prymitywnik prymitywnik
237
BLOG

Ziemia obiecana (młodym Polakom) przez PSL.

prymitywnik prymitywnik Gospodarka Obserwuj notkę 4

W dzisiejszej Rzeczpospolitej w artykule "Ziemia obiecana przez PSL" opisano propozycję ludowców, która dosłownie przyprawia o palpitację serca.

Chodzi mianowicie o pomysł, z powodzeniem funkcjonujący już w kilku krajach Europy, by młodym ludziom (przynajmniej tyle!) chcącym pozostać w kraju bądź chcącym wrócić w ojczyste strony oddawać za symboliczną złotówkę działki budowlane (w Polsce z zasobów Agencji Nieruchomości Rolnych). Warunkiem ma być zabudowanie działki w ciągu pięciu lat od jej otrzymania - układ, moim zdaniem, uczciwy.
 
Aż wierzyć się nie chce - taki pomysł w Polsce, kraju, którego mieszkańcy od lat są dosłownie łupieni i ogryzani przez państwo do gołej kości. Polak często słyszy, ze państwo "chce jego dobra" - i chce go tak bardzo, że jest gotowe puścić go wraz z rodziną w skarpetkach pod most. A tu klops - politycy partii powszechnie znanej z lepkich tyłków i rączek wpadają na pomysł dania za friko czegokolwiek obywatelom. Tu oczywiście możnaby pokusić się o analizę drugiego dna tej inicjatywy, jednak szczerze mówiąc w świetle rewolucyjności pomysłu PSL wizja usadzenia na darmowych działkach nawet połowy potomków peeselowskiego aktywu jest dla mnie do przełknięcia.
 
ANR dysponuje w Polsce nawet 2 mln hektarów ziemi, z czego 300 tys. jest niewykorzystywanych. I to właśnie ten zasób miałby być źródłem darmowej ziemi dla młodych.
 
Tu odrobina prywaty - od wielu już lat marzę o własnym domu. Mimo szumnych zapowiedzi z okazji wejścia Polski do UE polskie gminy en masse nie robią praktycznie nic w temacie planów zagospodarowania przestrzennego. Przepisy unijne wyraźnie określają tempo w jakim gminy powinny tworzyć plany, umożliwiające racjonalne gospodarowanie zasobami ziemi i rynkiem nieruchomości - tymczasem u nas chyba nikt się tym nie przejmuje, mimo określonych sankcji. Całe połacie miast i gmin śląskich, gdzie mieszkam, stoją odłogiem! Jedynymi wygranymi na tej patologicznej sytuacji są dwie, stanowiące dosłownie przekleństwo każdego chętnego na własny dom, grupy.
 
Pierwszą z nich są właściciele ziemi rolnej, uwłaszczeni w niezrozumiały dla reszty społeczeństwa sposób w latach transformacji  na dzierżawionej jeszcze od PRL-u ziemi. Dziś, wykorzystując posiadane już na własność hektary, przekształcają je na działki budowlane i windują ceny metra działki budowlanej do absurdalnych poziomów. Umożliwia im to praktycznie całkowite wycofanie się gmin z obrotem ziemią pod budownictwo jednorodzinne! Z niezrozumiałych powodów gminy, np. śląskie, nie sa zainteresowane sprzedażą na przetargach działek budowlanych, wydzielonych na terenach gminnych. Wkoło znam mnóstwo przykładów, gdy chcąc kupić działkę muszę kupić ja od sardonicznie parskającego na usłyszaną propozycję ceny "bambra". Osobiście - i to kilka lat temu - rozmawiałem z gościem, który powiedział, iż może sprzedać ziemię za 160 zł/m2, a jak się nie podoba "to on ma to gdzieś, bo ziemia nie kartofle - nie zgnije".
 
I ma rację!
 
Póki podaż ziemi pod domy jednorodzinne będzie w polsce tak DRAMATYCZNIE niska w porównaniu z popytem - dopóty tacy panowie o czerwonych nosach i żałobie za paznokciami będą mogli kpić sobie w żywe oczy z "miastowych". Nie ma obecnie żadnego mechanizmu rynkowego hamującego idiotyczne i groteskowe chwilami żądania cenowe za działki budowlane. Gdyby przysłowiowa gmina Wąchock wystawiła na zwykłą aukcję kilkanaście-kilkadziesiąt ładnie położonych, uzbrojonych w media działek budowlanych - o różnej powierzchni (zatem na każdą kieszeń) - i jeszcze pomogła, o Zeusie!, kupujacym w formalnościach zarówno kredytowych jak i związanych z budową  - to każdy prywatny "obszarnik", dysponujący dobrem rzadkim w Polsce (czyli ziemią) musiałby się do tego dostosować
 
Dziś - nie musi nic, bo "miastowy" albo weźmie co jest i za ile jest, albo fora ze dwora.
 
Zysk dla polskich gmin, tak ponoć biednych? Więcej domów i mieszkańców to więcej podatków, a przede wszystkim grube miliony ze sprzedaży ziemi. Jaki zysk ma gmina z leżących odłogiem hektarów swoich oraz "obszarniczych" - nie wiadomo.
 
I tu przechodzimy do drugiej grupy - deweloperów. Jeśli już gminy wykazują chęć i wyjątkową skuteczność w sprzedaży własnych zasobów ziemi i tworzenia planów zagospodarowania przestrzennego, to w przypadku deweloperów. W jednym z większych śląskich miast powstają ładnie położone całe osiedla, po kilkanaście-kilkadziesiąt domów wolnostojących, ew. szeregowych - wszystko budowane przez deweloperów. Szary Kowalski nie ma czego w miejskim Wydziale Gospodarki Nieruchomościami szukać - najładniejsze, najatrakcyjniejsze ze względu na infrastrukturę zakątki gminy miejskiej są sukcesywnie sprzedawane przez miasto szmranym często firmom-krzakom, budującym po najniższym koszcie 120-140-metrowe domy z płyt kartonowych i betonu komórkowego, sprzedawane potem za pół miliona. Znam sprawę od wewnątrz - w rodzinie jest budowlaniec stawiający te "gipsowe" domki.
 
I co?
 
I nic. Sprzedawanie ziemi w pakietach jest okazją, by wszyscy zainteresowani się wzbogacili. Deweloper - bo za hurtowy zakup od gminy płaci mniej niż na rynku. Urzędnik - bo procedury przetargowe gwarantują, że zawsze coś pod stołem wpadnie.
 
Tracą i finansują ten budowlany burdel zwykli ludzie - zmuszeni do przepłacania absurdalnych kwot za wywindowane sztucznie ceny ziemi budowlanej, lub kupujący od deweloperów papierowe chałupki za setki tysięcy złotych, finansowane czterdziestoletnimi kredytami bankowymi.
 
Tymczasem jaki powinien być realny koszt średniego domku na rynkowo - czyli realnie w stosunku do przeciętnych dochodów - wycenionej działce budowlanej?
 
Proszę spojrzeć na poniższy przykład:
 
 
Domek "Jaspis" - bez piwnicy, o pow. 115 mkw, z użytkowym poddaszem, na planie kwadratu z dachem dwuspadowym, prosta konstrukcja bez wewnętrznych ścian nośnych, wymaga działki min. 400 mkw. Uwzględniając obecne ceny materiałów budowlanych, wycenę kosztów budowy z robocizną zawarte w projekcie (stan na 2009), stan surowy zamknięty (stolarka okienna+drzwi) z instalacjami wod-kan-el i ogrzewaniem (np. kominek z płaszczem) i zewnętrznym ociepleniem winien wynieść do 200 tysięcy złotych - oczywiście bez żadnych fajerwerków, ot, skromnie i funkcjonalnie. Do tego wykończenie wnętrz z armaturą łazienkową powiedzmy ok. 50 tys. złotych.
 
Zatem ten domek, jak szacuję, powinien kosztować do 250 tys. złotych. Maksimum! Gotowy do wniesienia mebli, kanapy, lodówki, stołu z krzesłami i zamieszkania w nim 4-5-osobowej rodziny. Oczywiście plus koszt działki, formalności i uzbrojenia tejże.
 
I tu zaczynaja się schody. Działek jest dramatycznie mało w stosunku do popytu, te wydzielone są najczęściej zbyt duże. Oba te czynnik windują ceny do niebotycznych poziomów - jak wspomniałem, w Bytomiu-Stolarzowicach jakieś 4 lata temu wyśmiany zostałem za teoretyczną propozycję rzędu 130-140 zł za 1 mkw. Biorąc pod uwagę powszechne w narodzie przekonanie, że nieruchomości tylko i wyłącznie drożeją, można śmiało założyć, że dzis podobne parsknięcia można usłyszeć przy propozycjach rzędu 180 zł za 1 mkw. Dowodem na to są ogloszenia o sprzedaży działek, gdzie 900-1000 mkw działki wyceniane są przez sprzedawców na 150-200 tys. złotych.
 
DWIEŚCIE TYSIĘCY ZŁOTYCH!
 
A realnie winno to być 80-100 tysięcy za wystarczającą do budowy powyższego domku działkę 600-700 mkw, wydzieloną z zasobu gminy przez ją samą, sprzedawaną na aukcjach (np. z ograniczeniem do możliwości zakupu maks. dwóch sąsiadujących działek i min. 5-letnim okresem karencji w ponownej odsprzedaży - zasadami ograniczającymi spekulację i koncentrację gruntów budowlanych). Tymczasem takich działek jest niezmiernie mało, zazwyczaj oferowane są te o pow. 900-1000 mkw. Minimum, bo z analizy ofert wynika, że 1500-1700-2000 mkw nie jest wyjątkiem. 
 
Nie biorę tu pod uwagę miast takich jak Mikołów, gdzie działki kosztują i 250-300 zł za 1 mkw.
 
Przeciez to absurd, by 10 arów ziemi kosztowało 180-200-300 tys. złotych! Biorąc pod uwagę równie wywindowane przez deweloperów i firmy budowlane koszty budowy domu i przedziwną modę na skomplikowane projekty domów z wielopłaszczyznowymi dachami, "rozwlekłej" architekturze i absurdalnych powierzchniach użytkowych, wynik może być tylko jeden:
 
DOMY W OBRĘBIE MIAST DOSTĘPNE TYLKO DLA BARDZO ZAMOŻNYCH!
 
Żadnego zdziwienia nie budzi kwota pół miliona złotych za nowy dom z działką w dowolnym gęściej zaludnionym rejonie Polski - w aglomeracjach (typu podkrakowska Skawina czy przywoływany Mikołów) normą jest 700-800 tysięcy, nierzadko milion. MILION ZŁOTYCH!
 
W zestawieniu z przeciętnym dochodem polskiej rodziny - 1000-1500 zł netto na głowę  - to kwoty ABSURDALNE i KOMPLETNIE NIEOSIĄGALNE.
 
Ze strony polskiego państwa nie ma ŻADNEGO programu wsparcia dla budownictwa jednorodzinnego - nie tylko podatkowego, ale równiez instytucjonalnego. W najbliższej rodzinie mam bardzo dobrze sytuowane małżeństwo, które kończy budowę własnego domu. I jedyne co słyszę, to "gdybym miał tą budowę zacząć jeszcze raz, poddałbym się". Istniejące przepisy np. uniemożliwiają zamieszkanie w domu, jeśli tarasy nie są gotowe - nieważne, że reszta domu praktycznie jest gotowa, zasiedlenie oznacza złamanie prawa i zapewne sankcję. Za zamieszkanie bez bumagi urzędnika we własnym, krwawicą zbudowanym domu!
 
Budowa własnego domu w Polsce to droga przez mękę, przedzieranie się przez tony papierków, zezwoleń, haraczy wszystkich pasących się na "burżujach-inwestorach" urzędasów i lobbies od kierowników budów zacząwszy, na panach z certyfikatami i uprawnieniami skończywszy - co dobrze ilustruje bodaj 160. miejsce Polski w rankingu krajów świata, opisującym łatwość budowy domu.
 
Pomysł PSL to nadzieja na przynajmniej częściowe rozkruszenie kłody, rzucanej pod nogi przez system panujący w Polsce ludziom chcącym mieszkać "na swoim" - choćby przez zburzenie sztucznej, patologicznej równowagi na rynku i spadek cen ziemi.
 
Pomyśleć, że w bogatszych krajach już dawno udowodniono, że budownictwo jednorodzinne to jedno z głównych kół zamachowych gospodarki...
 
Tymczasem grajmy w Lotto, szansa wynosi bodaj 15000000:1.
 
 
 
[*]
prymitywnik
O mnie prymitywnik

"Cwele się w morzu kąpią a wy śledzie jecie..." (klawisz do dziarganej grypsery)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka