Nadchodzi trudny okres walki i zmagań. Nieznane siły wszechświata oraz tajemne moce światów odległej baśni spacyfikują mnie - jak podejrzewam - na długi czas, a S24 wcale nie ułatwia mi napisania z nawiązką wielu rzeczy, gdyz wyłącza publikację o 23.00. Postuluję więc, by Administracja wzięła pod uwagę, że za tydzień wychodzi 3 część "Wiedźmina", czyli gry nie tylko uznanej za najlepszą na świecie ostatniego milenium przez ekspertów wszelakich, ale i pasjonatów-praktyków, którzy od zamówienia jej jakiś rok temu przebierają nogami, by dorwać się do myszy oraz klawiatury. Oznacza to, że zanim dopcham się do komputera, by sklecić kilka słów - nastanie zima, bo mój przeciwnik jest większy, silniejszy i jeszcze bardziej stanowczy niż ja.
Niestety nie przwidziałam tegoż zarażając progeniturę jakieś 10lat temu "Sagą o Wiedźminie" sądząc, że cóż tam... książka się rozsypuje, ale nadal czytać się da i niech czyta do woli po stokroć skoro zakochany w książce tak samo jako i rodziciele. Zdarzyło się jednak, że świat idzie w postępie geometrycznym i zanim się wszyscy obejrzeli dwóch młodych i zdolnych znad Wisły rodem zdobyli Glob swym wyczynem zero-jedynkowym.
Tym samym przesyłam awansem usprawiedliwienie. Może się bowiem zdarzyć, że zanim Geralt przemierzy Kaer Morhen i wraz z Ciri wypłynie z archipelagu Skellige, by w elfickich ruinach Shareawedd znaleźć Yennefer ratowaną przez Krasnoludy, którym śpiewa Jaskier - nasza polska rzeczywistosc zmieni się na tyle, że prezes nie będzie już prezesem, Kukiz zacznie tworzyć rząd, a benzyna będzie po 1,50 PLN (za galon!).
Obiecuję jednak notować swe przemyślenia gęsim piórem na wygarbowanej skórze z podlaskiego dzika i jakoś wstrzelić się między bitwy Cesarstwa Nilfgaardu z Królestwami Północy.
