Sekciarz

PiS nie jest normalną, demokratyczną opozycją. Raczej sektą polityczną mającą swojego guru, swoich świętych. I zamknięte mózgi. To ma charakter ruchu wywrotowego, który stara się nie tyle polepszyć III RP, ile ją zburzyć.- Norman Davies, 4 sierpnia 2010.

Mało kto już pamięta, że sygnał do rozpoczęcia najdramatyczniejszego (póki co) etapu tzw. wojny polsko-polskiej dał profesor Norman Davies. Na początku sierpnia udzielił on wywiadu "Newsweek Polska". Znany historyk zamiast skomentować wydarzenia w Polsce, sam włączył się w polskie spory – i to w sposób jednoznaczny. Jego wypowiedzi dla "Newsweeka" pełne są pochwał dla PO oraz krytyki PiS. Zacytowany przeze mnie fragment to tylko jedno z wielu ostrych stwierdzeń Daviesa. Te słowa zrobiły jednak największą medialną karierę, stając się szybko osią skierowanej przeciw PiS "narracji" rządu oraz niektórych mediów.

To właśnie od czasu opublikowania wywiadu z walijskim historykiem powszechne stało się zarzucenie PiS sekciarstwa oraz tendencji faszystowskich i autorytarnych. Słynny kłamliwy materiał Kolendy-Zaleskiej o "prawdziwych Polakach" był po prostu kolejnym etapem propagowania tez sformułowanych przez Daviesa.

Klimat stworzony razem przez tzw. autorytety oraz dziennikarzy przyczynił się w największym stopniu do umożliwienia w Polsce zabójstw politycznych. Ostre wypowiedzi polityków zdarzają się bowiem wszędzie – zwykle jednak są one tonowane przez różnorodny przekaz medialny. U nas każdy atak wścieklizny jest nagłaśniany i szeroko komentowany.

Po kilku miesiącach od dnia, gdy Davies sam dolał oliwy do polskiego ognia, profesor nadal występuje jako autorytet. Trzeba przyznać, że jest konsekwentny. U Kolendy-Zaleskiej (jakżeby inaczej), w materiale "Faktów TVN", Walijczyk stwierdził, że w Polsce tylko jedna strona jest gotowa do zgody. Oczywiście, wiadomo – która.

Ciekawe, czy Norman Davies rozumie, że sam stał się członkiem nienawistnej sekty?