echo24 echo24
1202
BLOG

Czy Sting miał rację sugerując, że dzisiejsza Polska nie jest krajem demokratycznym?

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 76
Jarosław Kaczyński. Ojciec narodu, czy bezwzględny egzekutor o zacięciu dyktatorskim?

              Pisane w Wigilię 78 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego

Portal internetowy Salon24, - vide: https://www.salon24.pl/newsroom/1242364,sting-wyglosil-apel-do-publicznosci-w-warszawie-tlumaczyl-go-maciej-stuhr informuje:

Sting grał wczoraj koncert na Stadionie Narodowym w Warszawie. W pewnym momencie brytyjski muzyk zaprosił na scenę Macieja Stuhra. Polski aktor tłumaczył apel Stinga skierowany do polskiej publiczności.
Sting o demokracji. Demokracja jest atakowana. Atakowana w każdym kraju na świecie – rozpoczął Sting. – Jeśli nie będziemy jej bronić, stracimy ją na zawsze. Ale demokracja to bałagan. Demokracja to frustracja. Demokracja bywa nieskuteczna. Wymaga ciągłej uwagi, ciągłej naprawy. Ale wciąż warto o nią walczyć.
Brytyjski muzyk stwierdził również, że "alternatywą dla demokracji jest więzienie - więzienie umysłu". – Alternatywą dla demokracji jest przemoc, opresja, zniewolenie i milczenie. Ta alternatywa nazywa się tyranią. Każda tyrania oparta jest na kłamstwie, a im większa tyrania, tym większe kłamstwo…

Mój komentarz:

Zacznę od tego, że w najogólniejszym znaczeniu demokracja to szukanie najkorzystniejszej opcji „metodą kolejnych prób i błędów”.

Z kolei „metoda prób i błędów” to sposób rozwiązywania problemów teoretycznych lub osiągania celów praktycznych, polegający na metodycznym powtarzaniu różnych zabiegów/prób, o ile nie okazują się one skuteczne aż do osiągnięcia spodziewanego wyniku. W węższym znaczeniu metoda prób i błędów to pewna metoda empiryczna.

Słowem, demokracja to między innymi ciągłe poszukiwanie optymalnie najkorzystniejszego wariantu zarządzania państwem, którego podstawowym narzędziem/sprawdzianem są demokratyczne wybory, a wykonawcą wspomnianych zabiegów/prób są wolni obywatele mający niczym nieskrępowaną możliwość wyrażania swej woli przy urnach wyborczych.

Lecz ludzie są tylko ludźmi i popełniają błędy, więc demokracja, jak słusznie powiedział Sting wymaga ciągłej uwagi i naprawy.

A teraz spróbujmy te rozważania teoretyczne przełożyć na to, co się obecnie dzieje w Polsce.

Nadrzędną sprawą w tym aspekcie jest samoistnie nasuwające się pytanie, czy dzisiejsza Polska jest krajem w pełni demokratycznym?

Otóż, jak słusznie powiedział Sting, alternatywą dla demokracji jest: „więzienie umysłu ” takimi metodami, jak przemoc, opresja, zniewolenie i milczenie, co finalnie prowadzi do tyranii opartej na kłamstwie.

Czy mamy w Polsce do czynienia z „więzieniem umysłu”?

Moim zdaniem tak, bo Polacy coraz bardziej się boją wyrażać swobodnie swoje myśli, - czego najlepszym dowodem jest choćby to, że jak rozmowa schodzi na tematy polityczne to albo strachliwie milczą, albo odruchowo przysłaniają bojaźliwie dłonią usta i mamroczą pod nosem ledwie słyszalnym szeptem.

Dlaczego? Bo pod rządami PiS całkowicie bezkarnie rozpanoszył się w Polsce terror władzy polegający na tym, że jeśli ktoś bodaj jednym zdaniem skrytykuje rządzącą partię Jarosława Kaczyńskiego jest automatycznie okrzyknięty narodowym zdrajcą i zostaje na nim wykonania środowiskowa kara śmierci w postaci obłożenia go klątwą ostracyzmu i zmowy milczenia.  

Pójdę jeszcze dalej i zaryzykuję tezę, że nawiązując do słów Stinga w dzisiejszej Polsce rzeczywiście mamy do czynienia z tyranią opartą na kłamstwie.

Bo, jak patrzę na te wszystkie świństwa, które od dłuższego czasu wyrządza Polsce partia, którą ktoś chyba dla żartu nazwał „Prawem i Sprawiedliwością”, gdy widzę jak Jarosław Kaczyński wyłącza kolejne hamulce w parciu do przejęcia władzy absolutnej i mono-partyjnego zarządzania Państwem, coraz częściej myślę, że chyba nawet za komuny nie było aż tak źle z Rzeczpospolitą.

Żeby wszystko było jasne. Komunistów nie cierpiałem każdą cząstką duszy, bo mi wykończyli ojca. Ale muszę sprawiedliwie przyznać, że czerwoni przynajmniej stwarzali pozory, że liczą się z ludźmi. Natomiast arogancja, bezczelność, hucpa, grubiaństwo i buta PiS sprawiają, iż coraz częściej dochodzę do wniosku, iż ta partia w pomiataniu ludźmi posuwa się znacznie dalej, niż niegdyś Polska Zjednoczona Partia Robotnicza.

W roku 2015 PiS wygrało wybory, bo miało być lepiej i inaczej. A co mamy, każde dziecko widzi. Co tam Polska. Co tam Bóg, honor i ojczyzna. Co tam narodowa pamięć i dziedzictwo kultury. Co tam przyzwoitość. Co tam gospodarka. Co tam dług publiczny. Ważne jest tylko by wygrać kolejne wybory i utrzymać władzę.

Zdeptano polityczny obyczaj i odwieczne tradycje parlamentaryzmu. W dążeniu do partyjnej hegemonii nie ma już poczucia wstydu. Nastało prawo dżungli. Kto silniejszy, ten lepszy. Cham chama chamem pogania. Wszystkie chwyty dozwolone. Byle rządzić! Zagarnąć jak najwięcej stanowisk! Obsadzić przyczółki. Usunąć niewygodnych, choćby byli genialnymi fachowcami!

Historia zatoczyła błędne koło. Pod koniec lat siedemdziesiątych ceny poszły w górę. Dziesięć lat później naród się zbuntował. Zrodziła się Solidarność. „Upadła” komuna. Odzyskaliśmy wolność. Wywalczyliśmy sobie demokrację, za co wielu zapłaciło życiem.

A co było dalej? Pewien zegarmistrz światła purpurowy rezydujący przy ulicy Nowogrodzkiej zabełtał tak Polakom w głowach, iż ani się obejrzeli, gdy wrócili do modelu zarządzania Państwem prawie identycznego, jak przed czerwcem 89. Wszystko znów jak za komuny. Tylko ludzie przefarbowani i sojusznik zmieniony, bo role Mieczysława Moczara i Jerzego Urbana przejęły obecnie pacynki Jarosława Kaczyńskiego: prezes TVP Kurski, minister Czarnek i abp Jędraszewski.

Ktoś teraz może spytać, jak to w ogóle możliwe, że w drugiej dekadzie XXI wieku do czegoś takiego doszło?

Myślę, że odpowiedź jest prosta. Po raz kolejny oszukano ludzi. Ale tym razem jest to szachrajstwo na gigantyczną skalę, którego skutki mogą trwać przez całe dekady. Już tłumaczę, dlaczego tak uważam.

Gruba kreska Tadeusza Mazowieckiego i zablokowanie lustracji przez Adama Michnika pozostawiły komunistów u władzy de facto na kilka pokoleń. W efekcie post-komuniści przez cały czas dzierżyli i nadal dzierżą w swoich rękach wiele decyzyjnych stanowisk we wszystkich instytucja i urzędach kluczowych dla Państwa, - czego wręcz modelowym przykładem jest sędzia zgwałconego Trybunału Konstytucyjnego, niejaki Stanisław Piotrowicz.

Żeby ludziom zamydlić oczy post-komuniści rozdzielili swoje role. Jedni schronili się pod płaszczykiem „prawicowej” Unii Demokratycznej, potem Unii Wolności, a obecnie Platformy Obywatelskiej, drudzy natomiast poszli do tak zwanych patriotycznych partii chrześcijańsko narodowych. I choć stwarzano pozory, że jest inaczej, obydwie te paczki beneficjentów okrągłego stołu wymieniały się władzą przez ostatnie trzydzieści lat w systemie wahadłowym.

Lecz tym razem, prominenci rządzącej partii Jarosława Kaczyńskiego uznali, że ludzie są już dostatecznie ogłupieni przez tak zwaną Telewizję Publiczną, żeby mogli wziąć w swoje łapska Polskę na całe dekady, zarządzając znów krajem jak za najlepszych czasów komuny, która jak widać nie do końca upadła, a przyczaiła się tylko czekając na lepsze czasy, które właśnie dla niej nadeszły, a rolę Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej przejęło Prawo i Sprawiedliwość.

A teraz Państwu wyjaśnię, dlaczego PiS zawróciło Polskę do czasów komuny.

Partia przewodnią siłą narodu
Pod takim hasłem rządziła PZPR. Wszystko było podporządkowane jedynie słusznej linii partii. Tylko partia rządząca wiedziała wszystko najlepiej. Niech tylko przypomnę swojsko brzmiące hasła: „Przyjaźń, sojusz i współpraca z ZSRR – gwarancją bezpieczeństwa i rozwoju Polski! ”; „Polska Zjednoczona Partia Robotnicza jedyną nadzieją narodu! ”...
 
A cóż mamy teraz? Prawie dokładnie to samo. Od rana do wieczora, pisowscy propagandziści PR tłuką rodakom do głowy, że wyłącznie Prawo i Sprawiedliwość może im zapewnić wiekuiste szczęście i dobrobyt. Że tylko oni wiedzą, co dobre dla Polski. A reszta społeczeństwa to wrogowie wrogowie, więc opozycję należy niszczyć wszystkimi możliwymi sposobami.

Zaś patrząc na formułę i oprawę konwencji wyborczych PiS jako żywo przypominają się wszystkie kolejne zjazdy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Sali Kongresowej Pałacu Kultury. Ten sam partyjniacki entuzjazm, praktycznie te same hasła ("Razem możemy więcej! ”, „PiS Partią Sukcesu! ” „Władza dobrej zmiany bijącym sercem Europy ”), to samo uwielbienie dla partyjnego przywódcy, autobusy ściągnięte z całej Polski, wodzireje, zapiewajło i klakierzy, słowem wypisz wymaluj apogeum szczytowania komuny.

A więc wszystko to samo tylko adresy inne. Kiedyś władza okopała się w Domu Partii przy Nowym Świecie. Dzisiaj, jej pobratymcy obwarowali się przy ulicy Nowogrodzkiej.

Propaganda sukcesu
Wikipedia tak określa propagandę sukcesu towarzysza sekretarza Edwarda Gierka, cytuję:
Dla okresu rządów Edwarda Gierka charakterystyczna była propaganda sukcesu, której głównym celem było wyolbrzymianie dokonań ekipy rządzącej, oraz maskowanie niepowodzeń i porażek rządu (zwłaszcza w sferze gospodarczej). Posługiwano się frazesami o "dynamicznym rozwoju", "cudzie gospodarczym" i "budowaniu nowej Polski"...”, tyle cytatu z Wikipedii.

No i cóż ja mam jeszcze dodać? Znowu wszystko jak kiedyś. Trzeba tylko zamienić nazwisko pierwszego sekretarza PZPR nazwiskiem prezesa PiS, żeby się przekonać, iż nie ma praktycznie żadnej różnicy pomiędzy Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą, a Prawem i Sprawiedliwością.

No, może z jednym wyjątkiem. Premier Morawiecki w ciągu siedmiu lat zadłużył Polskę, jeśli nie stu, to tysiąckrotnie bardziej, niż Towarzysz Gierek w ciągu pełnej dekady. I jeszcze jedno. Tamten dług nam częściowo umorzono, a ten będziemy spłacać my, nasze dzieci, wnuki, prawnuki... i nigdy nie wyjdziemy z tego, w co nas wpuścił nieodpowiedzialny premier nazywany potocznie Pinokio, z którego ust mięciuchno jak puszek dmuchawca na wietrze spływają najbardziej wierutne kłamstwa.

Chleba i igrzysk
W czasach gomułkowsko-gierkowskich, żeby dać ludziom poczucie luksusu, od czasu do czasu rzucano na rynek banany, zwiększano deputat węglowy, bądź przyznawano talon na syrenkę. Ale te „luksusy” miały za zadanie zobowiązywać ludzi do podświadomej wdzięczności dla władzy.

Dzisiaj, lansowanym przez PiS symbolem troski władzy dobrobyt suwerena stały się trzynasta i czternasta emerytura i inne pieniężne łapówki oraz wtłaczane obywatelom do głowy przez TVP1 oraz TVP-info banialuki, że to wszystko dzięki rządowi Prawa i Sprawiedliwości oraz Jarosławowi Kaczyńskiemu, pierwszemu i ostatniemu ojcu narodu. I wdzięczny naród głosuje jak trzeba.

Naczelnym hasłem peerelu było: „Tysiąc szkół na tysiąclecie”.

Teraz, pisowscy siewcy nowego ładu zamienili to hasło przekopem Mierzei Wiślanej i Wielkim Portem Lotniczym, zaś chirurdzy PR Prawa i Sprawiedliwości  wszczepiają w polskie mózgi chipa, który generuje bezustanny sygnał, że Polska jest Winkelriedem narodów, a Unia Europejska nam do niczego nie jest potrzebna, bo sobie ze wszystkim poradzimy sami. Jak zatem widać, mechanizm pozostał ten sam, co za komuny, tylko socjotechnika bardziej wyrafinowana.

Ale nawet komuniści nie zdołali tak zepsuć i ogłupić ludzi, gdyż nie zdążyli zniszczyć naszego wielowiekowego kulturowego dziedzictwa, co niestety udaje się zakompleksionym ludziom Kaczyńskiego, którzy niszczą wszelkie przejawy kultury wysokiej, czego najlepszym przykładem jest pretensjonalne deprecjonowanie literackiego dorobku naszej noblistki Olgi Tokarczuk, - przy jednoczesnym propagowaniu przez TVP subkultury Zenka Martyniuka.

Cenzura
W czasach reżimu komuny cenzurą zajmowała się instytucja państwowa o nazwie „Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk ” z siedzibą przy ulicy Mysiej. Pracujący tam cenzorzy badali wszelkie formy przekazu informacji z punktu widzenia ich zgodności z aktualną polityką rządzącej partii. Oni ustalali, co wolno, a czego nie wolno mówić, pisać i słuchać.

Dzisiaj ludzie Kaczyńskiego krzyczą, że cenzury już nie ma. Otóż, nic bardziej pokrętnie kłamliwego. Bo cenzura jest nadal i to głębsza niż kiedyś, tyle, że działa pod zmienioną nazwą. Dzisiaj komunistyczną cenzurę zastąpiono prawicowym „terrorem poprawności politycznej ”.

Kiedyś cenzorów było wielu. Dziś jest tylko jeden. Ten generalissimus nowej generacji urzęduje przy ulicy Nowogrodzkiej. To on, przy pomocy mediów prawicowych oraz zaprzedanych mu dziennikarzy ustala, co należy mówić, czego i kogo słuchać, kto jest dobry, a kto zły, gdzie należy bywać, a gdzie nie wolno pod żadnym pozorem, co jest słuszne, a co głupie, co jest powodem do dumy, a co jest narodową zdradą, kogo popierać, a kogo wykluczać. Sprzeciwisz się temu to jesteś „niepoprawny politycznie”. Więc ludzie się boją.

Pisowską Gazetą Polską i tygodnikiem wPolityce żywi się tak zwany Salon IV RP, czyli grono pół-inteligentnych przygłupów, którym generalissimus z Nowogrodzkiej sprytnie wmówił, że stanowią „lepszą” od „gorszej” reszty elitę, w co ci „użyteczni idioci” oczywiście uwierzyli, - i chcąc za wszelką cenę zachować nienależny im status społeczni stali się patogennie bezkrytyczni.

Z kolei na Salon IV snobuje się mentalnie ograniczony żelazny elektorat PiS, i dlatego cenzura jak nigdy wcześniej może bezkarnie szaleć pod rządami Kaczyńskiego. Słowo cenzor brzmiało niegdyś szpetnie, teraz, zastąpione synonimem prawicowej „poprawności politycznej” brzmi dumnie i świetliście. I nikt nie podskoczy, nikt się nie wychyli, ogarnięty strachem przed zmową milczenia i ostracyzmem Salonu IV RP.

A więc znowu to samo, co w czasie komuny, tyle, że czerwoni byli mimo wszystko mniej wyrafinowani i pokrętni.

Demonstracja siły
W okresie gierkowskim, gdy naród się burzył przeciwko rządowi, Polska Zjednoczona Partia Robotnicza wyprowadzała na ulice ZOMO (Zmotoryzowane Oddziały Milicji Obywatelskiej). Poza przypadkami drastycznymi, na ogół kończyło się to postraszeniem ludzi, rzuceniem kilku petard, puszek z gazem łzawiącym i ścieżkami zdrowia. Komuniści starali się nie zamykać ludzi, bo się jednak liczyli z opinią publicznej.

Dzisiaj pisowski rząd Morawieckiego wpierany przez ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego w jednaj osobie jest pewny swojej bezkarności. Bo jakże inaczej nazwać uliczne łapanki i aresztowania uczestników Strajku Kobiet, jedynie za to, że się ośmielili rozwinąć nieprzychylny rządowi PiS transparenty. O pilnowaniu domu ojca narodu Jarosława Kaczyńskiego przez kordony uzbrojonych po zęby zmotoryzowanych sił policyjnych, - https://static.polityka.pl/_resource/res/path/b0/50/b050e367-5277-4b57-8d6b-abdf9270cfe6_f1400x900 i bojówkarzach Roberta Bąkiewicza nie będę się rozpisywał, bo się jako syn Akowca, - vide: https://katalog.bip.ipn.gov.pl/informacje/143605 zwyczajnie po ludzku wstydzę.

Pod rządami Jarosława Kaczyńskiego jakość polskiej demokracji zdewaluowała się doszczętnie i przykro mi to mówić, ale takiej buty nie prezentowała dotąd żadna polska władza od czasu zakończenia II Wojny Światowej.

Front Jedności Narodu na straży polityki partii
Polska Zjednoczona Partia Robotnicza szczyciła się, że grupuje w swych szeregach ludzi wszystkich opcji społeczno-politycznych. Do PZPR mógł przystąpić każdy, co miało stanowić potęgę tej wszechmocnej partii o jedynie słuszna linii, która sterowała państwem przez z góry i wszystko wiedzącego pierwszego sekretarza.

A jak jest dzisiaj? Dokładnie tak samo. Tylko dawniej były sojusze, zaś dzisiaj są transfery, a dokładniej mówiąc podkupywanie posłów przez Jarosława Kaczyńskiego z pominięciem bodaj elementarnych norm natury moralno etycznej.

A PiS, jak dworcowa dziewka odda się każdemu, byle się opłacało dla przejęcia władzy absolutnej, vide: odkupienie od Kukiza niejakiej Agnieszki Ścigaj, - innych nie wymieniam bo te osoby nie zasłużyły by wspominać publicznie ich nazwiska. Czyż to nie jest współczesny Front Jedności Narodu? Wszystko w jednym. Skisłe wysypisko politycznych śmieci, czyli zdegenerowany twór bez rodowodu, od sasa do lasa, ad prawa do lewa, bez pomysłu na Polskę, bez ideowej wizji, byle tylko podnieść sondażowe słupki.

A potem już tylko rządzić! Rządzić!! Rządzić!!! Trzymać władzę!!! I mamić ludzi słowami Wisławy Szymborskiej:

Partia (tym razem PiS),
należeć do niej,
z nią działać, z nią marzyć,
z nią w planach nieulękłych,
z nią w trosce bezsennej,
wierz mi, to najpiękniejsze,
co może się zdarzyć..
.”

Kończąc powiem, że jeśli w zbliżających się wyborach oddacie swój głos na partię Jarosława Kaczyńskiego, to pamiętajcie, że przestrzegałem, żebyście później całymi latami nie musieli jojczeć:

MIAŁEŚ CHAMIE ZŁOTY RÓG! ŚNIŁA CI SIĘ CZAPKA Z PIÓR! OSTAŁ CI SIĘ JENO SZNUR!”

Krzysztof Pasierbiewicz (syn zasłużonego Akowca, em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)

Post Scriptum

Notkę tę napisałem w odzewie na to, jak boleśnie pan Prezes obrażał i upokarzał Polaków w ubiegłym miesiącu. A ubliżał im tak perfidnie i dotkliwie, że ludzie zaprotestowali, - i "ojciec narodu" musiał wziąć urlop. Przymusowy.

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka