Polska elita polityczna porzuciła dziś na chwilę spory i w całości stawiła się na pogrzebie Bronisława Geremka. W licznych przemówieniach najważniejsze postaci ostatnich dziesięcioleci podkreślały zasługi tragicznie zmarłego profesora. Nawet polityczni przeciwnicy docenili jego dokonania, chociaż taki gest wcale nie musiał być dla nich łatwy.
W tym momencie powszechnego pojednania Adam Michnik wdrapał się na trumnę, wyciągnął trupa i potrząsnął nim niczym sztandarem.
Michnik w swej nie chcącej się zakończyć mowie wyciągnął Geremkowi akurat to, czym nie mógł się on specjalnie chwalić - wykazywaną w ostatnich latach pogardą dla polskiego państwa. Nawiązał do sprawy odmówienia złożenia oświadczenia lustracyjnego. Nie wspominał o tym Onyszkiewicz, Mazowiecki, Tusk, ani nawet Wałęsa. No bo po co? Tymczasem Michnik koniecznie musiał zrobić z Geremka bohatera walki z „policją pamięci". Stwierdził nawet, iż to było największe życiowe dokonanie profesora - czym go, moim zdaniem, mocno spostponował.
Michnik zrobił sobie z trupa Bronisława Geremka sztandar, by chwilę przed złożeniem go do grobu jeszcze dowalić swoim prawdziwym, lub urojonym, przeciwnikom. Bardzo to był przykry widok. Na twarzach siedzących w pierwszych rzędach polityków - i to nie tylko Kaczyńskiego, odmalowywało się wyraźne zażenowanie.
Michnik mówił dziś dużo o moralności. Mogliśmy zobaczyć, że jego pojmowanie moralności jest bardzo specyficzne. Aż mi się zrobiło żal Geremka, że ma takiego wielbiciela.
Inne tematy w dziale Polityka
