Nie porównuję zwolenników PiSu do nazistów

Zadano mi pytanie

Proszę powiedzieć w taki razie, czy radykalni zwolennicy PiSu, mówiący o "zamachu" na prezydenta Kaczyńskiego i "krwi na rękach" premiera Tuska, mają prawo demonstrować, pana zdaniem, w Warszawie, na głównej ulicy?

Odpowiadam

Proszę Państwa, sądzę, że wszyscy mają różne bardzo prawa, i nawet radykalni zwolennicy PiSu, czy publicyści "Rzeczpospolitej", czy korwiniści, czy naziści, czy prostytutki, albo inne grupy o poglądach skrajnych, mają prawo demonstrować na głównej ulicy w Wraszawie, a także na mniej ważnych ulicach, w Warszawie i w innych miastach.

I proszę mi nie insynuować, że ja tu kogokolwiek z kimkolwiek porównuję. Wymienienie danych grup obok siebie nie jest, albo nie musi koniecznie być, porównywaniem tych grup, czy doszukiwaniem się między nimi podobieństw, jak to zauważyło wielu komentatorów (np. blogerzy styx i xiążeluka), broniących pani Zofii Romaszewskiej przez zarzutem, jakoby stawiała ona znak równości między gejami, lesbijkami i prostytutkami. Spodziewać się można komentarzy w "Rzeczpospolitej" i "Frondzie", gorąco broniących pani Romaszewskiej przez takim zniesławiającym zarzutem - obstawiam komentarze autorstwa panów Lisickiego, Terlikowskiego, Wildsteina, Magierowskiego, z clou argumentacji: wymienienie obok siebie danych grup nie jest przyrównywaniem ich do siebie. Takoż i ja nie przyrównuję do siebie radykalnych zwolenników PiSu, publicystów "Rzeczpospolitej", korwinistów, nazistów i prostytutek.

I powtórzę - sądzę, że publicznie mogą demonstrować nawet i radykalni zwolennicy PiSu, i publicyści "Rzeczpospolitej", i korwiniści, i naziści, i prostytutki. Taki ze mnie liberał.