Żeby bronić demokracji, trzeba czasami stosować niedemokratyczne metody – tak dziś rano w radiu Tok FM wyraził się profesor Marcin Król. Był to fragment szerszej wypowiedzi o konieczności eliminacji PiS z życia publicznego. Co ciekawe, profesor komentował zmyślone przez TVN – jak już przyznała nawet sama stacja – słowa Jarosława Kaczyńskiego o "prawdziwych Polakach".
Król zresztą przeszedł do porządku nad faktem medialnych kłamstw, uznając, że to w zasadzie wszystko jedno. Najwyraźniej potraktował bezczelne manipulacje dziennikarzy właśnie jako jedną z niezbędnych metod służących "obronie demokracji".
Jak wiemy, ludzie pokroju prof. Króla uznali za niebezpiecznych ekstremistów grupkę emerytów broniących krzyża przed Pałacem Prezydenckim. Równocześnie pijanych chuliganów bijących tychże "ekstremistów" mianowano właśnie na kogoś w rodzaju "obrońców demokracji". Demokracja w Polsce, której "niedemokratycznymi metodami" chce bronić prof. Król zaczyna mieć twarz właśnie takiego uchlanego, rozbestwionego żula. Żula, który ma już na rękach krew jednego z obrońców krzyża.
Należy więc już się zastanawiać, kiedy przyjdzie czas polskiej "nocy kryształowej". Kiedy podżegana przez różnych Królów i pijana nienawiścią tłuszcza zajmie się "obroną demokracji" na szerszą skalę. Precedens z Krakowskiego Przedmieścia pokazuje, że ci "wojownicy demokracji" będą mogli działać przy całkowitej bierności policji. Zresztą, niewykluczone, że już wkrótce funkcjonariusze będą działać ramię w ramię z "demokratami". W końcu ci sami policjanci, którzy w 1932 roku łapali na ulicach bojówkarzy NSDAP już w 1933 wraz z nimi wyłapywali przyszłych więźniów Dachau.
Inne tematy w dziale Polityka
