Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
54
BLOG

BYŁEM W RZYMIE NA FINALE SIATKARZY

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Sport Obserwuj notkę 6

W „Warszawiance”, pieśni z okresu Powstania Listopadowego 1830/31, do której muzykę skomponował Karol Kurpiński, a słowa napisał Casimir Delavigne, znalazły się słowa: „Oto dziś dzień krwi i chwały. Oby dniem wskrzeszenia był!”. Z tekstu pieśni sprzed prawie dwustu laty należy tylko usunąć „krew” i będzie jak znalazł! Chodzi oczywiście o „dzień chwały” ,a raczej dni chwały w Rzymie. Polscy siatkarze po 14 latach awansowali do finału mistrzostw Europy ! To paradoks, że czekaliśmy niemal półtorej dekady na ten finał ME, który w przypadku Biało-Czerwonych na mistrzostwach świata był wręcz normą. Przypomnę, że na pięć ostatnich finałów MŚ  Polacy dwukrotnie przywozili złote medale (2014, 2018) i dwukrotnie srebrne (2006, 2022). Tylko w 2010 roku nasi siatkarze nie znaleźli się w puli medalowej. Oczywiście można wskazywać, że fakt, iż szereg z tych turniejów organizowaliśmy u siebie, spowodował, że naszej reprezentacji było łatwiej. Przecież na ostatnie trzy mistrzostwa świata aż dwa były w Polsce (2014, 2022), a na pięć ostatnich mistrzostw Europy aż trzy były w naszym kraju (2013, 2017, 2021) ,choć z tylko jednym brązowym medalem na tym ostatnim czempionacie.

Jestem nieuleczalnym pasjonatem statystyki sportowej, co zapewne „widać, słychać i czuć”, jak śpiewał Kuba Sienkiewicz i Elektryczne Gitary w roku 1992. Stąd też wiem, że medal przywieziony z Rzymu jest naszym jedenastym. Wcześniej zdobyliśmy tylko raz tytuł mistrza Europy (2009 rok z trenerem Danielem Castellanim) ,a poza tym pięć tytułów wicemistrza z tej słynnej „srebrnej” -w ME ,bo "złotej" w IO i MŚ - drużyny „kata” Huberta Wagnera w kolejnych mistrzostwach w latach 1975, 1977, 1979, 1981, 1983. Do tego dorzućmy cztery medale brązowe – poczynając od historycznych mistrzostw w Turcji, gdy miałem cztery lata, czyli w 1967 roku, a potem dwa lata po zdobyciu tytułu mistrzowskiego, czyli w 2011 roku, by brązową serię zwieńczyć dwoma medalami tego koloru w ostatnich dwóch ME w 2019 i 2021.

Miałem przyjemność komentowania w TVP Sport, w studio, przed meczem półfinałowym ze Słowenią w ostatni czwartek. Ryszard Czarnecki nie jest maskotką, a więc nie będę mówił, że przyniosłem szczęście, ale jest faktem, że nasi siatkarze w końcu przekreślili „słoweńską klątwę”. Oto bowiem przegrywaliśmy z nimi decydujące o naszym losie mecze na czterech ostatnich ME pod rząd. W 2015 roku w ćwierćfinale przegraliśmy z nimi 2-3. W 2017 u nas, w Katowicach, w Spodku w 1/8 finału ponieśliśmy dotkliwą porażkę 0-3. W półfinale ME, tym razem u nich, w Lublanie przegraliśmy 1-3 i tym samym wynikiem zakończył się kolejny półfinał mistrzostw Europy -znowu w Katowicach w 2021 roku.
Podsumowując: w czterech ostatnich ME na cztery mecze powyżej zmagań grupowych (w grupie wygraliśmy z nimi w 2015) ponieśliśmy ze Słowenią cztery porażki i zdobyliśmy zaledwie cztery sety, a więc 1/3 tego, co nasi rywale z Bałkanów.
Znacznie lepiej szło nam ze Słoweńcami w Lidze Narodów, która zastąpiła nieboszczkę Ligę Światową. Oto w 2021 roku co prawda przegraliśmy w grupie 1-3, ale w rewanżu w półfinale rozgromiliśmy Słoweńców 3-0. Przed rokiem, w grupie LN wygraliśmy 3-1, a w tym roku, znowu w fazie grupowej, pokonaliśmy ich po tie-breaku. Dodajmy do tego jeszcze zwycięstwo w kwalifikacjach olimpijskich do Letnich Igrzysk Olimpijskich w Tokio w 2020 (rozegrano je w związku z pandemią rok później). Wówczas, znów u siebie, wygraliśmy z nimi 3- 1.

Wniosek z tego prosty, że zbieraliśmy łomot od Słoweńców tylko w ME. Zresztą jest to drużyna, która nigdy (sic!) nie wystąpiła na IO. Ich specjalizacją są mistrzostwa Starego Kontynentu i naprawdę są w tym dobrzy, skoro w trzech ostatnich ME dwa razy byli wicemistrzami, a raz znaleźli się w pierwszej czwórce.

Ponieważ najlepszą ligą na świecie jest nasza Plus Liga, to nic dziwnego, że grało w niej aż pięciu Słoweńców i to zawodników „szóstkowych”. Znali naszych siatkarzy świetnie, a nasi ich. Chodzi oczywiście o Alena Pajenka, Jana Kozamernika, Ziga Sterna, Tine Urnauta oraz Klemena Cebulja. Dodajmy do tego jeszcze ich trenera - Rumuna Gheorghe Cretu, który poprowadził Zakłady Azotowe ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle do ich drugiego klubowego mistrzostwa Europy w sezonie 2021/2022. Tymczasem selekcjonerem Polski jest, jak wiadomo, mistrz olimpijski z Sydney 2000 Serb Nicola Grbić, który zdobył złoty medal z „ZAKSĄ” w siatkarskiej Lidze Mistrzów-  tyle że rok wcześniej...

Jako historyk sportu (to pasja, a nie kierunek studiów!) przypomnę, że w dość niepozornej hali, w której rozgrywane były siatkarskie mistrzostwa Europy odbywały się konkurencje Igrzysk Olimpijskich w Rzymie. Miały tam miejsce mecze koszykarzy, ale także zmagania bokserów. Wówczas w walce o organizację tych Igrzysk Rzym pokonał Tokio (japońskie IO odbyły się cztery lata później) i Meksyk ( tam Igrzyska zawitały osiem lat później), a także szwajcarską Lozannę, Detroit oraz Budapeszt (w tych miastach Igrzyska nie odbyły się nigdy). Polacy zdobyli tam cztery złote medale, w tym w tej właśnie hali bokser Kazimierz Paździor...

Wreszcie dodatkowy smaczek tego finału ME 2024. Otóż drużynę Włoch poprowadził Ferdinando De Giorgi, a więc trener, który doprowadził Italię do tytułu mistrza świata w ubiegłym roku w Katowicach (pokonali Polskę 3-1), ale jako trener… Biało-Czerwonych z kretesem przegrał dla nas mistrzostwa Europy w 2017 roku w tymże Spodku! Uległ wtedy… Słowenii. Teraz koło się zamknęło!

*tekst ukazał się w „Słowie Sportowym” (18.09.2023)

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport