Rachunek prawdopodobieństwa to rzecz dość skomplikowana, a jeśli dotyczy polityki, wręcz niemożliwa do obliczenia. Ostatnie wydarzenia dowodzą jednak, że trzeba powiązać politykę z matematyką.
Najpierw rzecz prosta dla matematyków, czyli prawdopodobieństwo zdarzenia polegającego na 138-krotnym rozbiciu banku pod rząd w ruletce. Nie znam się na ruletce, więc nie podejmuję się obliczeń, ale podejrzewam, że równie prawdopodobne jest istnienie bujnej flory i fauny na Słońcu. A jednak Polak potrafi, konkretnie Piskorski w kasynie w Sopocie. Dobrze, że pan Paweł powrócił do polityki. Z takim fartem daleko zajdzie, a my razem z nim.
A teraz trudniejsze pytanie. Jakie jest prawdpodobieństwa przypadkowych samobójstw zabójców Olewniak, a następnie przypadkowego samobójstwa strażnika (poprzez powieszenie na gałęzi drzewa), który pilnował jednego z zabójców? Jestem ciekawy, czy ktokolwiek potrafi je obliczyć.
Obie sprawy łączy jedno. Nastały czasy dla matematyki politycznej.