Kanada obroniła złoty medal olimpijski w hokeju na lodzie. Nieczęsty to przypadek w tej dyscyplinie - ostatnio taka sytuacja miała chyba miejsce jeszcze za czasów Związku Radzieckiego, czyli w sportowej prehistorii. Kanadyjczycy udowodnili, że jeśli zebrać wszystkich najlepszych uprawiających tę dyscyplinę - to nie mają sobie równych na świecie. I chyba nie jest to przypadek - bo hokej to u nich sport narodowy, a tysiące dzieciaków ( na tysiącach lodowisk ) od najmłodszych lat gania na łyżwach za krążkiem, jest więc z kogo wybierać. W finale Kanadyjczycy pokonali aktualnych mistrzów świata - Szwedów. Ale każdy kibic choć trochę interesujący się hokejem wie, że w tej dyscyplinie łatwiej zdobyć złoto na mistrzostwach świata niż na olimpiadzie - powodem rozgrywki ligi NHL, zrzeszającej najlepszych zawodników naszego globu. Na okres igrzysk są one przerywane, dzięki czemu na olimpijskich taflach widzimy wszystko ( a właściwie wszystkich ), co w hokeju najlepsze. I tak - nie tylko czwórka półfinalistów turnieju olimpijskiego wystawiła składy, w których aż roiło się od wielkich gwiazd światowego hokeja. Było więc na co popatrzeć i kogo podziwiać. Potencjał niektórych drużyn przeogromny. Ale to Kanadyjczycy ponownie zostali najlepszymi z najlepszych, nie pozostawiajęc innym złudzeń, kto rządzi na hokejowym lodzie. Ich finałowy przeciwnik - Szwedzi, drużyna przecież bardzo mocna - również nie byli w stanie sprostać świetnie dysponowanym zawodnikom spod znaku klonowego liścia. Właściwie to każdy z kanadyjskich hokeistów ma status wielkiej gwiazdy, od bramkarza począwszy, poprzez defensorów aż do napastników. Ale potrafili swoje sportowe ego podporządkować dla dobra drużyny ( coś, czego zabrakło chyba w drużynie Rosji ), i efektem była gra, że palce lizać. Kapitan Kanadyjczyków, S. Crosby w finale zdobył przepięknego gola, ale we wcześniejszych spotkaniach przesadnie nie błyszczał. Po zawodniku określanym następcą legendarnego Wayne Gretzkiego spodziewano się znacznie więcej - dziennikarze pytali więc trenera, czy coś jest nie tak. Coach jednak z niewzruszoną miną odpowiadał - przecież wygrywamy kolejne mecze, a o to w tym wszystkim chodzi - więc ja nie widzę problemu ... I chyba problemu rzeczywiście nie było, bo w ostatnim spotkaniu Crosby wywalczył krążek w swojej strefie obronnej, pomknął z nim przez niemalże 2/3 lodowiska - nie dając się dogonić szwedzkim obrońcom i ... wyminął interweniującego bramkarza, kierując obok niego krążek do siatki. Przepiękna indywidualna akcja potwierdzająca, że nieprzypadkowo nazwiska Gretzky i Crosby czasem występują obok siebie ... I jak nie jestem zapalonym kibicem hokeja na codzień, to grę Kanadyjczyków w finale ze Szwedami oglądałem z prawdziwą przyjemnością.
Mam różne zainteresowania, niektóre czasem przedstawię w formie subiektywnych notek, ale ... to tylko blog. Prawdziwe życie toczy się poza internetem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości