RGoc RGoc
324
BLOG

Skąd (lewakom) wyrastają nogi.

RGoc RGoc Polityka Obserwuj notkę 4

Pod koniec stycznia 2019 roku, opublikowano bardzo ciekawy raport z badań przeprowadzonych przez Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego, którym kieruje dr hab. Michał Bilewicz, badacz "antysemityzmu wtórnego", pt. "Polaryzacja polityczna w Polsce. Jak bardzo jesteśmy podzieleni?" Wynika z niego, ogólnie biorąc, że zwolennicy partii opozycyjnych (tzw. opozycji totalnej – korzystając z określenia prof. Wolniewicza – lewoskrętni) nienawidzą zwolenników partii rządzącej (PIS – w skrócie i uproszczeniu – prawoskrętni) bardziej, niż odwrotnie.
Po ogłoszeniu badań pojawiało się mediach trochę komentarzy, jednak nikt nie pokusił się o głębszą analizę przyczyn zjawisk, na które badanie wskazuje. Zresztą, dość szybko o sprawie zapomniano. A wg. mnie zasługuje ona na większą uwagę.
Otrzymaliśmy bowiem naukowe potwierdzenie życiowych spostrzeżeń, że natężenie negatywnych emocji wobec przeciwników ideowo-politycznych, w środowiskach lewoskrętnych jest wręcz nienaturalnie wielkie.
W dobie rozlewającego się relatywizmu, takie potwierdzenie przez naukę ma swoje znaczenie. Gdy z zewsząd słyszy się o równoprawnych narracjach, że w polityce „wszyscy siebie warci” i „po jednych piniondzach”, a ci, co próbują dotrzeć do zobiektywizowanej rzeczywistości, do tego jak jest, zaczynają się gubić w chaosie rozmaitych sądów i opinii, często wątpiąc w obiektywność swoich spostrzeżeń. Bo jeśli mają jakieś bezpośrednie odczucia tych spraw i ich oceny, to przecież są one subiektywne.
A tu otrzymujemy coś zobiektywizowanego – badania naukowe. Nauka w powszechnym odczuciu wciąż cieszy się autorytetem i to pomimo coraz częściej wychodzących na światło dzienne faktów świadczących o tym,
że w dzisiejszych czasach i ona nie uchroniła się od zepsucia, gdy rozmaici „naukowcy” fałszują wyniki badań, a sama nauka znalazła się niebezpiecznie blisko marketingu i biznesu lub ideologii. Wciąż jednak obecna jest głęboko zakorzeniona idea, że nauka w swej niewynaturzonej formie dąży do obiektywizacji sądów
o rzeczywistości. Nauka to metodologia, sprawdzalność, obiektywizm.
Obiektywności wspomnianym badaniom przydaje również fakt, że przeprowadziło je Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW, którego pracownicy znani są z manifestowanych lewackich przekonań, a nie jacyś badacze „skażeni” prawicowym światopoglądem.
Przyglądając się ich wynikom, warto zwrócić uwagę na parę rzeczy.

1.    W porównaniu z wyborcami PiS, którzy uważali, że zwolennicy opozycji mają wobec nich postawy neutralne, wyborcy partii opozycyjnych byli przekonani, że zwolennicy partii rządzącej mają wobec nich nastawienie negatywne (nasuwa się tu skojarzenie z psychologii, gdzie mówi się o projekcjach umysłu, polegających na rzutowaniu na zewnątrz własnych uczuć; przysłowiowe – każdy mierzy zwoją miarką).
2.    Badania wykazały dodatkowo istnienie szczególnej korelacji - im lepiej wykształceni wyborcy opozycji,
w tym większym stopniu żywią negatywne uczucia wobec wyborców PIS; korelacja związana była również z zamożnością; im bardziej wykształceni i mniej zamożni, tym większe natężenie negatywnych uczuć wobec „pisowców” oraz poczucie, że owi „pisowcy” ich nienawidzą.  
3.    To już drugie tego typu badanie CBU UW. Poprzednie, przeprowadzone w 2013 r., dotyczyło postaw wobec katastrofy smoleńskiej, głównie przeciwników hipotezy zamachu (PO, palikociarnia, SLD itp.) oraz jej zwolenników. Wykazało ono podobne rezultaty – przeciwnicy wspomnianej hipotezy nienawidzą zwolenników bardziej niż odwrotnie.
4.    Oba badania zostały przeprowadzone w odstępie 7 lat; w 2013 r. u władzy była PO i nie było widoków na zmianę, a w 2018 r. PIS. Czyli niezależnie od tego, czy zwolennicy tzw. lewicy liberalnej mają poczucie przynależności do obozu rządzącego, czy odwrotnie, natężenie negatywnych emocji (w tym nienawiści)
z ich strony jest większe.


Jakie przyczyny sprawiają, że lewoskrętni nienawidzą bardziej?
Według mnie, wpływ na to mają nade wszystko:
•    Resentyment w znaczeniu nietzscheańskim, pogłębionym przez Maxa Schelera.
•    Problemy z tożsamością lewoskrętnych.
•    Problemy z ich poczuciem własnej wartości.
•    Pycha i wynikające z niej uroszczenia.


Resentyment w znaczeniu nietzscheańskim, pogłębionym przez Maxa Schelera.

Próba zrozumienia współczesnego człowieka naszego kręgu cywilizacyjnego, bez uwzględnienia tego zjawiska, będzie ułomna. Resentymentem Nietzsche nazwał zjawisko cechujące mentalność niewolniczą, która wyrasta na gruncie kultywowanej zawiści i zazdrości, a także z bezsilności, wynikającej ze świadomości swojej niemocy, słabości - by wartość, której posiadania zazdrości, móc zdobyć lub urzeczywistnić. Taki zawistnik dokonuje wówczas swoistej zemsty, niszcząc symbolicznie nieosiągalną dla niego wartość (substytut realnej zemsty)  poprzez odmowę jej uznania lub umniejszając znaczenie.
Resentyment powoduje wypaczenie moralności, stanowi podstawę budowania fałszywej etyki, w której
na szczycie hierarchii umieszcza te wartości, które są w zasięgu możliwości mentalności niewolniczej, natomiast te, które obiektywnie stoją wyżej, sztucznie umniejsza.
Jednocześnie ktoś, kim zawładnął resentyment, w głębi duszy wie, że ta złudna hierarchia jest fałszywą
i skrycie nienawidzi prawdy oraz tych, którzy ją potwierdzają.  
Zarówno wg Nietschego jak i Schelera, a pośrednio i Konecznego, przykładem całej cywilizacji opartej na resentymencie są Żydzi.

Czym jest resentyment można zilustrować jedną z bajek Ezopa o lisie, który nie mogąc dosięgnąć winogron stwierdza, że i tak były kwaśne. Inną ilustracją  jest opowieść o Kainie i Ablu.
Resentyment prowadzi do złudzenia aksjologicznego, a w efekcie do tego, co Nietzsche określił jako „zafałszowanie tablic wartości”.
Owo zatrucie duchowe oraz niedojrzałość emocjonalna nim wywołana powoduje, że osoby skądinąd inteligentne, wydają błędne opinie o rzeczach, o sobie i innych. Można odnieść wrażenie, że postrzegają siebie i świat z pewnego poziomu własnego kompleksu psychicznego, a to z kolei determinuje ich sposób działania.
W związku z tym ludzie często działają w życiu, jakby zmuszeni byli realizować jakieś skrypty wg zawartych w nich algorytmów, analogicznie do oprogramowania w informatyce, z tą różnicą, że autorem tych „programów” są kompleksy ludzkie. Taki człowiek jest trochę jak marionetka. Toteż lewoskrętni mówiąc o wolności, najczęściej mają na uwadze „wolność poniżej pasa” (swawolę) oraz wolność od konsekwencji własnych czynów, czyli od odpowiedzialności, jakby wyrażali podświadomie, że nie wiedzą, co czynią.

Pojęcie resentymentu pozwala pośrednio wyjaśnić ową szczególną korelację, o której mówią badania CBU UW, że wyborcy opozycji im bardziej są wykształceni i mniej zamożni, tym bardziej żywią negatywne uczucia wobec „pisowców”. Jak stwierdza Max Scheler w rozprawie „Resentyment a moralność” - „Największy ładunek resentymentu musi posiadać takie społeczeństwo, w którym, jak w naszym, ręka w rękę idą mniej lub więcej równe prawa polityczne i inne, względnie publicznie uznane formalne równouprawnienia społeczne, wraz z bardzo dużymi różnicami w faktycznej władzy, faktycznym posiadaniu”. Ci niebogaci a formalnie wykształceni (niekoniecznie gruntownie) mają bardzo rozbudzone aspiracje, które jednak nie przekładają się na status społeczny, co  budzi silną frustrację, znajdującą ujście w skrywanej obłudnie, pod płaszczykiem poprawności politycznej, nienawiści.
Wpływ złudzenia aksjologicznego wywołanego resentymentem na współczesnych lewoskrętnych wyraża się min. w tym, że w ich hierarchii wartości najwyżej stoją wartości utylitarne i hedonistyczne, które w strukturze ujawnionej dzięki badaniom Maxa Schelera znajdują się na samym dole drabiny wartości (za religijnymi, duchowymi i witalnymi).   
Wydaje mi się, że można pokusić się dodatkowo o wniosek ogólny, że resentyment ma również duży wpływ na rzetelność myślenia, a co za tym idzie – wskazuje to na związek pomiędzy rozumem a moralnością. Jeśli moralność jest skażona, to często skażone bywa również rozumowanie, które w wielu bardzo istotnych obszarach, jak np. wartości,  przetwarza fałszywe dane, a jego celem nie jest ustalanie prawdy, lecz służy celom wyznaczanym np. przez resentyment.


Problemy z tożsamością.

Starożytni, wskazując na przyczyny powstawania rzeczy, wyróżniali dwie: przyczynę sprawczą i przyczynę celową (teleologiczną). Z tą pierwszą wszyscy stykaliśmy się w procesie edukacji, w którym przedstawiano
ją najczęściej jako przyczynę jedyną. Przyczyna celowa została wyparta przez paradygmat mechanicystyczny, który, począwszy od oświecenia, zdominował nowożytne nauki. Nie przeszkodziło to dobrym rezultatom nauk fizycznych, jednak te humanistyczne poniosły pewne straty.

Uważam, że chcąc lepiej zrozumieć kwestie związane z tożsamością człowieka, należy wziąć pod uwagę obie przyczyny, gdyż na tożsamość, to kim jesteśmy (lub uważamy, że jesteśmy), mają wpływ dwa wektory:

•    pierwszy  – to wektor przyczyn sprawczych, a więc to, co nas zrodziło, korzenie, z których wyrośliśmy, nasze dziedzictwo (ojcowizna),
•    drugi – wektor przyczyn celowych, czyli to, do czego dążymy, co podziwiamy i kochamy, nasi idole oraz wzorce, które staramy się naśladować i do których w efekcie się upodabniamy.

Myśląc o korzeniach, przychodzi mi na myśl książka Jana Pawła II „Pamięć i tożsamość”. Czy jest możliwa tożsamość bez pamięci o swej przeszłości? Christopher Nolan nakręcił w 2000 roku film „Memento”, którego bohater, w wyniku wypadku, ma uszkodzony ośrodek mózgu odpowiedzialny za pamięć krótkotrwałą. Pamięta wydarzenia sprzed wypadku, a zapomina wszystko, co działo się ledwie przed paroma chwilami. Próbuje radzić sobie z problemem przy pomocy zrytualizowanych czynności, zapisami na kartkach, tatuażami przypominającymi mu o tym kim jest, mapami i zdjęciami. Budzi się rano i próbuje odtworzyć swą tożsamość.
Wszystko to jednak nie pozwala mu uchronić się przed manipulacją jego tożsamością przez innych ludzi, przed suflowaniem z zewnątrz fałszywego obrazu rzeczywistości.
Nie dziwi zatem, że środowiska lewicowo-liberalne tzw. zachodu, inspirowane marksizmem kulturowym,  chcąc „stworzyć” nowego człowieka, z taką zapamiętałością zwalczają pamięć o tradycji chrześcijańskiej,
a historię próbują pisać na nowo, mówiąc o równoprawnych narracjach. Równie zapamiętale zwalczają rodzinę, w której przechowywana jest pamięć naszych korzeni i przekazywana następnym pokoleniom.
W miejsce tradycji kulturowej, która stworzyła naszą cywilizację, propagują usilnie np. ideologię gender, tworzącą amorficzne tożsamości, którymi łatwo manipulować.

Tak więc jeśli odrzucimy przeszłość, udając, że wyrośliśmy z innych korzeni niż w rzeczywistości lub w inny, równie fałszywy sposób, próbujemy ją zanegować, wówczas pojawiają się problemy z tożsamością, gdyż usuwamy realny grunt naszego doświadczenia, zastępując go czymś wyimaginowanym.
Jednak, jak już wspomniałem, świadomość „skąd przychodzimy” jest tylko jednym z wektorów mających wpływ na naszą tożsamość. Równie ważna, a może nawet ważniejsza, jest kwestia „dokąd idziemy”, a więc drugi wektor dotyczący przyczyn celowych.
Często mówi się, że kultura europejska oparta jest na trzech filarach: filozofii greckiej, prawie rzymskim
i chrześcijaństwie. Z pamięci zakodowanej w tradycji wyłaniały się cele, wśród których najistotniejszą częścią była transcendencja, o której można powiedzieć, że jest rzeczywistością „wieczną”, wykraczającą poza codzienność. W Chrześcijaństwie transcendencją jest Bóg, do którego drogą jest naśladowanie Chrystusa. Odrzucenie transcendencji przez lewicę liberalną jest być może najcięższym ciosem zadawanym tradycyjnej tożsamości.  Jak pisze prof. Włodzimierz Pawluczuk „Tożsamość jednostki ludzkiej jest transcendencją i tylko dzięki temu jednostka ta jest w stanie oprzeć się sposobom bycia. (…). Zachód utracił swą transcendencję, swą wewnętrzną tożsamość i światopogląd, jako regulator faktycznych zachowań. Wszystko toczy się jako potok sposobów bycia. Wszystkiemu brak autentyzmu”. Osobowość współczesnego człowieka cywilizacji Zachodu coraz częściej jest "osobowością radarową”, zorientowaną na panującą aktualnie modę, zmienną, pozbawioną wewnętrznej busoli.
Chwiejna tożsamość z kolei rodzi chwiejne poczucie własnej wartości.
W jednym z wywiadów, jakich udzielił swego czasu Jan Paweł II, wyraża on przekonanie, ,iż „ład każdej rzeczy pochodzi z poza niej , z jej przyszłości , z jej celu”.
Jaki ład rzeczy proponuje światopogląd lewicowy? Jakie cele stawia przed człowiekiem?
Teoretyczny grunt dla formułowania celów (substytutów transcendencji), do których należy dążyć, daje lewoskrętnym wizja człowieka, oparta na postmodernistyczno-neomarksistowskiej antropologii, którą można określić jako „filozofię brzucha”. Jest to koncepcja człowieka redukująca go praktycznie do konsumenta. W tej wizji jedną z najważniejszych rzeczy jest np. jakość życia, która to jakość staje się miarą jego wartości (tj. życia).
Pod pojęciem owej jakości rozumie się zazwyczaj dostęp do sfery możliwości użycia, skonsumowania. I tak najbardziej wartościowe jest takie życie, które posiada jak najwięcej możliwości realizacji konsumpcji. A im większy brzuch, tym może więcej zjeść. No i zdrowy, żeby mógł to jeszcze strawić. Ideałem staje się więc uroda, młodość i zdrowie, gdyż ktoś, kto je posiada, może konsumować więcej.

Szczególnie szkodliwym wynalazkiem antropologii lewoskrętnej jest hałaśliwie rozwijająca się ideologia gender. Nie tylko ma ona dobić tradycyjną tożsamość, lecz również rozchwiać jakąkolwiek możliwą tożsamość, gdyż wg niej każdy może stać się każdym, więc nigdy do końca nie jest pewny kim jest. Jeśli ludzie nie będą pewni kim są, to łatwiej będzie nimi sterować.
Jednak taka sztucznie tworzona tożsamość, mająca tak wątłe podstawy w rzeczywistości, tak chwiejna (dziś kobieta, jutro mężczyzna, a po jutrze trzecia lub piąta „płeć”) wymaga nieustannego potwierdzania swej realności. Dlatego jest szczególnie drażliwa, skłonna do agresji wobec wszystkiego, co podważa jej „rzeczywistość”.


Problemy z poczuciem własnej wartości.

Resentyment i chwiejna tożsamość prowadzi do obniżenia poczucia własnej wartości.
Resentyment dlatego, że sztucznie nadawane wyższego znaczenia sobie i wartościom, które samemu jest się zdolnym urzeczywistnić, przy jednoczesnym poniżaniu wartości obiektywnie wyższych w hierarchii sprawia, że w głębi duszy rodzi się pęknięcie, gdyż świadomość tego fałszu nie ginie. Kłamca, nawet gdy zdoła oszukać całe otoczenie i niemal przekonać do kłamstwa samego siebie, to nigdy całkowicie. Kłamca podszyty jest nieustanną obawą przed demaskacją, gdyż w głębi siebie wie, że jest kłamcą.
Tym gorliwiej działa na rzecz kłamstwa, im bardziej się obawia, że prawda może wyjść na jaw. Staje się w tym coraz agresywniejszy, projektując jednocześnie tę agresję na zewnątrz, oskarżając o nią innych. Z czasem może to przechodzić w nienawiść, dla której alibi staje się jej projekcja na bliźnich – że nienawidzę ich, bo oni nienawidzą mnie – co potwierdziły omówione na początku badania Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW.
Jednocześnie pozorna pewność siebie kłamcy, podszyta jest niepewnością własnej wartości. Podszyta poczuciem, że jedynie zwodzi innych co do siebie, ukrywając prawdę w zakamarkach duszy. Dlatego z tym większą zawziętością, usilnie i na każdym kroku próbuje dowodzić innym swej wyższości.
Rozchwiana tożsamość, zanegowanie własnych korzeni, wzmaga jedynie zagubienie i niepewność własnej samooceny.
Remedium na to ci nieszczęśnicy próbują znaleźć w przynależności do grupy tych „lepszych”, bardziej wartościowych, elitarnych, fajniejszych. Łudzą się, że jeśli będą do takiej grupy należeć, to jednocześnie zobiektywizują i nadadzą sankcję „prawdziwości” ich własnej wartości. Bo skoro należą do „lepszych”,  to sami są również „lepsi”. Fakt, że często są to - nazwane trafnie przez Kaczyńskiego – łże elity, nie ma większego znaczenia.  
Często jest to choćby symboliczna przynależność, jak ta objawiająca się w sympatiach politycznych. Nie przypadkiem są stosowane przez socjotechników lewoskrętnych rozmaite chwyty, jak np. dehumanizacja ich przeciwników ideowo-politycznych, że ciemnogród, gorzej wykształceni, ze wsi, zacofani i generalnie – zdecydowanie gorsi jako ludzie od zwolenników idei lewoskrętnych. Pada to wszystko na bardzo podatny grunt – z jednej strony ma potwierdzać poczucie wartości, z drugiej zaspokaja potrzebę poniżenia innych.
By czuć się wyróżnionymi jako wyżsi muszą istnieć ci, co w hierarchii stoją niżej. Demokracja tak, ale są równi i równiejsi.


Pycha i wynikające z niej uroszczenia
.

Pycha uważana jest za najważniejszy z 7 grzechów głównych. Jest matką głupoty.
Głupota jest głupotą nie dlatego, że brakuje wiedzy, inteligencji czy bystrości. Jest głupotą głównie przez własną zarozumiałość, mniemanie o własnej mądrości, które nie pozwala przejrzeć na oczy i odrzucić zasłonę złudnych projekcji. Przez pychę i próżność.
Głupota zazwyczaj jest tym większa, im większe mniemanie o sobie, często podsycane dodatkowo przez świadomość własnego wykształcenia i inteligencji, które stają się pretekstem do poczucia rzekomej wyższości nad innymi. A „wyższość” ta ma z kolei rekompensować brak autentycznego poczucia własnej wartości.

Chyba każdy z nas doświadczył w swym życiu spotkań z ludźmi, którzy pomimo całej swej inteligencji byli
w jakiś sposób ograniczeni w swym postrzeganiu rzeczy, a wskutek niedojrzałości emocjonalnej i zatrucia duchowego przez resentyment, wydawali błędne opinie o rzeczach, o sobie i innych.
To samo tyczy tych bystrych, którzy często kierują wzrok tylko w pewne rejony, w których za reflektor służą im własne fiksacje, a przy tym bardzo często nie dostrzegają „słonia w menażerii”. Podobnie ze zdolnymi, dobrze „wykształconymi”  erudytami, którzy, pomimo szerszego niż przeciętne pole odniesienia, często postrzegają rzeczy bardzo jednostronnie lub w zniekształcony sposób, jak w krzywym zwierciadle. Mało, że nie ma w nich wielkiej mądrości, jak niektórzy mniemają,  ale często wręcz wieje najzwyklejszą głupotą.
Z tej perspektywy słowa o Ludwika Dorna o „wykształciuchach”, powtórzone za Sołżenicynem, wydają się niezwykle trafne. Użył je na określenie warstwy ludzi formalnie wykształconych, z pretensjami do bycia inteligentami, jednak nie potrafiący samodzielni myśleć, którzy powtarzają bezrefleksyjnie opinie dominującej w danym momencie mody intelektualnej lub tego, co przyswoili w procesie edukacji. A że edukacja w świcie cywilizacji białego człowieka zdominowana jest całkowicie przez lewoskrętne ideologie, dlatego opinie tychże „wykształciuchów” mają z reguły charakter lewoskrętny.

Przeciwieństwem pychy jest cnota pokory.
Znana jest historia odpowiedzi udzielonych przez Pytię Delficką. Na pytanie niejakiego Chejrefona, czy jest ktoś mądrzejszy od Sokratesa, odpowiedziała, że nie ma nikogo.
Sam Sokrtates, próbując zrozumieć, dlaczego Pytia udzieliła takiej właśnie odpowiedzi (co relacjonuje
w „Obronie Sokratesa” Platon), dochodzi do wniosku, że powodem jest przekonanie, wyrażone przez niego
w słynnej maksymie: „wiem, że nic nie wiem”.
Maksyma ta wyraża pokorę człowieka wobec rzeczywistości. Wyrażona w niej pokora mówi również
o świadomości własnej ułomności, ograniczoności. Tego, że nie jest się wszechmocnym, równym bogom. Taka postawa sprzyja otwartości umysłu i ducha na prawdę, na rzeczywistość, nie stawiając jej barier własnych mniemań, będących najczęściej  największą w tym przeszkodą. To jak z tą pełną i pustą szklanką. Jeśli szklanka jest pełna, to już nie można jej niczym dodatkowym napełnić. Podobnie jest z ludzkim umysłem.
Czy lewoskrętni praktykują cnotę pokory? Sądząc po wypowiedziach ich czołowych celebrytów, więcej w nich buty i zadufania oraz pogardy dla inaczej niż oni myślących, które z pokorą nie mają nic wspólnego.
 
Podsumowanie.

Szukając przyczyn nienawiści lewoskrętnych wyborów, którą wykazały badania CBU UW, starałem się wskazać te, wg mnie, najważniejsze – występujący po lewej stronie resentyment, problemy z tożsamością, zachwiane poczucie własnej wartości oraz pychę.
Oczywiście nie wyczerpuje to zagadnienia w pełni. Nie poruszyłem tu wielu innych zjawisk powiązanych
z zagadnieniem, takich choćby jak poprawność polityczna, zdominowana przez lewoskrętnych kultura masowa, edukacja czy środki przekazu, w tym również te najbardziej nowoczesne – portale społecznościowe typu facebook.
Z analizy tej wynika, że problem ma charakter strukturalny i nie jest możliwa zmiana mentalności tych środowisk poprzez uświadamianie lub rzeczową wymianę wzajemnych racji. Tu chodzi o emocje, a te mają źródło w nieuświadamianych, osadzonych głęboko skażeniach duchowych, dlatego żadna rzeczowa, spokojna dyskusja nie jest możliwa.


Robert Gocał

RGoc
O mnie RGoc

próbujący rozeznać się

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka