Ryuuk Ryuuk
48575
BLOG

Kusza (samostrieł) - zasięg i skuteczność

Ryuuk Ryuuk Kultura Obserwuj notkę 13

Powszechne jest mniemanie (wzmacniane regularnie przez historyków i pisarzy), że dawne kusze dysponowały niezwykłym zasięgiem, od 500 do nawet 1500 metrów (w zależności od autora:) Wystrzeliwane z tak potwornej broni bełty miały dziurawić kolczugi jak koszule, opancerzonych ustrzeliwać z 300, nieopancerzonych z 600 i więcej metrów. Na dowód zabójczej skuteczności kuszy zwykle przytacza się Kanon 29 z soboru laterańskiego II (Innocenty II), zakazujący używania kusz w konfliktach między chrześcijanami .. cóż za straszna broń:)

Czy naprawdę kusze były aż tak dalekosiężne i zabójcze? Oczywiście, że nie:) Gdyby prawdą była tylko część tych bzdur wypisywanych przez historyków (nieraz bardzo poważanych), to kusza zdominowałaby całkowicie pole walki, zbroje stałyby się zbędne, zaś broń palna nigdy by się nie rozwinęła ... bo po co?

W rzeczywistości kusze miały zasięg zwykle porównywalny, a bardzo często mniejszy od łuków, wyjąwszy oczywiście sławne rzymskie balisty (arkbalisty). Te ogromne potwory faktycznie strzelały na kilkaset kroków wielkimi strzałami, przypominającymi włócznie (albo kamieniami). Do końca nie wiadomo jaki był maksymalny zasięg balisty, obecne repliki osiągają dystanse 300-400 metrów. Pewne stare zapiski o baliście strzelającej 100 kg kamieniami przez Dunaj są raczej mało prawdopodobne. Wedle wiarygodniejszych przekazów najdłuższy strzał w starożytności był oddany na odległość 630 m.

Wiemy też, że Rzymianie zwykle korzystali z machin o mniejszym zasięgu, około 100-200 m. To jednak całkowicie wystarczało, gdyż ostrzał wielkich strzał (albo kamieni) z takiej odległości oprócz zabijania wywierał straszny efekt psychologiczny. Jednak balisty naciągało się przez minutę, zaś wersja korzystająca ze skręconych ścięgien zwierzęcych wymagała przed ostrzałem "strojenia" i to dosłownie. Jako że obydwa ramiona działały niezależnie, to duże różnice w naciągu mogły skończyć się fatalnie. Dlatego specjalni "stroiciele" o czułym uchu sprawdzali dźwięk poszczególnych włókien, dokręcając lub luzując je śrubami.

Mimo iż dalekosiężna i skuteczna, to jednak tak wolno strzelająca i kłopotliwa w obsłudze broń wymagała użycia jej w dużej ilości i w konkretnej sytuacji taktycznej. Najlepiej sprawdzała się podczas oblężeń:)

Spadkobiercami balist były potężne kusze wałowe, nader często wykorzystywane w średniowieczu, oczywiście także podczas oblężeń.

Inną starożytną kuszą o normalniejszych rozmiarach był sławny gastrafetes, czyli tzw. łuk brzuszny. Jakkolwiek ta broń jest reklamowana jako długodystansowa, niemal snajperska, to jego skuteczność była największa na krótszy dystans. Jednak trzeba przyznać, że gastrafetes wyrzucał długie i ciężkie strzały, bardzo skuteczne. Było to opłacone dość kłopotliwym sposobem naciągania łuczyska, jednak legioniści z limesu, strzegący granic imperium, używali ich w dużych ilościach.

 

Zupełnie innym rodzajem kuszy (nie tylko ze względu na rozmiary:) była mała chińska kusza powtarzalna, czasami nazywana magazynową (faktycznie posiadała magazynek). Umożliwiała wystrzelenie 10 bełtów (a w zasadzie strzałek, z uwagi na ich niewielkie rozmiary) z częstotliwością niemal co sekundę. Jednak zasięg efektywny tej broni wynosił ledwie kilka do kilkunastu metrów, a nawet na taką odległość rany nie były zbyt poważne. Nawet z użyciem trucizny (tojad) obrażenia nie gwarantowały wyłączenia przeciwnika z walki (by trucizna mogła szybko zadziałać, konieczne jest zadanie rany głębokiej, sięgającej w większe naczynia krwionośne). Zatem tu także niezbędne było użycie tej broni w dużej ilości, najlepiej podczas obrony Wielkiego Muru, ewentualnie w czasie walk w ciasnych uliczkach, jak podczas powstania bokserów.



 

Nam jednak najlepiej są znane europejskie i nowożytne kusze, pierwotnie naciągane rękami, później hakiem napaśnym lub tzw. kozią nóżką (używane przez jezdnych), lub ostatecznie do naciągu używające windy angielskiej lub niemieckiej. Te z ręcznym naciągiem, z samego założenia niezbyt imponującym, miały zarówno kiepski zasięg jak i były mało skuteczne wobec zbroi, nawet zwykłej skórzni. Hak napaśny umożliwił zwiększenie mocy i odciążenie rąk (kuszę naciągało się siłą mięśni grzbietu), jednak w niewielkim stopniu wpłynęło to na skuteczność tej broni - dobre zbroje wciąż były dla bełtów trudne do przebicia. Kozia nóżka, mimo iż przełożenie siły (1 do 5), znacznie ułatwiło obsługę, to jednak tego typu rozwiązanie było najskuteczniejsze podczas walk kawaleryjskich, gdzie celem były głównie konie, ewentualnie nieopancerzeni jeźdźcy.

Pewnym przełomem miały być windy (naciąg za pomocą korby), dzięki którym kusze miały uzyskać tak fantastyczne parametry, zasięg i moc penetracji zbroi. W rzeczywistości jednak nie było tak fantastycznie i kilometrowy zasięg to kompletna bzdura. Pan Jerzy Jurga oddał strzał z repliki kuszy z lewarem niemieckim na odległość 350 metrów (ale jego kusza była nieco podrasowana), prędkość początkowa wynosiła 67 m/s. I to jest naprawdę bardzo, bardzo dużo. Oczywiście sławny Ralph Payne-Gallway wyrażał przekonanie o dystansie około 450-470 metrów.

Łuk ma lepsze osiągi. Potwierdzony rekord strzelania z łuku wschodniego to 556 metrów, stare zapiski o strzałach ponad 800 metrów są nieco kontrowersyjne. Mahmud Effendi - sekretarz ambasady tureckiej w Anglii, w 1795 r. strzelił w pobliżu Londynu z łuku na odległość 415 jardów (379,3 m) strzelając pod wiatr. Przy strzelaniu z wiatrem osiągnął dystans 482 jardy (440,5 m), ale też twierdził, że łuk jest "chory". Sławny Grek Anaksagoras strzelił z łuku (IV w p.n.e.) na odległość 521 metrów. Ale to są wyjątki. Z długich łuków cisowych strzelało się maksymalnie około 300 metrów. Niestety nie wiem jaki był, czy mógłby być, zasięg z łuku cisowego o naciągu 200 funtów (czyli 91 kg., jest to rekord sprzed kilku lat). Co ciekawe, najlepszy zasięg strzału z procy to 478 metrów:)

Ale te wszystkie rekordy nie mają większego sensu, gdyż liczy się zasięg efektywny, determinowany nie tyle maksymalnym zasięgiem broni co jego skutecznością. Kusza zaś była skuteczna wobec zbroi jedynie przy strzale bezpośrednim. Taki strzał jest możliwy tylko na niewielkim dystansie … Opad bełtu na 30 metrach, nawet wystrzelonego z ogromną dla kuszy prędkością 220 ft/s wynosił kilkadziesiąt centymetrów. Stąd zasięg tzw. strzału bezpośredniego, to tak naprawdę zaledwie 20-30 metrów. Przebija on na tym dystansie zbroję, jednak im dalej tym robi się coraz gorzej. Mowa oczywiście o broni o doskonałych parametrach, a tych nie było wiele. Zdecydowana większość kusz była skuteczna wobec zbroi jedynie na kilka, kilkanaście metrów.

Można też śmiało założyć, że dawne kusze miały maksymalny zasięg 200, góra 250 metrów, ale na takich odległościach celność jest katastrofalna i zranić można jedynie przypadkiem, i to przeciwnika bez zbroi. Winnym temu jest krótki skok cięciwy, u dawnych kusz ledwie 5-8 cali. Zwiększanie w nieskończoność siły naciągu, do pół tony albo i więcej, nie ma już sensu i nastręcza tylko nowych problemów.

Jeszcze ciekawostka – kusza o maksymalnym naciągu (czyli 1200 funtów) nawet przy użyciu windy angielskiej sprawiałaby problem przy naciąganiu. Kusznik co prawda musiałby pokonywać opór zaledwie kilkunastu kilogramów (przełożenie około 40:1), ale za to na bardzo długim odcinku – takie machanie rękami może dać się we znaki:) Znacznie lepsza była winda niemiecka.

Ktoś mógłby zaprotestować - w końcu tacy husyci, masowo używający potężnych kusz, odnosili wspaniałe zwycięstwa nad doskonale opancerzonym rycerstwem. Wielu historyków wciąż pisze o dziesięciu szeregach kuszników, którzy samym ostrzałem byli zdolni do załamania szarży rycerskiej. To prawda, tylko że potrzeba do tego dodatkowego czynnika – w przypadku husytów taboru. To właśnie sławny wagenburg zdecydował o ich zwycięstwach. Husyci nie tylko walczyli ale nawet maszerowali w szyku zwartym, ze ściśle określoną liczbą wozów bojowych, które w razie potrzebny mogły się szybko zamknąć i przeistoczyć w ugrupowanie bojowe. Najważniejszą rolą pawężników była w zasadzie ochrona koni, zarówno w czasie marszu jak i podczas manewru zamknięcia.

Kusza miała tą przewagę nad łukiem, że mógł się nią posługiwać każdy i to już po krótkim przeszkoleniu. Można ja było trzymać w zamknięciu, wydawać w chwilach zagrożenia i zabierać zaraz po ich upływie. Kusznik bez doświadczenia mógł zabić najpotężniejszego rycerza w najlepszej zbroi. Mimo iż ledwie z kilkunastu metrów, to jednak było to tak niesłychane, że papież musiał zareagować, oczywiście w swoim stylu ... stąd owe żałosne lamentowanie o zakazie, którego tak naprawdę nikt nie zamierzał słuchać.

Tylko dobrze wyszkolone i karne oddziały (jak wspomniani husyci) mogli używać kuszy bardzo skutecznie, która sama w sobie była tylko zwykłą bronią, efektywną jedynie dla tych, którzy potrafili zastosować odpowiednią taktykę.

Robert M. Jurga „Machiny wojenne”

Jerzy Werner „Łuk i kusza”

Egon Harmuth „Die Armbrust”

Ralph Payne-Gallwey „The crossbow”, tu link do tej pozycji:

http://www.crossbowbook.com/

I mała ciekawostka – niewielka kusza, używana przez skrytobójców z XVII wieku:)

http://www.christies.com/LotFinder/lot_details.aspx?intObjectID=4204177

P.S.

Zasięg efektywny kuszy, czyli owe 20-30 metrów, wcale nie był taki mały. Arkebuzy, które pojawiły się na przełomie XV i XVI wieku, również miały podobny zasięg. Ale na tym dystansie były bardzo celne i przebijały pancerze, zaś rany zadane ołowianymi kulami o ogromnym kalibrze (u janczarek nawet do 27 mm) były koszmarne.

Nie uwzględniałem oczywiście strzałów z łuków i kusz o nowoczesnych konstrukcjach. Np. Drake Harry w 2.10.1980 r. strzelił z łuku o naciągu zaledwie 25 kg (55,1 lb) na odległość 949 m, a w kategorii unlimited footbow (czyli łuk naciągany nogami) osiągnął w dniu 24.10.1979 r. najdłuższy odnotowany strzał z łuku: 1.854 m 40 cm, a 31.06.1988 r. najdłuższy odnotowany strzał z kuszy: 1.871 m 84 cm. Ale były to specjalne konstrukcje, zaś strzały zostały oddane na pustyni, gdzie występują silne prądy wstępujące.

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura