Mentalność zwycięzcy

Agnieszka Romaszewska w komentarzu pod notką Norberta Maliszewskiego: „Pan robił badania a ja się dziś przeszłam po placu w Białymstoku. I powiem jedno: wygra ten którego elektorat jest bardziej głodny sukcesu, ma silniejsza motywację, a tę (dla mnie to oczywiste) ma elektorat Jarosława Kaczyńskiego”.

W sporcie nazywa się to „mentalnością zwycięzcy”. W polityce i w życiu istnieją podobne zasady – wygrywa ten, kto posiada determinację zwycięstwa. Bez determinacji zwycięstwa wygrywać się raczej nie da.

Nigdy nie zapomnę, jak Waldemar Legień zdobył tytuł mistrza olimpijskiego w Seulu, w 1988 roku. Rzucił przez plecy jakiegoś Niemca, którego nazwiska już nie pamiętam. Rzadko się w sporcie zdarza, aby na największych światowych imprezach wygrywać dwa razy pod rząd. Legień wyszedł na matę cztery lata później w Barcelonie i również „ugryzł” złoto. Wygrał bo był urodzonym zwycięzcą, posiadał mentalność zwycięzcy.

Agnieszka Romaszewska ma rację, że elektorat PiS jest głodny sukcesu. W kończącej się kampanii prezydenckiej widać u tych ludzi ogromną determinację zwycięstwa. Paradoksalnie nawet większą niż u prezesa Kaczyńskiego... A w Platformie coś się jednak chyba skończyło. Elektorat PO sprawia wrażenie „wypalonego”. Nie prezentuje takiej determinacji zwycięstwa. Sam Bronisław Komorowski też chyba nie jest urodzonym zwycięzcą, nie widać u niego tej pasji wygrywania, nie ma mentalności zwycięzcy.

To determinacja zwycięstwa zadecydowała o tym, że PiS jest aktywniejszy od PO na finiszu kampanii prezydenckiej, że odzyskał inicjatywę, że prezentuje przewagę. Czynnik psychologiczny, ale jednak ważny. Właśnie teraz decyzje wyborcze podejmują niezdecydowani i obserwują, kto wykazuje więcej determinacji zwycięstwa, kto posiada mentalność zwycięzcy. Zawsze łatwiej głosować na kogoś, kto wierzy, że wygra. 

Romano Manka-Wlodarczyk