Mam wrażenie, że właśnie dobiegł końca pewien eksperyment (a przynajmniej powinien).
Zaczął się wetami, rozwinął w chocholi taniec z sądami, kodobywatelami,
europejczykami.. i zakończył wyborami samorządowymi.
„spróbujmy po dobroci”, „znajdźmy konsensus”, „dać czas na opamiętanie”, „niech ochłoną i przemówi rozsądek” - różnie można nazwać ten projekt. kiedyś określiłem to tworzeniem normalnej opozycji przez PiS (skoro totalni tego nie potrafią zrobić), inni otwarciem na nowy elektorat..
Rezultat eksperymentu już jest: deMOkraci się okopali, metropolie zamienili w twierdze.
btw: zastanawiałem się dzisiaj ze znajomymi czemu antyPiS tam wygrał i pojawiło się ciekawe
pytanie – czy to na pewno antyPiS? Wszyscy stwierdzili, że gdyby kontrkandydaci byli nie-z-PiSu
wynik byłby zbliżony. Mimo, że przeciez odpadłaby opcja wyboru negatywnego.
Na pytanie: dlaczego mimo ewidentnych felerów starego układu, miałby on
i tak przeważający elektorat pozytywny, nie udało nam się znaleźć odpowiedzi.
Jakieś przypuszczenia? ;)
Wracając do eksperymentu. Nie ma żadnego sensu ciągnąć go dalej. Wynik już jest znany i negatywny: pomysł okazał się nietrafiony. Nie ma zysku (nie powstała normalna opozycja, jej zarodki są skutecznie niszczone przez totalnych, nie obudził się nowy elektorat). Są straty (zmęczenie własnego elektoratu).
Kosztowego i bezproduktywnego eksperymentu nie ma sensu kontynuować, a przede wszystkim nie ma sensu marnować nań czasu. Należy jak najszybciej wyciągnąć wnioski i działać. Szybko i radykalnie. Totalnie. Nie przejmując się wrzaskami totalnych. (obszarów jest wiele: sądy, komisje, media..). Skuteczność (a nie bicie piany) byłaby tu i pożyteczna i atrakcyjna (z punktu przyszłych wyborów).
Czy dobrozmieńców stać na taki radykalizm i przyspieszenie?
Na początku dawali radę w równie niesprzyjających warunkach...
PS nastąpiły pozytywne zmiany na poziomie lokalnym. Ale to zupełnie inna bajka.
Na poziomie lokalnym nikogo nie obchodzi kit o wolnych sądach, konstytucji und demokracji
który dają sobie wciskać wielkomiejscy, nie wiedzieć czemu określający się mianem inteligencji.
(jak ktoś to nieładnie podsumował: zmieniło się - teraz głupki w mieście, a inteligencja na wsi..)
-