Ryszard Szewczyk Ryszard Szewczyk
247
BLOG

O istocie "reformy" systemu emerytalnego

Ryszard Szewczyk Ryszard Szewczyk Polityka Obserwuj notkę 2

 

Trwa chocholi taniec wokół „reformy” systemu emerytalnego. Minister Rostowski dwoi się i troi, szukając takiego sposobu sięgnięcia po zgromadzone w systemie emerytalnym oszczędności obywateli, który pozwoli podretuszować nieco obraz tzw. finansów publicznych przy zachowaniu pozorów, że celem planowanej operacji jest racjonalizacja systemu emerytalnego, a nie pozbawienie emerytów odkładanych przymusowo środków na ich przyszłe emerytury. Wypowiadający się w tej sprawie eksperci podzielili się na dwa obozy. Zwolennicy „reformy” argumentują, że OFE są jedynie niepotrzebnym pośrednikiem pomiędzy „właścicielami” płaconych składek a ich faktycznym „konsumentem”, którym jest skarb państwa. Ich zdaniem, obecny mechanizm „zagospodarowywania” tych składek sprowadza się bowiem jedynie do tego, że OFE lokują przeważającą część otrzymywanych składek w obligacjach skarbowych, biorąc za takie „zarządzanie” funduszami stosowną prowizję. Eksperci ministra Rostowskiego wyliczyli, że od 1999 roku OFE „wyjęły” w ten sposób z kieszeni przyszłych emerytów 17 miliardów złotych (cyt. za: Dziennik Polski 27.06.2013).
Podana w taki sposób informacja, zapewne obiektywnie prawdziwa, robi oczywiście wrażenie i w takim właśnie celu została tak podana. Jeżeli jednak porównamy ją z kwotą 270 mld złotych, jaką do tej pory zebrały OFE, to wyjdzie średnio 5,5% wartości majątku, jakim te fundusze zarządzają. Czy to dużo? Nie wiem, ale nie sądzę, aby prowizja ta odbiegała znacząco od tego, co za takie czynności pobierają inne fundusze inwestycyjne. Środkami przyszłych emerytów zarządza się wszak tak samo jak tymi, które w funduszach otwartych czy zamkniętych lokują nie-emeryci. Poza tym warto zwrócić uwagę, że jest to prowizja, a nie zysk, i że z tej prowizji trzeba najpierw pokryć wszystkie koszty działania OFE oraz podatki, aby dojść do ewentualnego zysku.
Rzecz oczywiście nie w tym, że te 17 miliardów złotych OFE „zabrały” emerytom, gdyż o tym, ile wynosić będą koszty zarządzania funduszami emerytalnymi przez OFE wiadomo było od samego początku, gdy tylko pojawił się pomysł uruchomienia drugiego filara systemu emerytalnego. Tu chodzi wyłącznie o to, że jest to kwota, która „idzie” w prywatne ręce, omijając budżet państwa, za który odpowiedzialne jest ministerstwo finansów. Tego zaś nie znosi żadna władza, szczególnie w czasach kryzysu, gdy coraz trudniej o środki na kupowanie „poparcia społecznego”. Gdyby nie OFE, budżet państwa zyskiwałby podwójnie; miałby bowiem do rozdysponowania całą kwotę składek odprowadzanych teraz do OFE (teraz ma tylko to, co OFE ulokują w obligacjach skarbowych) i nie musiałby płacić odsetek od obligacji skarbowych, w których OFE lokują zgromadzone środki. Dałoby to w sumie około 10-12% sumy składek odprowadzanych teraz co miesiąc do OFE.
Gra jest warta świeczki i dlatego „zmiękcza” się opinię publiczną za pomocą manipulacji danymi poprzez ich odpowiednią prezentację. Kwota 17 miliardów złotych robi oczywiście większe wrażenie niż 1,2 miliarda. Zamiast więc napisać, zgodnie z prawdą, że OFE pobierały dotąd średnio rocznie 1,2 miliarda złotych tytułem prowizji za zarządzenie, podaje się – także prawdziwą – kwotę 17 miliardów złotych za cały okres ich funkcjonowania, czyli za lata 1999-2013, mając pewność, że w pamięć zapadnie tylko liczba 17 miliardów. To zaś daje większą pewność, że ewentualny opór przed planowaną „reformą” będzie mniejszy.
W tym kontekście warto uzupełnić podawane informacje tymi, które są wprawdzie dostępne dla każdego, ale do których praktycznie nikt nie sięga. Sięgnijmy więc do oficjalnych danych Ministerstwa Finansów dotyczących budżetu tego resortu na rok 2013. Wynika z nich, że roczne wynagrodzenia w samym resorcie finansów, bez pochodnych od wynagrodzeń, wynoszą prawie 3,9 mld złotych. Teraz staje się zrozumiałe, dlaczego minister Rostowski tak bardzo ubolewa nad wysokością prowizji dla OFE. Gdyby tego pośrednika wyeliminować, miałby do dyspozycji kwotę o około 1,2 mld złotych rocznie więcej z tytułu zaoszczędzonej prowizji oraz mniej więcej tyle samo z tytułu zaoszczędzonych odsetek od długu publicznego. Jakąż armię urzędników można by za to zatrudnić, osiągając kolejny sukces w walce z bezrobociem, nie mówiąc już o ich wdzięczności przeliczalnej na głosy wyborcze.
Mają absolutną rację eksperci rządowi, którzy dopatrzyli się w obecnym systemie emerytalnym nonsensu polegającego na tym, że część składek emerytalnych wraca do budżetu w postaci wpływów z emisji obligacji skarbowych, które OFE kupują, „inwestując” w nie zbierane składki. Jest to bowiem rzeczywiście okrężna droga finansowania deficytu budżetowego i to zupełnie niezależnie od tego, czy składki te są przekazywane w części, jak to ma aktualnie miejsce, czy też byłyby przekazywane do nich w całości, oraz niezależnie od tego, czy fundusze emerytalne są spółkami prawa handlowego, czy też instytucjami państwowymi. Fakt, że środki przeznaczone na emerytury są „lokowane” w obligacjach skarbowych, przesądza bowiem o tym, że są one w rzeczywistości ostatecznie „przejadane” przez obecne pokolenie. Majątek funduszy emerytalnych w postaci obligacji skarbowych to czysta fikcja, o czym pisałem w tekstach pt.: „Prawdziwe oblicze długu publicznego”  oraz  „Państwo a wzrost gospodarczy i kryzys finansowy” 
Pośrednim tego dowodem jest jeden z pomysłów ministra Rostowskiego, aby umorzyć obligacje posiadane przez OFE i zastąpić je zapisami na kontach emerytalnych w ZUS. Rzeczywiście bowiem to, czy zobowiązania skarbu państwa wobec emerytów będą zapisane bezpośrednio na kontach w ZUS-ie, czy pośrednio kontach funduszy emerytalnych w postaci posiadanych przez nie obligacji skarbu państwa, nie ma najmniejszego znaczenia; w obu wypadkach są to zobowiązania obywateli wobec samych siebie (patrz moja notka pt.: „Państwo jako dłużnik”). Realność tych zobowiązań zależy wyłącznie od tego, czy władzom uda się we właściwym czasie ściągnąć za pomocą podatków i składek taką część bieżących dochodów podatników, by wystarczyło na wypłatę emerytur. „Finansowanie” tych zobowiązań za pomocą zaciągania przez państwo nowych długów oznacza de facto uciekanie się do oszustwa.
W tym kontekście Ci, którzy krytykują pomysły rządu na „racjonalizację” systemu emerytalnego, określając je jako zwykły „skok na kasę”, zdają się albo nie rozumieć istoty długu publicznego, albo – rozumiejąc – udawać, że system emerytalny oparty na instrumentach długu publicznego ma cokolwiek wspólnego z oszczędzaniem i inwestowaniem „na starość”. W sumie nie bardzo wiadomo, co jest gorsze.
Panie i Panowie, oszczędzać można tylko wytworzone dobra materialne lub niematerialne, ewentualnie prawa do takich dóbr powstałe w drodze dobrowolnej i wzajemnej wymiany przy założeniu, że zobowiązany do wywiązania się z takich praw (dłużnik) ma zdolność do wytworzenia takich dóbr. Za prawami emitowanymi przez jakikolwiek podmiot, który takiej zdolności nie posiada, nie kryje się nic. Państwo nie posiada zdolności do wytworzenia jakichkolwiek dóbr, a więc emitowane przez nie prawa do dóbr, a takimi są kreowane poprzez dług publiczny pieniądze, są całkowicie bezwartościowe. To więc, co robią władze z systemem emerytalnym, którego rdzeniem jest dług publiczny, jest jedynie kuglarstwem, którego jedynym celem jest ukrywanie prawdy o tym, że w rzeczywistości jest  to system oparty na oszustwie. Sposób żonglowania instrumentami faktu tego nie zmienia.

Absolwent Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Krakowie (obecnie Uniwersytet Ekonomiczny). Tam uzyskany doktorat i habilitacja z zakresu finansów międzynarodowych. Przez pewien czas, do 2006 roku, kierownik Katedry Bankowości AE w Krakowie. Współzałożyciel i przez 9 lat rektor Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Bochni. W latach 2006-2014 profesor Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Aktualnie profesor nadzwyczajny Wydziału Zamiejscowego w Bochni Staropolskiej Szkoły Wyższej w Kielcach. Inicjator nowej dyscypliny naukowej, jaką jest Ekonomia personalistyczna. Publikacje dostępne na stronie www.szewczyk.net.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka