozycja wydana ludziom, którzy tam wejdą? Czego KONKRETNIE mają szukać?

 Kto jest tak głupi, że jeśli decyduje się świadomie na przekazanie poufnej informacji temu kto jest tą informacją zainteresowany – to zostawia dowody przekazania tej informacji? Zresztą jakie to miałyby być dowody?

Rozmowa telefoniczna – wystarczy sprawdzić bilingi.

Spotkanie z kimś – zdjęcia lub świadkowie  -  przy obecnych metodach powszechnej inwigilacji, jakie uprawia obecna władza  – tez nie jest trudno o takie dowody.

Ale co można znaleźć na potwierdzenie przecieku, przeszukując mieszkania i gabinety? 

Czy aby zapewnić ekipom specjalistów od przeszukań możliwość znalezienia tego czego się szuka – Jarosław Kaczyński w przeddzień błyskawicznych dymisji i aresztowań (które nie wiadomo czy były, czy nie były dokonane) – jak donoszą media – zapewniał Janusza Kaczmarka, że może spokojnie jechać na urlop, bo nadal pozostaje szefem MSWiA?

Czy liczył na to, że uspokojony Kaczmarek zostawi w swooim mieszkaniu i gabinecie – to co będzie przedmiotem poszukiwań specjalistów nasłanych przez Ziobro?.

 Znaczy to, że Jarosław Kaczyński kłamał uspokajając Kaczmarka i liczył już podczas rozmowy na łup jaki przyniosą rewizje pod nieobecności Kaczmarka.

Cała ta rozmowa musiała być dość dziwna – bo niby czemu premier miałby w ogóle uspokajać Kaczmaraka i jakie obawy miał minister MWSiA? 

Jeśli więc przyjąć, że plan zaskoczenia był starannie przygotowany, a decyzje podjęte wcześniej niż ogłoszone – że ich „błyskawiczność” jest jedynie pozorem służącym skuteczności akcji i zaskoczeniu zwalnianych z funkcji bohaterów – to wracamy do punktu wyjścia rozważań: jakie dowody na dokonanie przecieku można znaleźć podczas rewizji? 

Myślę, że żadne. 

Myślę, że nie o dowody na przeciek chodzi, a raczej o dowody działań odwołanych szefów resortów i służb wykonywanych na  polecenie premiera Kaczyńskiego i ministra Ziobro. 

Czy takie polecenia są zawsze zgodne z prawem? – to wydaje się najważniejszym pytaniem w całej tej sprawie.

 

Czy dowody decyzji i podjętych działań można znaleźć w gabinetach tych, którzy je wydają? – zapewne tak.

 Czy można je znaleźć w ich prywatnych mieszkaniach? – owszem można, jeśli założy się naiwną beztroskę ich właścicieli, których zapewnienia premiera mogą uspokoić na tyle, że pozostawią je „do dyspozycji” specjalistów od rewizji przysłanych przez tego samego premiera. 

Dziś, ogłaszając spodziewane otrzymanie w” ciągu paru godzin” dymisji,  Roman Giertych mówi, że nie powinno  być w państwie demokratycznym, jakim jest Polska tak, jak było w PRl, gdzie służby specjalne stanowiły podstawę sprawowania władzy. Wynika z tego wprost odpowiedź na postawione pytanie – czego służby specjalne szukają u służb specjalnych na polecenie władzy.  Z pewnością nie dowodów przecieków. 

To władza w obawie o przyszłe śledztwa w sprawach używanych przez nią metod wymierzonych przeciw swoim przeciwnikom – czyści ślady swojej działalności.