Nie chce mi się dzisiaj pisać. Ani o drogach, ani o taranujących barierki karetkach pogotowia, ani o Kempie, Prezesie, Obamach, emeryturach, Janie Tomaszewskim i tym podobnych do urzygu obrabianych tematch. Mam dosyć czerwca, w którym rano na termometrze widnieją aż 3 (słownie: trzy!!!) stopnie Celsjusza, a kolor świata przypomina aluminiowy garnek (bo stalowy, to się chociaż błyszczy).
Tym samym zamiast wszelkich demonstracji przeciw czemukolwiek proponuję demonstrację przeciw szerokości geograficznej. Skutek będzie ten sam, a się człowiek przynajmniej apolitycznie wykrzyczy ramię w ramię z gejem, kibolem, taksówkarzem, pielęgniarką, kolejarzem i górnikiem.
