Coraz częściej mówi się o możliwości rozpadu koalicji PO-PSL. To nie jest scenariusz pozbawiony politycznej racjonalności. Jedną z nielicznych szans na przełamanie dominacji Platformy Obywatelskiej przez Prawo i Sprawiedliwość i uniknięcie dalszej marginalizacji dwóch pozostałych parlamentarnych frakcji – ludowców oraz SLD, jest zerwanie dotychczasowej i zawiązanie nowej koalicji. W takim układzie premierem mógłby być tylko Pawlak, na Kaczyńskiego by się nie zgodzili, wicepremierami Napieralski i na przykład Joanna Kluzik-Rostkowska. A Kaczyński o ile nie zostanie prezydentem – kimś w rodzaju patrona, kreatora idei.
Mało kto zauważył proces, jaki w przeciągu ostatniego roku nastąpił na polskiej scenie politycznej. Platforma w praktyce utraciła zdolność koalicyjną, PiS właściwie ją odzyskał… Czynnikiem, który w największym stopniu decyduje o tworzeniu się politycznych aliansów jest polityczny interes. Jaki interes posiada PSL, aby pozostawać z PO w koalicji na nieco ponad rok przed wyborami? Żaden. Sondaże są nieubłagane. Podobnie SLD. Tymczasem PiS, PSL i SLD posiadają wspólny interes, aby odebrać Platformie władzę i stworzyć nowy polityczny układ. Paradoksalnie najmniej w tym interesu ma PiS.
Kluczową sprawą, aby PSL i SLD uniknęły marginalizacji jest przełamanie dotychczasowej polaryzacji sceny politycznej i uruchomienie procesów jej pluralizacji. Samo wyjście PSL-u z koalicji i pozostawienie PO rządu mniejszościowego nie wystarczy, gdyż wówczas główna linia politycznego konfliktu przebiegałaby wokół osi – rządząca partia i najsilniejsza partia opozycyjna. W takich warunkach pozostałe dwa ugrupowania mógłby zostać jeszcze bardziej zmarginalizowane. Za to stworzenie nowej konfiguracji zmienia postać rzeczy i tworzy sytuację politycznego przesilenia. Na scenie politycznej powstaje inna logika odniesień, co momentalnie pociąga za sobą daleko idącą modyfikację politycznych preferencji w społeczeństwie. W miejsce dwóch liczących się graczy pojawia się czterech. W miejsce politycznego duopolu – pluralizacja i heterogenizacja. Dotychczasowa ostra polaryzacja duetu najsilniejszych podmiotów zostałaby zatarta. Opozycja PO – PiS zanika, a bynajmniej nie jest już tak wyraźna. Platforma traci. Partycypujące w rządzeniu PiS i SLD odbierają jej wyborców, zarówno po lewej jak i prawej stronie sceny politycznej. PSL z premierem Pawlakiem odzyskuje wpływy na wsi. Wariant taki sprzyjałby demokratyzacji, a jednocześnie zabezpieczał przed groźbą powstania systemu jedno, lub dwupartyjnego.
Koalicje rządowe mają sens jedynie wówczas, kiedy tworzące je ugrupowania posiadają wspólny polityczny interes i gdy nie występuje pomiędzy nimi zbyt wielka asymetria siły. Inaczej mniejszy partner staje się tylko tak zwaną „przystawką” dla większego. Jeżeli sondażowa rzeczywistość w Polsce nie ulegnie zmienie, ludowcy w dalszym ciągu znajdować się będą poniżej parlamentarnego progu, a Komorowski zostanie prezydentem, to koalicja PO-PSL nie dotrwa do końca kadencji. Samo jednak zerwanie sojuszu z Platformą nie wystarczy. Do zmiany logiki politycznej, determinującej stopień społecznego poparcia dla poszczególnych partii niezbędna jest pluralizacja sceny politycznej, uzyskana w tym przypadku przez zmianę układu rządowego.
Panowie policzmy głosy… PiS + PSL + SLD równa się równo 230, a więc połowa, a więc dokładnie tyle ile potrzeba. W obwodzie pozostaje jeszcze Polska Plus (7 mandatów), SDPL (4), SD (3), dziesięciu posłów niezrzeszonych i mniejszość niemiecka. Jednym słowem wystarczy, aby rządzić. „Rozwalenie” koalicji PO-PSL i wysuniecie na premiera kandydatury Waldemara Pawlaka byłoby czymś w rodzaju „nocnej zmiany”, tyle tylko, że w drugą stronę.
***
Analiza ta abstrahuje od oceny interesów Polski oraz wpływu przedstawionego scenariusza na stabilizację polityczną. Nie twierdzę nawet w najmniejszym stopniu, że przedstawiony scenariusz byłby pożądany dla państwa oraz dobry dla Polski. Powyższe rozważania prowadzone są z punktu widzenia politycznej gry. Wariant „nocnej zmiany bis” jest jednak rozwiązaniem koniecznym, przede wszystkim dla mniej popularnych obecnie partii, jeżeli chcą uniknąć w Polsce politycznego duopolu i systemu dwupartyjnego. PiS natomiast mógłby zyskać na takiej sytuacji w dłuższej perspektywie, jeżeli zdołałby się stać przeciwwagą dla wzmocnionej lewicy. Platforma Obywatelska zaś w tym układzie zostałaby „ściśnięta” i zamknięta w środku sceny politycznej.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka