wschood wschood
178
BLOG

Okupacja: fakty i mity [Sowiecki ruch partyzancki cz.2]

wschood wschood Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 Sowiecki ruch partyzancki z punktu widzenia Moskwy i Berlina

 

PARTYZANCI PRZECIWKO CHŁOPOM

 

Napływ rekrutów do oddziałów niekiedy ograniczał nie tylko z brak broni, lecz również działania samych partyzantów. Przypadki szabrownictwa zostały odnotowane w wielu dokumentach. Na przykład major Mazur dowódca 13. Brygady Partyzanckiej działającej na Białorusi w obwodzie mohylewskim w końcowym raporcie z działań brygady relacjonował niepochlebne wydarzenia, które miały miejsce wiosną 1942 roku. Major pisał: „W tym czasie na terytorium rejonu kliczewskiego nie było ani jednego garnizonu przeciwnika i partyzanci czuli się zbyt swobodnie, byli bezczynni, zajmowali się pędzeniem samogonu, pijaństwem i szabrownictwem (…). Oddział Specjalny po rozpoczęciu działalności wywiadowczej wśród partyzantów i miejscowej ludności odkrył szereg przyczyn karygodnego zachowania poszczególnych partyzantów. Przede wszystkim winni byli dowódcy, którzy nie zajmowali się sprawami wojskowymi, tylko starali się przeczekać. O wszystkich tych uchybieniach zameldowano podziemnemu Komitetowi Obwodowemu i zostały przedsięwzięte odpowiednie środki. Na przykład dowódca oddziału partyzanckiego Jurkowiec został zdjęty ze stanowiska dowódcy i zdegradowany do stopnia szeregowca (…). W oddziale partyzanckim, w którym dowódcą był Rudoj, a komisarzem Izoh, Oddział Specjalny zdemaskował dwie grupy, które miały zamiar usunąć kierownictwo i przejść do innych jednostek. Było to spowodowane tym, że dowództwo zajmowało się piciem, samozaopatrzeniem i nie przeprowadzało operacji bojowych. Posadzono do aresztu tych, którzy na zebraniach krytykowali dowództwo. O tym przypadku zameldowano kliczewskiemu podziemnemu Komitetowi Rejonowemu. 3 maja 1942 roku odbyło się posiedzenie Komitetu Rejonowego, na którym dowódca oddziału Rudoj został usunięty ze stanowiska, gdyż nie dał sobie rady. Na dowódcę oddziału byłem wyznaczony ja (dotychczasowy szef RO NKWD i Oddziału Specjalnego)”.

Charakterystyczne jest, że Ignat Zinowiewicz Izoh komisarz oddziału, który zawinił, nie został poddany żadnym karom dyscyplinarnym i stanął później na czele 277 brygady, działającej również w rejonie kliczewskim. Niewykluczone, że osobist [pracownik Oddziału Specjalnego - przyp. tłum.] Mazur w swoim meldunku do Komitetu Rejonowego świadomie przesadził, żeby usunąć dowódcę i samemu stanąć na czele oddziału. 277 brygada pomyślnie połączyła się z oddziałami Armii Czerwonej 28 czerwca 1944 roku, mając w swoich szeregach 1399 ludzi. Interesujące, że zgodnie z raportem końcowym Izoha w szeregach brygady walczyło 595 byłych policjantów, którzy po przejściu do partyzantki „aktywnie walczyli z niemiecko-faszystowskimi zaborcami”.

Do oddziałów partyzanckich trafiali najróżniejsi ludzie, w tym również osoby z bardzo niejasną przeszłością lub tacy, którzy zdążyli już splamić się przestępstwami pracując dla Niemców. Na porządku dziennym były kłótnie między dowódcami, intrygi, rozstrzelania bez sądu, fałszywe sprawy o szpiegostwo tworzone przez naczelników Oddziału Specjalnego i przedstawicieli NKWD. 1 października 1942 roku komisarz brygady partyzanckiej J. A Kozłow napisał do szefa Centralnego Sztabu Ruchu Partyzanckiego P. K. Ponomarienki donos na swojego dowódcę brygady – pułkownika Marczenkę: „Astriejko (dowódca jednego z oddziałów brygady – Autor), pomocnik komendanta policji w Trudach (zimą) według wiarygodnych źródeł rozstrzeliwał Żydów (potwierdził tow. Łapienko, komisarz brygady, kapitan Mieszczeriakow – dowódca oddziału naszej brygady, którzy zimą żyli wyłącznie w konspiracji i do końca pozostali oddani swojej Ojczyźnie), ale cieszy się ogromnym autorytetem u Marczenki. Świadczy o tym fakt, że Marczenko dwukrotnie wyznaczał Astriejko na dowódcę brygad partyzanckich, Stankiewicza i swojej, kiedy Marczenko odszedł na stanowisko dowódcy połockiej strefy. Astriejko nie został dopuszczony do dowodzenia brygadą dzięki ingerencji w tę sprawę obkomu (Witebskiego) i sztabu (…). Słowo „rozstrzelanie” głęboko zakorzeniło się w świadomości większości żołnierzy brygady. Zostało ono wpojone przez Marczenkę i Astriejkę”.

Kozłow zdążył wręczyć donos Ponomarience. Możliwe, że sprawie byłby nawet nadany bieg, lecz 6 października 1942 roku razem z Łapienką i kilkoma innymi przywódcami partyzanckimi Kozłow zginął w katastrofie lotniczej. Marczenko, który również znajdował się w tym samolocie cudem ocalał, skończyło się na złamaniu nóg. Zginęli za to niebezpieczni świadkowie, którzy mogli przyłapać jego i Astriejkę na egzekucjach bez wyroku sądowego i służbie dla Niemców. Astriejko i Marczenko szczęśliwie walczyli do końca wojny.

Wiele lat później 24 maja 1974 roku Marczenko pisał do Ponomarienki, składając życzenia z okazji 30 rocznicy wygnania Niemców z Białorusi i przypominając o swoich partyzanckich zasługach: „My razem i przy Waszej pomocy uratowaliśmy z Połocczyzny w latach 1942-43 setki tysięcy naszych ludzi, dzieci, starców, pierwsze partie na Wasz rozkaz wyprowadzałem i udowodniłem, że można to robić. I właśnie tak postępowaliśmy. W kwietniu 1943 roku na Wasze polecenie podania danych o formowaniu się niemieckiej armii na drogach dojazdowych do Połocka osobiście chodziłem na zwiady, wpadłem w zasadzkę Niemców składającą się z 300 ludzi, zabiłem 15 Niemców, uciekłem i przekazałem te dane (…)”.

Marczenko pisał również, co działo się po katastrofie samolotu: „Ze wszystkich tylko ja przypadkiem ocalałem, leżałem w Centralnym szpitalu Narkomatu obrony. Z Połocka od swoich otrzymałem 2 tysiące listów. Naród prosił, żebym wrócił i ocalił im życie. Byliście świadkiem, jak uciekłem ze szpitala o kulach, przez Front Kaliniński dostarczyłem 100 tysięcy sztuk amunicji do swoich brygad, i kiedy wróg się wysunął zaczęliśmy walkę (…)”.

Marczenko w liście wspomina, że w czasie wojny czterokrotnie palił się w czołgu, a pewnego razu był „śmiertelne kontuzjowany”, lecz lekarze go uratowali. Być może kontuzja przyczyniła się do rozwoju jego manii wielkości. W każdym razie historie Marczenki wyglądają raczej na przygody barona Münchhausena.

Czasem za szabrownictwo i przemoc w stosunku do miejscowej ludności dowództwo rozstrzeliwało partyzantów. Na przykład w 161 brygadzie rejonu osipowickiego został rozstrzelany partyzant Kazakułow, który „zajmował się konfiskatą mienia ludności wsi Krinka dla celów osobistych”. Przypadki takiego typu sankcji były pojedyncze, chociaż szabrownictwo niekiedy miało charakter masowy. Oddziały partyzanckie nie mogły przesadnie stosować kary rozstrzelania, bo groziłoby im pozostanie zupełnie bez żołnierzy. Należało liczyć przede wszystkim na pracę wychowawczą. Partyzant mógł być rozstrzelany z powodu konfliktu ze zwierzchnictwem lub posądzenia o pracę dla Niemców.

wschood
O mnie wschood

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura