Napisała RRK-a o think tankach. Co napisała, każdy może sprawdzić sam tutaj. Trochę mnie tym sprowokowała do napisania niniejszego tekstu, a że chyba za dużo tego na komentarz, więc robię z tego osobną notkę.
Żeby jednak zacząć rozmowę o think tankach musimy sięgnąć po jeszcze jedno pojęcie, a jest nim termin elity*. Otóż think-tanki sprawdzają się tylko tam, gdzie owe elity istnieją. I nie mogą być to elity z „pierwszego pokolenia”, świeżo wzbogacone, bez mentalnego pnia i trwałego, niejako zakorzenionego w relacjach społecznych, wpływu.
W państwach, które takie elity posiadają, to właśnie one sprawują właściwe władztwo. Są to ludzie majętni, nieuzależnieni od kaprysu wyborców, posiadający środki do formalnego i nieformalnego wpływania na polityków. Ludzie, którzy nie muszą nikomu niczego obiecywać co cztery lata i licytować się na plany, przy okazji każdej kampanii wyborczej. Mają, jak w piosence, „forsę i wolny czas.”
To dla nich pracują think-tanki i to oni je utrzymują (dlatego też dbają, aby nie marnować kasy na intelektualne miernoty). Politycy, niezależnie od barw, są tylko wykonawcami tez, które think-tanki wypracowały, a elity zaakceptowały i zagwarantowały sobie ich realizację wspomagając wybranych polityków.
W taki sposób można planować na dziesięciolecia, zapewniać ciągłość realizacji i wykorzystywać cały potencjał think-tanków.
Nie znaczy to, że w Polsce think-tanki zupełnie nie mają racji bytu. Mają, może tylko powinny mieć inną formułę: bardziej stawiać na szeroką komunikację ze społeczeństwem, aby, uśredniać i chłodzić opinie, wbrew dążeniom polityków, którym bardziej odpowiada podgrzewanie atmosfery.
W skutek braku elit, nasi politycy rozniosą każdą, nawet najlepszą ideę w proch i w pył, przy pierwszej kampanii wyborczej. Niezależnie od tego jak dobry pomysł wypracuje jakiś think-tank, to zawsze znajdzie się jakaś partyjka, któradla doraźnych celówskutecznie go storpeduje.
Tak to jest, gdy w kraju brakuje elit i rządzą nim wyłącznie politycy. Oni oczywiście też realizują idee think tanków. Tylko pewne nie wiedzą nawet jakich i skąd. Zupełnie tak samo, jak ma to miejsce w przypadku afrykańskich watażków, którzy nawet nie wiedzą kto i w jakim zamyśle wyniósł ich do władzy.
*Przy czym elity te mogą mieć różną genezą i różne „spoiwo”. Inne będą elity brytyjskie lub niemieckie, a inne rosyjskie (czy też może lepiej postradzieckie)