Marta Śmigrowska Marta Śmigrowska
99
BLOG

Jak człowiek prasnął Ziemię po gębie, aż jej się klimat zachwiał

Marta Śmigrowska Marta Śmigrowska Rozmaitości Obserwuj notkę 48

Z geologicznego punktu widzenia ludzkość rozwinęła się i przycupnęła wygodnie w trwającej do dziś epoce Holocenu, stanowiącej kolejny z interglacjałów (ciepłych epok między zlodowaceniami) w serii wielokrotnie powtarzanych cykli zlodowaceń i okresów ciepłych. 

Jakiś czas temu noblista Paul Crutzen ukuł nowe pojęcie – Antropocen. Epoka ta miała zacząć się jakieś 200 lat temu i wiąże się z nadspodziewanie silnym wpływem człowieka na ziemski system – na bioróżnorodność i na wrażliwy system klimatyczny.

Klimatyczni sceptycy wskazują, że obecne zmiany klimatu mają charakter naturalny. Jest to opinia rozpowszechniona m.in. wśród geologów, którzy patrząc na historię globu w specyficznej, szerokiej perspektywie czasowej, wzbraniają się przed ideą, że jednak tym razem to my napsociliśmy.

Niemniej jednak właśnie rzetelna i skierowana tysiące lat wstecz analiza wskazuje, że zaburzamy te odwieczne ziemskie cykle. Mamy niezłe narzędzia badań – rdzenie lodowe, badania proxy (słoje drzew, osady oceaniczne, koralowce, czy warstwy w stalagmitach). Oko naukowej lupy kierujemy setki tysięcy lat wstecz i coraz wyraźniej widać, że właśnie udało nam się rozchwierutać stabilny do tej pory ziemski system klimatyczny.

Opublikowane niedawno w Science wyniki badań temperatur na Arktyce wskazują, że odwróciliśmy właśnie, trwający co najmniej 2 tys. lat trend ochłodzenia. Przez jakieś 1900 lat Arktyka notowała stały spadek temperatur, rzędu 0.2°Cna tysiąclecie. Było to powodowane zmianami orbity ziemskiej i związanym z tym powolnym oddalaniem Arktyki do słońca. Aż tu raptem, od połowy XX w. na Arktyce notuje się temperatury o 0.7° wyższe, niż wskazywałby trend ochłodzenia.

Badanie jest rzetelne, zostało wykonane na zlecenie amerykańskiej federalnej National Science Foundation.

To fascynujące. Naprawdę. Właśnie okazuje się, że ta energiczna mrówka, homo sapiens, jest w stanie spaprać stabilny ziemski system.

Czy jednak zmiany klimatu, nawet jeżeli są naszą sprawką, powinny skłonić nas do transformacji gospodarek, odrzucenia węgla i ropy na rzecz odnawialnych źródeł energii?. A może warto przedrzemać w nadziei, że samo się ułoży?

Zadajmy sobie pytanie, czemu zagraża nadciągający właśnie kryzys klimatyczny. Otóż ten kryzys dotknie nie tylko ekonomii (o czym huczą gazety), ale naszych pierwotnych, biologicznych potrzeb. Dotyka naszej trudnej relacji ze środowiskiem naturalnym.

Zejście na ten prosty poziom nie jest ekologizującą religią, ale właśnie zderzeniem się z naszymi podstawowymi potrzebami – trzeba zjeść coś jadalnego, wypić coś, co nie unieruchomi nas na długie dni w sławojce i schronić się przed burzą. I zgodnie z tym, jak zaprogramowała nas biologia – oddać się radosnej prokreacji. Żadnej z tych jakże istotnych czynności nie zrobimy wbrew naszemu środowisku, wbrew klimatowi.

Reszta, dobra materialne, wykształcenia, systemy społeczne i gospodarcze, to cywilizacyjne artefakty, istotne – również dla mnie – ale w hierarchii potrzeb pozostające daleko w tyle za wymienionymi powyżej.

 

Ale czy zjemy, wypijemy, a nawet dokonamy radosnej prokreacji wbrew środowisku? (no, chyba, że mamy do czynienia z miłośnikami erotycznych ekscesów, którzy spełnienia szukają w falach tsunami, czy w ruinach syberyjskich bloków, które rozkraczyły się na topniejącej wiecznej zmarzlinie - może to pomysł na nową gałąź turystyki erotycznej?).

 

Wątpliwe.

 

Dlatego właśnie do zmian klimatu należy podejść z należytą uważnością. Bo kryzys klimatyczny nie wypatroszy nam konta bankowego, nie obniży naszej społecznej pozycji. Kryzys klimatyczny uderzy w nasze biologiczne potrzeby. Że uderzy słabiej, niż w wieśniaka w Bangladeszu? Nieco słabiej, ale nie łudźmy się, że Polska pozostanie cudowną wyspą, odporną na zmiany klimatu. 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (48)

Inne tematy w dziale Rozmaitości