dziś. najpierw coś na ciepło, potem słodkości, własna pigwówka.
spotkanko dobrozmieńca (ja) z zaprzyjaźnionym lemingiem.
se gadamy, o różnościach. wspominamy, żartujemy, sie spieramy.
wchodzimy w politykę przez duże P.
ja: przyjdzie katastrofa, budżet sie nie zepnie, wszystko pieprznie,
podskoczy inflacja, ceny, wycofają 500 plusy, niepokoje społeczne,
nacisk z UE.. ulica i zagranica..
on: nie ma się z czego cieszyć, ale inaczej się nie da.
opozycja obnaży nieudolność, niegospodarność rządu itd.
wszyscy ją odczują. będzie miała za sobą społeczeństwo.
ja: i co wtedy?
on: ludzie ockną się i zmiotą PiS. A opozycja wprowadzi kroki naprawcze, pogodzi sie
z UE, nie będzie wstydu za granicą, przywróci praworządność, szacunek do sądów
i poszanowanie konstytucji, bez patyczkowania sie rozliczy Kaczora
i jego przekręciarzy (sądy najróżniejsze i trybunały, a potem kryminały),
skorzysta z okazji by nie przywracać demoralizującego socjalu,
pewnie zaproponuje zaciśnięcie pasa, może podniesienie wieku emerytalnego itp.
ja: idę o zakład, że z tymi postulatami nie przejmie władzy.
a gdy dodamy palanciarstwo, lewackość i zerową wiarygodność opozycji...
zakład nie doszedł do skutku.
zaprzyjaźniony leming lubi swoje pieniądze.
nie jest gupi.
ja: to może powolutku.. macie senat, weźmiecie prezydenta.. stopniowo..
on: daj spokój. dobra nalewka?
ja: a gdyby Tusk jednak..
on: dobra, bo dodałem więcej miodu.. i jak tam Młody, dobrze idzie mu na studiach?
-