Każdy chyba przyzna, że w ciągu ostatnich lat nasz kraj bardzo się zmienił. Jeszcze w 2002 roku ujawnienie tzw. afery Rywina wywołało wielkie społeczne poruszenie. Powołano komisję śledczą, która z problemami, ale skutecznie wyjaśniła kulisy sprawy. Nie wszyscy winni ponieśli odpowiedzialność karną, lecz nikt nie miał wątpliwości, iż nie ma publicznej zgody na patologie. Skompromitowana formacja polityczna poniosła wyborczą klęskę, już wcześniej gwałtownie tracąc poparcie.
Siedem lat później sytuacja jest całkowicie odmienna. Ujawnianie kolejnych bulwersujących nadużyć na szczytach władzy budzi wśród obywateli co najwyżej wzruszenie ramion. Z pewnością nie chęć rozliczenia. Politycy, nawet ci deklarujący nadzwyczajne przywiązanie do zasad prawa, tracą energię na przepychanki w telewizyjnych studiach. Chocholi taniec trwa w najlepsze.
Nic więc dziwnego, że pewne osoby mogą się czuć teraz dużo swobodniej niż siedem lat temu. Jak informuje portal dzienik.pl:
"... lub przez sieć Internet" - te słowa dopisane do projektu ustawy hazardowej mocno zmieniają zapowiedzi rządu. Choć Donald Tusk deklarował, że zakaże hazardu w sieci, dopisek oznacza, że takie zakłady będą jednak legalne. Jak ustaliliśmy, o zmianę zabiegał wicepremier Pawlak.
Tak, jak niegdyś sens ustawy medialnej został wypaczony przez wykreślenie słów „lub czasopisma”, tak obecnie cztery dopisane wyrazy całkowicie zmieniły sens ustawy hazardowej. Jeśli rząd zezwoli na hazard w Internecie, praktycznie niszcząc firmy hazardowe działające „tradycyjnie”, to pozbawi budżet państwa milionów, wyprowadzając je równocześnie gdzieś na Morze Karaibskie.
Niegdyś zmian w ustawach dokonywano w atmosferze strachu i tajemnicy. Tymczasem dziś kluczową poprawkę wprowadzono niemal w świetle kamer. Widać uważni obserwatorzy dostrzegli, iż siedem lat po aferze Rywina w Polsce można zrobić dosłownie wszystko. Wystarczy być dostatecznie bezczelnym.
Inne tematy w dziale Polityka
