" Ból jest chwilowy - chwała wieczna ". Chyba takie hasło przyświecało Justynie Kowalczyk, gdy dziś biegła po olimpijskie złoto. Straszliwie uparła się na ten medal - nikt i nic nie mogło jej powstrzymać. Ani ból stopy ze złamaną kością, ani świetna - jak się wydawało - forma skandynawskich głównie, rywalek. Prawdopodobnie tylko nie wpuszczenie Polki do Soczi mogłoby spowodować, że w tej konkurencji triumfowałby ktoś inny. Brawo Justyna ! Przy tej okazji warto wspomnieć o innych sportowcach, którzy przezwyciężali ból pękniętych kości w sportowej rywalizacji. Na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio w 1964 roku złoty medal w boksie w wadze półśredniej zdobył Marian Kasprzyk. W finale dosyć niespodziewanie pokonał faworyta tej imprezy - reprezentanta ZSRR ( był kiedyś taki twór państwowy ) - Tamulisa. Zwycięstwo o tyle cenniejsze, że już w pierwszej rundzie Polak doznał złamania kciuka, a walki trwały wówczas 3 x 3 min. Pokonać Rosjanina ( choć w tym przypadku pochodzącego chyba z ... Litwy ) na punkty, walcząc praktycznie jedną ręką - to wyczyn nie lada. Nie wiem, czy to właśnie nie w tej potyczce padły słynne słowa legendarnego trenera Feliksa Stamma : " W finale turnieju olimpijskiego nie ma < nie mogę > ". Innym przykładem niesamowitego charakteru była walka Tomasza Adamka z Paulem Briggsem o zawodowe mistrzostwo świata w boksie w wadze półciężkiej. Polak przystąpił do niej z niezaleczoną do końca kontuzją nosa. I już w 2 rundzie ciosy rywala doprowadziły do złamania kości nosowej u Adamka. Ból musiał być przeogromny, nawet bez dotykania w zranione miejsce. A przecież bili się jeszcze ponad pół godziny ( w sumie pełne dwanaście 3 - minutowych rund ), a rywal nie oszczędzał raczej kontuzjowanego nosa - wręcz przeciwnie. Adamek wykazał nadludzką wręcz odporność kontynuując walkę, bo prócz bólu miał też problemy z ... oddychaniem przez złamany nos. Ale przetrwał kryzysowe momenty, ostatecznie pokonując Briggsa na punkty i zdobywając upragniony tytuł mistrza świata. Do niecodziennej sytuacji doszło też kiedyś w piłce nożnej. Bramkarz Józef Młynarczyk grał w meczu z Argentyną w 1981 roku ze ... złamanym palcem dłoni. Polska niespodziewanie pokonała rywali 2:1 w Buenos Aires i uznano to za spory sukces , ponieważ Argentyńczycy byli wówczas mistrzami świata. Młynarczyk ponoć dlatego nie miał zmiennika w naszej ekipie, gdyż inni bramkarze nie posiadali ... wiz, by polecieć za ocean na ten towarzyski mecz. Takie to kiedyś były czasy, a niektórzy uczestnicy z tej eskapady wspominają pół żartem, że nasz golkiper trzeźwy to był ... tylko w trakcie meczu, bo tak potwornie bolał go złamany palec. Jednak nie każde sportowe męstwo kończy się happy endem. W zeszłym roku miała miejsce ciekawa walka w bokserskiej wadze ciężkiej. Spotkali się w niej Kubańczyk Mike Perez z Rosjaninem Magomedem Abdusalamowem, obydwaj wówczas niepokonani. Po półgodzinnej, emocjonującej potyczce zasłużenie na punkty wygrał ten pierwszy. Rosjanin jednak już po pierwszej rundzie zwracał uwagę swoim sekundantom, że prawdopodobnie ma uszkodzoną kość policzkową. W trakcie morderczej wymiany ciosów w kolejnych odsłonach pojedynku uraz pewnie się jeszcze pogłębił. Ale niesamowicie ambitny zawodnik ani myślał się poddać, jego sztab również tego nie uczynił. Dopóki stoisz - możesz walczyć. Tym razem chyba się nie opłaciło - po walce Magomeda przewieziono do szpitala, stwierdzono u niego krwiaka mózgu, zoperowano i ... Długo walczył o życie, które dziś wydaje się niezagrożone, ale prawdopodobnie nigdy już nie będzie w pełni sprawny. Trudno powiedzieć, jak bardzo do obecnego stanu rzeczy przyczyniło się kontynuowanie walki mimo bolesnej kontuzji. I w tym miejscu przypomina się historia Andrzeja Gołoty z 2000 bodajże roku. Podczas pojedynku z Mikem Tysonem odmówił dalszej walki po drugiej rundzie. Trener wypychał go na siłę ( ! ) z narożnika, ale Andrzej nie chciał dalej boksować. Ogólnie przykry i dziwny raczej widok, posypały się gromy na Polaka. Określenie " tchórz " było jednym z najłagodniejszych. Wkrótce jednak okazało się, że Gołota miał złamaną szczękę ( niekoniecznie od ciosów rywala, który w zwarciu atakował też ... głową ), a Tyson był pod wpływem niedozwolonych substancji, więc walkę uznano za ... niebyłą. Niesmak mimo wszystko jakiś pozostał. Ale może dzięki przerwaniu pojedynku w odpowiedniej ( ? ) chwili Andrzej zachował jednak zdrowie, choć kosztem reputacji w niektórych kręgach. No ale dość już o boksie, bo hasło na dziś to : Brawo Justyna !
Mam różne zainteresowania, niektóre czasem przedstawię w formie subiektywnych notek, ale ... to tylko blog. Prawdziwe życie toczy się poza internetem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości